PolskaLepper: oddamy pieniądze tym, których nie ma na listach

Lepper: oddamy pieniądze tym, których nie ma na listach

Samoobrona zwróci pieniądze członkom partii,
którzy wpłacili pieniądze na jej kampanię wyborczą, a nie znaleźli
się na listach wyborczych - poinformował w Katowicach
przewodniczący partii Andrzej Lepper. W skali kraju to ok. 200
tys. zł.

To efekt niedawnego zamieszania w partii; krótko przed rejestracją list władze centralne zdecydowały, że w niektórych okręgach, zamiast wieloletnich regionalnych działaczy, pierwsze miejsca zajmą na listach osoby reprezentujące organizacje, z którymi Samoobrona nawiązała współpracę. Spowodowało to głośne protesty części członków Samoobrony.

Z tego powodu Samoobrona nie zarejestrowała swojej listy kandydatów do Sejmu w okręgu sosnowieckim. Tamtejsi działacze domagają się zwrotu ok. 50 tys. zł.

Lepper poinformował, że działacze otrzymają pieniądze z konta, na które wpływają składki członków partii, bo - jak wyjaśnił - wypłata bezpośrednio z funduszu wyborczego jest z prawnego punktu widzenia niemożliwa. Mówię to z odpowiedzialnością, po sprawdzeniu u prawników - wszystkim, którzy nie są na listach, a jakiekolwiek pieniądze wpłacili, te pieniądze zostaną zwrócone, tylko w takim czasie, jak będzie to zgodne z prawem - powiedział.

Lepper dodał, że ostateczne decyzje podejmie po konsultacji z księgowymi w niedzielę, a pieniądze prawdopodobnie będą wypłacane od poniedziałku. Byłoby nie w porządku, gdybyśmy wykorzystali pieniądze ludzi, którym nie daliśmy szansy. Byłoby to nieludzkie, tego nie zrobimy - dodał.

Lepper potwierdził, że Samoobrona odwołała się od decyzji Okręgowej Komisji Wyborczej w Sosnowcu, która nie zarejestrowała listy partii, ale przyznał, że szanse na pozytywne dla partii rozpatrzenie są nikłe, bo "raczej po stronie komisji okręgowej jest racja". Członkowie Samoobrony w ogóle nie złożyli dokumentów niezbędnych do rejestracji w tej komisji.

Lider Samoobrony zapowiedział też konsekwencje wobec osób, które nie zarejestrowały listy i tych, którzy "wprowadzili duże zamieszanie". W przypadku etatowego pracownika, może to być utrata pracy, a działacza partyjnego - konsekwencje partyjne, z wykluczeniem z partii włącznie. Według obliczeń lidera Samoobrony, brak listy w Sosnowcu może kosztować partię 0,5% poparcia w skali kraju, co może się przełożyć na dwa mandaty poselskie. Szef śląskiej Samoobrony pos. Andrzej Grzesik zdementował informacje o kradzieży listy, która miała udaremnić rejestrację komitetu Samoobrony w okręgu sosnowieckim. Po prostu jeden z panów rejestrujących, najzwyczajniej w świecie, zapomniał listy kandydatów. Na dodatek tę listę można było sporządzić tam na miejscu, odręcznie, długopisem. Nie skorzystał z podpowiedzi naszych kolegów i po prostu opuścił okręgową komisję wyborczą. Jedynym, wobec kogo wyciągnąłbym konsekwencje w tej sprawie, jest dyrektor biura Samoobrony Janusz Maksymiuk. Ja będę miał pretensje tylko i wyłącznie do
niego
- powiedział.

Lepper zapewnił, że wszyscy działacze, którzy poczuli się zawiedzeni lub wręcz oszukani podczas tworzenia list wyborczych do parlamentu, mogą liczyć na dobre miejsca na listach w wyborach samorządowych. Jeżeli będą działać nadal, to na pewno dopilnuję sam, żeby byli na pierwszych miejscach - zaznaczył. Dodał, że o kształcie list przesądziły umowy z organizacjami i stowarzyszeniami, z których Samoobrona musiała się wywiązać i podkreślił, że wszyscy kandydaci musieli zapisać się do partii i podpisać z nią umowy.

Pytany przez o to, czy korzyści z tego tytułu są większe niż straty partii spowodowane wewnętrznym konfliktem, powiedział: Na pewno to pokaże czas, ale myślę, że pokazujemy, że jesteśmy partią otwartą, a w naszych szeregach są ludzie przygotowani i kompetentni do sprawowania różnych stanowisk na szczeblu krajowym. Pos. Grzesik poinformował, że w związku z tą sprawą trafiła do niego dotąd tylko jedna rezygnacja z członkostwa w partii.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)