Leon Kieres: robimy to, co do nas należy
Jeśli wskazujemy na nieznane do tej pory, miejsca pochówku osób straconych, w czasie II wojny światowej i po II wojnie światowej, jeśli odkrywamy miejsca kaźni do tej pory nieznane, jak na przykład miejsce straceń w więzieniu gdańskim zamurowane, do Wielkiego Piątku 2001 roku, no to wydaje mi się, że robimy to, co nas należy. Tu nie chodzi o popularność - powiedział profesor Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, gość radiowych "Sygnałów Dnia".
„Sygnały Dnia”: Czy czuje Pan, że to, co Pan robi i Pana pracownicy jest doceniane?
Leon Kieres: Wie Pan, jeżeli ja czytam list dziękujący mi, za wyjaśnienie losów ojca represjonowanego w czasie II wojny światowej, napisała to córka, która już jest starszą osobą. I mówi, tylko dzięki Instytutowi poznałam historię mojego ojca. Jeżeli dzięki nam, opracowuje się listę osób skazanych na karę śmierci po II wojnie światowej, ja przypominam, że wojskowe sądy rejonowe, ale także inne wydały z przyczyn politycznych ponad 5 tysięcy wyroków śmierci, ponad 3 tysiące wyroków wykonano i my tę listę sporządzamy. Jeśli wskazujemy na nieznane do tej pory, miejsca pochówku osób straconych, w czasie II wojny światowej i po II wojnie światowej, jeśli odkrywamy miejsca kaźni do tej pory nieznane, jak na przykład miejsce straceń w więzieniu gdańskim zamurowane, do Wielkiego Piątku 2001 roku, no to wydaje mi się, że robimy to, co nas należy. Tu nie chodzi o popularność. Ja nie jestem politykiem. To polityk powinien zabiegać o popularność, bo celem polityka jest dążenie do sprawowania władzy i utrzymanie się
przy tej władzy.
„Sygnały Dnia”: Panie profesorze, wynikiem działalności IPN do tej pory są 63 akta oskarżenia skierowane do sądów, oskarżenia za lata 1939 - 1989. Czyli 55 lat. Aż 63 akta, czy tylko?
Leon Kieres: Przypominam Państwu, że w ciągu 10 lat 90-tych, była główna komisja badań zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, skierowały do polskich sądów 26 aktów oskarżenia. My w ciągu 2,5 roku działalności pionu śledczego IPN, bo on rozpoczął działalność jesienią 2001 roku, skierowaliśmy 63 akty oskarżenia. Ale proszę też pamiętać, że my prowadzimy 1295 śledztw, z których większość kończy się umorzeniem postępowania. Umorzeniem, to znaczy wyjaśnieniem wszystkich okoliczności, ale nie kierujemy aktu oskarżenia, ponieważ nie żyją już ani sprawcy zbrodni, ani też ofiary tych zbrodni. Rocznie przesłuchujemy około 10 tysięcy świadków w tego rodzaju postępowaniach. Te postępowania owocują w inny sposób, mianowicie nie tylko aktami oskarżenia, ale one owocują między innymi dokumentami i materiałami do tej pory nieznanymi, które przekazujemy pionowi edukacyjnemu IPN i ten pion wydaje publikacje, w serii materiały i dokumenty "Księga świadectw - skazani na karę śmierci w czasach stalinowskich i ich losy",
monografie, "Tajna administracja cywilna 1944-1945", "System represji stalinowskich w Polsce", itd... w oparciu między innymi o materiały śledcze. Więc proszę pamiętać, że nigdy nie będzie tak, że tutaj działalność Instytutu będzie owocowała kilkuset aktami oskarżenia, bo takich po prostu możliwości nie ma, ze względu na warunki, w jakich przychodzi nam te śledztwa prowadzić. My po prostu, w tej chwili... w tym pytaniu wyczuwam pewien żal, czy pewną pretensję, otóż ja już wielokrotnie mówiłem, odpowiadam nie za swoje winy. Gdyby te śledztwa, które my prowadzimy były prowadzone rzetelnie i uczciwie, gdyby przede wszystkim były podjęte w latach 40-tych, 50-tych, to rzeczywiście sprawcy byliby osądzeni.
„Sygnały Dnia”: Ale często pamięć świadków jest zawodna, często brakuje też dokumentów, czy w związku z tym da się w pełni i w miarę możliwości wiarygodnie i obiektywnie?
Leon Kieres: Oczywiście, że tak. Dlatego, że tu nie chodzi o jednego, czy kilkunastu świadków. Ja mówię 10 tysięcy świadków. Te zeznania są konfrontowane z dokumentami. My przeprowadzamy kwerendę nie tylko w naszych archiwach, ale w archiwach instytucji z nami współpracujących niemieckich, ale także i rosyjskich. Otóż wspólnie z archiwum Federacji Republiki Rosji, wydaliśmy ostatnio tom dokumentów poświęconych deportacji obywateli polskich w latach 1940-1941, z terenów Ukrainy i Białorusi. Więc IPN w moim przekonaniu, także przy współpracy z MSWiA, tego rodzaju publikacja nie byłaby możliwa, tom dokumentów, oryginały w języku rosyjskim, tłumaczenia w języku polskim. Kiedyś mówiono o tym, że IPN będzie Instytutem teczek i wojny na teczki. Okazuje się, że udało nam się uchronić Polskę przed tego rodzaju niebezpieczeństwem. Nie można też mówić, że Instytut będzie wyłącznie Instytutem pionu śledczego. Pion śledczy w swoistej postaci funkcjonował w Polsce przez 50 lat, to były te główne komisje badania
zbrodni, najpierw nazistowskich, niemieckich, a później przeciwko narodowi polskiemu. Pion śledczy i pion archiwalny jest jednym z trzech pionów IPN, oprócz niego, jest w moim przekonaniu ten pion, który stanowi jego sól, jego istotę, mianowicie biuro edukacji publicznej, a więc popularyzacja wiedzy o historii Polski nieznanej do tej pory, lub zafałszowanej.
Przeczytaj cały wywiad