Leki na depresję i odchudzanie. Tym odurzają się lekarze
Lek na odchudzanie bierzesz, bo wywoła u ciebie euforię. Ten na ciężką depresję pozwoli ci dłużej wytrwać bez snu. - Tabletki przepisujemy sobie nawzajem. Jedyny problem jest taki, że te najlepsze są drogie - mówi lekarz z warszawskiego szpitala.
Problemy z alkoholem u lekarzy schodzą na dalszy plan. Teraz medycy częściej i chętniej sięgają po leki. I szybko się uzależniają. Tabletki są bezpieczniejsze niż alkohol czy narkotyki. Nie wyczuje ich pacjent, ani nie wykryje test na narkotyki.
Lekarka z Warszawy pokazuje receptę od znajomego psychiatry. Na karteczce "wellbutrin". Jak wynika z ulotki, to lek na depresję, który jest sprzedawany wyłącznie na receptę. Po jego zażyciu znika zmęczenie i niechęć do wykonywania codziennych, rutynowych czynności. Senność przestaje być problemem, bo środek działa pobudzająco.
To już norma
- To nie jest tak, że bierze go jeden, dwóch lekarzy. To już właściwie norma w naszym szpitalu. Chcesz przetrwać dyżur? Boisz się wypalenia? Idziesz do kolegi po receptę i łykasz, gdy gorzej się czujesz – mówi lekarz z Warszawy.
Zobacz także: Nowacka do Zalewskiej: wara od naszych dzieci!
Lek na depresję nie jest tani. Jedno opakowanie kosztuje ponad 100 zł. Ale lekarze, którzy go zażywają, liczą, że wkrótce będzie tańszy. – Jest szansa, że pojawią się generyki, czyli zamienniki z tym samym składem. A to oznacza, że cena znacznie spadnie – tłumaczy lekarz.
Zażywane środki zależą od wysokości zarobków lekarzy. Ci z wyższą pensją chętniej sięgają po mysimbę. To jeden z najnowszych leków na odchudzanie. Także wydawany z zalecenia lekarza. Zawiera pochodną tej samej substancji, na której oparty jest wellbutrin.
400 zł za opakowanie
Mysimba zażywana w większych ilościach wywołuje euforię. – Pojawia się uczucie szczęścia i przekonanie o tym, że jesteśmy bardzo dobrzy w tym, co robimy – mówi lekarka, która zażywa lek, gdy ma kilkudziesięciogodzinny dyżur. Opakowanie kosztuje ponad 400 zł, ale zawiera ponad 100 tabletek.
- Niektórzy się dziwią, że wydajemy tyle pieniędzy na leki, skoro moglibyśmy je zwyczajnie ukraść ze szpitalnych zasobów. Wiele osób tego unika, bo nie raz lekarz został przyłapany na kradzieży. Raz ktoś przymknie oko, później są z tego duże problemy – mówi lekarz z Warszawy.
Takie przypadki zdarzały się m.in. z fentanylem – lekiem, który ma działanie podobne do morfiny. W jednym z katowickich szpitali anestezjolog został przyłapany na jego kradzieży. Trafił na odwyk, a jego sprawą zajęła się prokuratura.
Lekarze przyjmujący środki na pobudzenie przekonują, że nie odczuwają skutków ubocznych. Ich lista w przypadku obu substancji jest bardzo długa. Drażliwość, drżenia, zawroty głowy, zaburzenia widzenia, szum w uszach, wzrost ciśnienia tętniczego – to tylko te najłagodniejsze. Trudno sobie wyobrazić lekarza, który operuje pod wpływem takiego środka.
Najgorsi pacjenci
Terapeuci wskazują, że wśród lekarzy liczba uzależnionych - tak jak w innych grupach społecznych - może sięgać 10-12 proc. - Są najgorszymi pacjentami. Trudno im uwierzyć nawet w to, że niszczą sobie zdrowie, choć przecież doskonale powinni zdawać sobie z tego sprawę. Zazwyczaj na odwyk trafiają, gdy są już poważnie uzależnieni i gdy zaczyna to wpływać na ich pracę - zostaną przyłapani, popełnią błąd - mówi Janusz Bochenek, terapeuta zajmujący się osobami z uzależnieniem.
W Polsce żadnych kompleksowych badań nie przeprowadzano, dlatego można się jedynie posiłkować tymi ze Stanów Zjednoczonych. Wynika z nich, że spośród 904 badanych przez pięć lat lekarzy 50,3 proc. było uzależnionych od alkoholu, 35,9 proc. od opioidów, 7,9 proc. od środków psychostymulujących. Spośród badanych 50 proc. przyznawało się do nadużywania kilku substancji na raz.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl