Leszek Miller: koalicja Leppera, Rokity i Giertycha stała się faktem

Myślę, że największym zaskoczeniem dla SLD było to, że koalicja, która wydawała się nieprawdopodobna, koalicja Andrzeja Leppera, Jana Rokity, Romana Giertycha, okazała się faktem. Używając słów, którymi te partie wzajemnie o sobie mówią koalicja barbarzyńców i złodziei okazała się faktem – powiedział poseł SLD Leszek Miller w „Salonie Politycznym Trójki”.

Kamil Durczok: Najgłośniejsze słowa, z którymi się miał pan zwrócić do Andrzeja Leppera w piątek, to „Andrzej proszę cię wyjdź”. To był wyraz bezradności czy próba odwołania się do cichego sojusznika panie premierze?

Leszek Miller: Sądze, że rzeczywiście takie słowa wypowiedziałem, z Andrzejem Lepperem prowadzono rozmowy, głównie ze strony ugrupowań prawicowych, Ludwik Dorn, z tego co mówiono spotkał się w czasie jednej z przerw z klubem Samoobrony, również Roman Giertych naciskał, by Andrzej Lepper wszedł do tej zdumiewającej koalicji i politycy prawicowi nie demonstrowali w tym momencie tego obrzydzenia, które demonstrują codziennie, wyrażając się o Samoobronie i Lepperze słowami jak najgorszymi, w tym momencie Andrzej Lepper przestał być zagrożeniem dla polskiej demokracji.

Kamil Durczok: Ale panie premierze zdumiewające może się okazać i co innego, pan, który na początku z Andrzeja Leppera próbował ucywilizować, podobnie jak cały klub SLD, potem mówił, że Andrzej Lepper jednak nie jest partnerem do takiej gry politycznej, bo nie dotrzymuje zobowiązań, teraz znowu się do niego odwołuje, po co?

Leszek Miller: Nam zależało na tym, nie ma tu czego ukrywać, żeby szukać sojuszników zdolnych do odrzucania absurdalnego raportu, czy wniosku mniejszości pana Ziobro.

Kamil Durczok: Ale wnioski z raportu posła Łącznego też były absurdalne, bo też mówiły o pociągnięciu do odpowiedzialności prezydenta, premiera i ministra sprawiedliwości.

Leszek Miller: Ma pan całkowicie rację. Ale jednak nie szły tak daleko jak wnioski mniejszości posła Ziobro. SLD próbowało to czynić z tego punktu widzenia, o którym mówiłem, z kolei prawica próbowała skaptować Andrzeja Leppera do swojej wersji wydarzeń i to się powiodło. Myślę, że największym zaskoczeniem dla SLD było to, że koalicja, która wydawała się nieprawdopodobna, koalicja Andrzeja Leppera, Jana Rokity, Romana Giertycha, okazała się faktem. Używając słów, którymi te partie wzajemnie o sobie mówią koalicja barbarzyńców i złodziei okazała się faktem.

Kamil Durczok: Ale też okazało się panie premierze, że SLD akceptuje taki sposób uprawiania polityki, jak wchodzenie, wychodzenie, głosowanie za albo przeciw, w zależności od tego na jakich fotelach się siedzi?

Leszek Miller: Nie panie redaktorze, my byliśmy konsekwentni w tym znaczeniu, że kiedy cała procedura się rozpoczęła, klub uznał, że nad sprawozdaniem nie powinno się prowadzić żadnego głosowania, bo wielu wybitnych konstytucjonalistów uważało i uważa, że komisja śledcza kończy prace, że w Sejmie odbywa się debata, byśmy mogli się zapoznać z efektami tych spraw, ale nie prowadzi się głosowania.

Kamil Durczok: Ale panie premierze, to byłoby co najmniej dziwne, gdyby efekt kilkunastomiesięcznych prac komisji nie miał być przedmiotem przyjęcia, bądź odrzucenia przez Sejm. Dlaczego nie miałoby się odbyć głosowanie?

Leszek Miller: Dlatego, że wiele ustaleń choćby w komisji śledczej mają klauzulę poufną, posłowie nie mogli się z nimi zapoznać i duża część ekspertów uznała, że praca komisji kończy się w momencie przyjęcia sprawozdania, a inni jeszcze poszli o jeden kroczek dalej i uznali, że prowadzi się głosowanie, ale głosowanie tylko w postaci przyjąć, albo odrzucić.

Przeczytaj cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)