Lekcja z wojny w Ukrainie dla Polski. "NATO nie jest sojuszem z papieru"
Wojna w Ukrainie zmieniła oblicze całego świata. Należy wyciągnąć z niej wnioski i pamiętać o tym, że "NATO nie jest sojuszem na papierze". – NATO działa. Siła sojuszy i ogromna pomoc USA – to pokazało, kto rządzi i kto jest w stanie bronić nas w Europie – przyznaje prof. Katarzyna Pisarska z SGH w trakcie specjalnej debaty w WP, równo pół roku od momentu wybuchu wojny w Ukrainie. Rozmówcy Patrycjusza Wyżgi podkreślają, jaką lekcję Polska wyniosła z ataku Rosji i co jest największym zaskoczeniem tej wojny.
Pół roku wojny w Ukrainie. Debata ekspertów w WP [Pisarska, Dyner, Wolski, Lewandowski]
Choć działania wojenne toczą się na terytorium jednego kraju i tylko między Rosją a Ukrainą, uczestnicy specjalnej debaty Wirtualnej Polski jasno wskazują, że konflikt niesie za sobą konsekwencje także dla innych państw. Pułkownik Piotr Lewandowski stanowczo apeluje, by wyciągać lekcje z błędów, które swego czasu popełniła Ukraina. Chodzi o szereg działań, które nasi wschodni sąsiedzi popełnili jeszcze przed eskalacją konfliktu – przede wszystkim ze względu na oszczędności ograniczyli produkcję amunicji, zaniedbali także system mobilizacji.
O konieczności rozwoju militarnego Polski wspomina także Jarosław Wolski, analityk i ekspert ds. wojskowości. Podkreśla on, że ważna jest zarówno jakość, jak i liczebność wojska.
- Trzeba budować rezerwy zarówno osobowe, jak i materiałowe. Armia nie może być mikroarmią. To musi być armia, która ma minimalny potencjał ilościowy i jakościowy. Trzeba pamiętać o rezerwach, o zakupie amunicji, części zamiennych, wyposażenia armat, luf czołgowych. Jest szereg pozycji, które muszą być kupione. One muszą być dostępne tu i teraz - powiedział Wolski, zapytany, jaką lekcję z wojny przekazałby premierowi Morawieckiemu. Jednocześnie ekspert ds. wojskowości pochwalił powstanie i rozwój Wojsk Obrony Terytorialnej oraz utworzenie 4. Dywizji Wojsk Lądowych.
Jak tłumaczył Jarosław Wolski, to, co jest istotne z punktu widzenia kraju, to "wykorzystywanie przez Rosję podziałów". - Oni perfekcyjnie to wykorzystują – strach, propaganda, dzielenie społeczeństwa, tworzenie nierówności. To najgroźniejsza broń Rosjan - podsumował ekspert.
Duch walki Ukraińców przekonał Amerykanów
Rozmówcy debaty Wirtualnej Polski zgodnie potwierdzają: wojna w Ukrainie pokazała, że sojusze się sprawdzają. Patrycjusz Wyżga pytał swoich gości o to, "czy NATO nie jest sojuszem z papieru".
- Po pierwsze, NATO działa. Mimo że Ukraina nie jest członkiem NATO, Sojusz wobec Ukrainy świetnie się sprawdził (…). To nie musi być obrona wszystkich bez wyjątku, tylko wystarczy pięć lub sześć znaczących państw, żeby ta obrona była już skuteczna – podkreślił Jarosław Wolski, odnosząc się do tego, jak ważne dla Polski jest NATO.
Profesor Katarzyna Pisarska idzie o krok dalej, podkreślając wielką rolę nie tylko NATO, ale i wszelkich innych sojuszów. Jej zdaniem wojna pokazała, na kogo można liczyć w razie problemów. Z bardzo dobrej strony pod tym kątem pokazały się Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy państwa bałtyckie. Jednak, zdaniem prof. Pisarskiej, tak duże zaangażowanie w wojnę Kijów zawdzięcza przede wszystkim postawie Ukraińców oraz prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Sceptyczne początkowo Stany Zjednoczone włączyły się do aktywnej pomocy po tym, jak Zełenski zaimponował im odmową ewakuacji i pozostaniem w kraju ogarniętym wojną.
- Dwa czynniki - to bardzo dobra obrona ukraińska i to, że prezydent Zełenski nie ewakuował się (…). To zaimponowało wielu osobom. Przede wszystkim duch walki samych Ukraińców zaczął przekonywać administrację amerykańską, że jednak trzeba tej broni dawać więcej - tłumaczyła ekspertka SGH. W rozmowie z WP podkreśliła również, że siła Sojuszu zaskoczyła Rosję, która zdawała się być przekonana, że układ sił, z Ameryką na czele, skończył się wraz z prezydenturą Donalda Trumpa oraz pandemią koronawirusa. Tymczasem wojna sprawiła, że doszło do pewnego przebudzenia Zachodu, które jednocześnie zakończyło dyskusję, czy NATO jest potrzebne.
