Trwa ładowanie...
09-08-2011 07:11

"Lepper był jak trędowaty, omijali go wielkim łukiem"

Były poseł Samoobrony Mateusz Piskorski o kłopotach osobistych, interesach i śmierci Andrzeja Leppera rozmawia z dziennikiem "Rzeczpospolita". - Lepper był jak trędowaty, nikt go nie chciał. Czy był załamany? Nie wyglądał na załamanego, a nikomu się nie zwierzał - opowiada były poseł.

"Lepper był jak trędowaty, omijali go wielkim łukiem"Źródło: AFP
d26qy6q
d26qy6q

- Najgorsza była samotność. Zostało mu kilku współpracowników, „kierowca", czyli jego sympatyk, który woził go prywatnym samochodem i sam płacił za paliwo. Skończyły się umizgi, zaproszenia. Wszyscy omijali go szerokim łukiem. Nawet ludzie, którzy zawdzięczali mu karierę: ostatnio pewna pani była minister, dziś celebrytka, która sprosiła na imieniny pół miasta, a o nim zapomniała. Przestał być medialny. Lubił politykę, przyzwyczaił się do niej. Wiem, że bardzo mu tego brakowało - opowiada Piskorski.

O ostatniej rozmowie z Andrzejem Lepperem mówi tak: "Brzmiał jakby był skrajnie wyczerpany. Spytałem nawet: „Co się stało?". A on: „Nie te same sprawy co zawsze. Jutro pogadamy...". - W czwartek po południu spotkał się jeszcze z Januszem Maksymiukiem i Piotrem Tymochowiczem, z którym omawiał szanse wyborcze - opowiada Piskorski. - Chciał startować do Senatu. Nie miał wielkich złudzeń, że blok dostanie się do parlamentu, ale jeszcze raz chciał spróbować. Stąd spotkanie z Tymochowiczem, rozmowy ze mną. Miał więc plany na przyszłość, nie wiem, co się stało - dodaje.

Piskorski opowiada też o kłopotach rodzinnych Leppera, związanych z chorobą syna. Wiele wyroków po przegranych w sądach cywilnych za obrazę dobrego imienia. - Uzbierałaby się z tego pokaźna suma. Nie bardzo miał z czego to płacić - kontynuował Piskorski. Do tego dochodziły potężne inwestycje w gospodarstwie, drogie maszyny kupowane na kredyt itd. - Gospodarką zajmował się syn, potem zachorował. Andrzej Lepper ciągle więcej czasu spędzał w stolicy niż tam. Stąd kłopoty - domyśla się Piskorski.

- Próbował szukać pieniędzy w kontaktach na Białorusi. Na średnim szczeblu administracji – szef rejonu, obwodu. Szukał polskich biznesmenów, którzy chcieliby tam zarobić, woził ich tam - opowiada. - Tyle że okazywało się, że ci „biznesmeni" często nie mają nie tylko na inwestycje, ale nawet na paliwo, by jechać na Białoruś. Był zmuszony ganiać po dziwnych biznesmenach, żeby załatwić pieniądze.

d26qy6q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d26qy6q
Więcej tematów