Lepsze wybory niż nowa koalicja
A więc stało się. Koalicja PiS z Samoobroną dobiega końca i najprawdopodobniej czekają nas przyspieszone wybory parlamentarne. Dlaczego tak się stało? - stawia pytanie w "Rzeczpospolitej" redaktor naczelny dziennika Paweł Lisicki.
Być może głównym powodem był strach Leppera. Lider Samoobrony zauważył, że w dłuższej perspektywie może utracić kontrolę nad własną partią. Jej działacze coraz bardziej przywiązywali się do myśli o współrządzeniu. Dzięki wejściu do rządu stali się częścią elity politycznej, zdobyli przywileje i pozycję, o których wcześniej nie mogli marzyć - zaznacza autor komentarza.
Nic dziwnego, że wśród coraz większej liczby posłów Leppera pojawiła się myśl o usamodzielnieniu się i przejściu do największej partii koalicji. Szef Samoobrony musiał to dostrzegać i dlatego postanowił ją zerwać.
Tym bardziej, że w przypadku przyspieszonych wyborów partia Leppera wcale nie stoi na straconej pozycji. Większość sondaży pokazuje stabilne poparcie dla Samoobrony.
Zdaniem autora komentarza w "Rz", najwięcej ryzykuje partia Jarosława Kaczyńskiego. Teraz wyborcy będą ją rozliczać z efektów rządów, te zaś nie wydają się szczególnie imponujące.
W przypadku przyspieszonych wyborów PiS przystąpi do nich osłabione. Jednak ich odkładanie, próba budowy nowej koalicji wraz z uciekinierami z Samoobrony i być może PSL nie jest dobrym pomysłem. Wielu wyborców dostrzeże w takim zabiegu zwykłą walkę o przetrwanie i słusznie. Koalicja z ludowcami i częścią Samoobrony może przedłużyć rządy premiera Kaczyńskiego, ale nie pozwoli na realizacje planów reformy państwa. Z tego punktu widzenia szybkie wybory wydają się najwłaściwszym rozwiązaniem - uważa Paweł Lisicki. (PAP)