Największe zaskoczenie tej wojny
Profesor Pisarska przytoczyła dane. Aż 92 proc. Ukraińców wierzy w zwycięstwo swojej armii. W Polsce ten wskaźnik wynosi ok. 60 proc., ale w Niemczech już tylko 20 proc. - Szczęśliwie ani Paryż, ani Berlin nie decydują o tym, kto wygra tę wojnę. Decydują o tym Ukraińcy, Rosjanie i Amerykanie, którzy stale dostarczają Ukrainie broń. Widzieliśmy różne etapy tej wojny – także momenty, kiedy armia ukraińska była w fatalnym stanie, kiedy nadeszły momenty załamania – dodaje.
Jak podkreśla w rozmowie z Patrycjuszem Wyżgą, "zdarzyło się coś, co jeszcze rok, dwa czy trzy było nie do wyobrażenia". - Po raz pierwszy my, Polacy, nie musimy nikogo przekonywać, jaki jest Kreml, z kim mamy do czynienia oraz że uzależnienie się od rosyjskich surowców skończy się źle dla całej Europy. Nie musimy nikogo przekonywać, że Ukraina ma prawo samostanowienia. I to jest ogromny sukces ze strony polskiego interesu – tłumaczy największe zaskoczenie tej wojny prof. Pisarska z SGH.
Z kolei według Anny Marii Dyner wcześniejsze raporty, doniesienia z Bliskiego Wschodu czy nagrania z dużych ćwiczeń pozwalały myśleć, że Rosja rozwiązała swoje militarne bolączki. Wojna w Ukrainie to obnażyła. Jak twierdzi jednak analityk PISM, "Rosja nie jest aż tak słaba, jak nam się wydaje. Widać to na przykładzie reżimu sankcyjnego".
To co obserwujemy, to jest nieprawdopodobna głupota Rosjan – komentuje analityk Jarosław Wolski, ekspert ds. wojskowości. - Oni wystąpili przeciwko liczniejszemu przeciwnikowi, bo armia ukraińska była rozwinięta. Rosjanie mieli za małe siły, żeby zrealizować postawione zadania. Powinni przystąpić do tej wojny z rozwiniętą, liczącą 1,5 mln żołnierzy armią – tłumaczy.
Wolski razem z innymi analitykami dostrzegł już dwa lata temu wielką mobilizację Rosjan. - Wyraźnie było widać już wcześniej rozwój armii, ćwiczenia Rosjan, w trakcie pandemii Rosjanie przerwali to. To był ich błąd. Rosjanie postawili na niekonwencjonalny konflikt. Uwierzyli, że są w stanie wywołać pucz, zmianę władzy i zainicjować rozkład państwa ukraińskiego. To, co widzimy to operacja nieprzygotowana do skali i zamiarów – tłumaczy ekspert ds. wojskowości.
Równie krytycznie do działań rosyjskiej armii podchodzi płk rez. Lewandowski. - To jest wojna, która dzieje się w XXI wieku, ale to nie jest pole bitwy XXI wieku. 90 proc. ludzi uważało, że armia rosyjska ma zdolności znacznie większe. Rosjanie chcieli wojny XXI wieku. Zaplanowali operację według wojny XXI wieku – tłumaczył weteran z Iraku i Afganistanu.
- Okazało się, że pomysł był, ale ani siły, ani zdolności dowódców, ani broń, którą wykorzystywano to nie jest XXI wiek. Armia ukraińska przygotowała się do walki z Rosją przy udziale tego, co ma. Otrzymała jednak sprzęt z XXI wieku, pokazując, że umie szybko ją stosować. Obraz tej wojny to wiek XX. Pojawiają się elementy XXI wieku. – nowoczesna broń precyzyjna. To nie jest jednak pole walki XXI wieku – podsumował pułkownik Lewandowski.
Pół roku koszmaru wojny w Ukrainie
Dokładnie pół roku temu, 24 lutego 2022 r. siły zbrojne Federacji Rosyjskiej dokonały inwazji na Ukrainę. Atak rozpoczął się od ostrzału rakietowego ukraińskich punktów dowodzenia, lotnisk i składów broni, jednocześnie na terytorium Ukrainy wkroczyli rosyjscy żołnierze, uderzając nie tylko z terenu Rosji, ale i Białorusi.
Od tego momentu trwają regularne walki między dwoma państwami, a wojna, która w założeniu Putina miała trwać kilka dni, okazała się trudniejsza dla okupanta. Ukraińcy wykazują się ogromną wolą walki i determinacją. Państwa zachodnie od początku konfliktu opowiadają się przeciwko Federacji Rosyjskiej.
W ciągu sześciu miesięcy Unia Europejska nałożyła na Rosję osiem pakietów sankcji, a wiele państw, w tym Polska, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wspiera Ukrainę pomocą militarną, finansową i humanitarną. W czasie konfliktu armia rosyjska zasłynęła z brutalnego traktowania ludności cywilnej i dokonywania wobec niej zbrodni wojennych. Do tej pory Rosji nie udało się osiągnąć znaczących zwycięstw, ale wiele miast bardzo ucierpiało, między innymi Mariupol, Charków, Bucza i Żytomierz.
Zobacz też: Media dotarły do więzienia w Ołeniwce. Rosjanie nie przyznają się do ataku
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski