Lekcja sprawy Rywina
Sprawa Rywina pozostanie w najnowszej
historii Polski jako skandal podważający fundamenty układu III RP.
Ujawnienie mechanizmów władzy, które ukryte były przed oczami
ogółu obywateli, stanowiło wstrząs prowadzący do zasadniczego
kryzysu postkomunistycznego układu. SLD robił wszystko, aby afera
nie wyszła na światło dzienne. System parytetów miał prowadzić do
jego kontroli nad pracami komisji. Zmieniająca się sytuacja
polityczna, zwłaszcza jawność prac komisji w dużej mierze
doprowadziły do fiaska tego planu - pisze Bronisław Wildstein na
łamach "Rzeczpospolitej".
Ostatnią próbą mistyfikacji sprawy Rywina i zdjęcia odpowiedzialności z rządzącej partii było przeforsowanie w komisji raportu Błochowiak. Okazało się jednak, że w nowym stanie rzeczy działania te obróciły się przeciw SLD i zamiast bardziej umiarkowanego raportu Nałęcza, Sejm przyjął najbardziej radykalny w wymowie raport Ziobry. Nic nie pomogły nawet rozpaczliwe błagania Millera skierowane do wiernego dotychczas sojusznika SLD Andrzeja Leppera. Interes polityczny Samoobrony każe jej zrezygnować z dotychczasowych trwałych aliansów, a w każdym razie zdystansować się do nich - podkreśla komentator dziennika.
Dyskusja prawna nad przyjęciem raportu nie może prowadzić do żadnej konkluzji ze względu na brak uzgodnienia zasad prawnych regulujących tę sytuację przez organ prawodawczy, jakim jest Sejm. Egzegeza wystąpień marszałka Oleksego, jakby to on był źródłem prawa, do niczego nie może doprowadzić. W takim wypadku działać powinny elementarne zasady zdrowego rozsądku: zadecydowała sejmowa większość - zauważa publicysta gazety.
Narzekania nad narastającym chaosem w Sejmie trudno traktować poważnie. Czym lepszy był SLD-owski porządek, który prowadzić miał do ukrycia afer robionych przez rządzących? Obawy przed postawieniem przed Trybunałem Stanu wysokich urzędników państwa również nie wydają się zasadne. Instytucja ta powołana została do sądzenia takich właśnie osób w sytuacji naruszenia przez nich norm prawnych. A lekcja afery Rywina będzie miała niezwykle pozytywny wpływ na sprawy publiczne w naszym kraju. Pokazuje bowiem, że w Polsce siła i wpływy przestają chronić przed odpowiedzialnością - konkluduje Wildstein w "Rzeczpospolitej". (PAP)