PolskaLeki na poronienie

Leki na poronienie

Przynajmniej oficjalnie słynna tabletka aborcyjna RU 486 jest w Polsce niedostępna. W aptekach kupić można za to leki, które choć przeznaczone do leczenia określonych schorzeń, w 80% przypadków prowokują poronienie.

Leki te mają międzynarodową nazwę Mizoprostol. W Polsce dostępne są pod handlową nazwą Cytotec i Arthrotec. Pierwszy z nich zarejestrowany jest do leczenia chorób żołądka, drugi - bólu stawów.

Oba zawierają prostoglandyny, które między innymi hamują wydzielanie kwasów żołądkowych i chronią błonę śluzową przed czynnikami drażniącymi, znajdującymi się w części leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych - wyjaśnia prof. Jacek Petrusewicz, kierownik Katedry i Zakładu Farmakologii AMG. Ich uboczne działanie polega na pobudzaniu perystaltyki jelit i obkurczaniu mięśni gładkich. Z takich właśnie mięśni zbudowana jest macica - dodaje.

Nie wolno tych leków używać w innych celach niż są zarejestrowane. Mogą okazać się bardzo niebezpieczne! W położnictwie prostoglandyny znane są od lat - ostrzega prof. Petrusewicz.

Wykorzystywano je przed laty do indukowania (wywołania) porodu w przenoszonej ciąży - wspomina dr Krzysztof Jankowski, zastępca ordynatora położnictwa i ginekologii w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku. Teraz są zakazane. Podrożały zresztą znacznie, więc poród po terminie prowokuje się innymi metodami - dodaje.

Cytotec i Arthrotec dostępne są w aptekach na receptę. Można też te leki zdobyć inaczej. To nie było trudne, choć kosztowne - przyznaje Ewa, mieszkanka Gdańska. Zadzwoniłam pod numer podany w ogłoszeniu prasowym: "bezbolesne wywoływanie miesiączek". Umówiłam się na dworcu. Za cztery tabletki zapłaciłam kilkaset złotych. Dostałam instrukcję - nie łykać tabletek, tylko założyć do pochwy - opowiada.

Po kilku godzinach Ewa zaczęła krwawić. Dostałam krwotoku. Męczyły mnie wymioty, skoczyła gorączka. Nad ranem zabrało mnie pogotowie. W szpitalu przeleżałam dwa tygodnie. Lekarze cudem uratowali mi życie - mówi.

Po powrocie do domu Ewa dostała od koleżanki wiadomość: "Miałaś szczęście, czasem po tych tabletkach nie dochodzi do poronienia, w wyniku skurczów macicy rozwijający się płód doznaje uszkodzenia kończyn lub układu nerwowego".

W środowsku ginekologów nie jest tajemnicą, kto handluje prostoglandynami. Lekarz wypisuje receptę na babcię lub na siebie - tłumaczy nam anonimowy informator. Realizuje w aptece. Opakowanie Arthrotecu kosztuje 25 zł, Cytotec jest dużo droższy. Dzieli tabletki na porcje. Daje ogłoszenie do gazety. Klientek nie brakuje. Na każdej zarabia kilkaset złotych - zdradza informator.

Proceder kwitnie, bo jest trudny do wykrycia. Ginekologom, którzy dorabiają na przestępczej działalności, grozi co najwyżej ostracyzm środowiska. To nie problem ustalić, jakie leki przepisuje dany lekarz, ale pod warunkiem, że jest on refundowany, bo tylko takie monitorujemy - tłumaczy Barbara Misiewicz-Jagielak, kierownik Wydziału Gospodarki Lekami pomorskiego oddziału NFZ. Zarówno Cytotec, jak i Arthrotec to preparaty pełnopłatne, a takie Narodowego Funduszu Zdrowia nie interesują, bo do nich nie dopłaca - mówi.

Statystyki są przerażające. Nadal zdecydowana większość Polaków nie stosuje żadnych środków antykoncepcyjnych - twierdzi ginekolog dr Janina Ratnicka. A potem zaczyna się dramat - dodaje.

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)