Lekcja polskiego na posiedzeniu komisji Bundestagu
Ostatnie w tej kadencji, środowe
posiedzenie komisji ds. Unii Europejskiej niemieckiego
Bundestagu stało się dla przewodniczącego parlamentarnego
gremium, deputowanego CDU Matthiasa Wissmanna nieoczekiwanie
okazją do nauki języka polskiego.
Polityk CDU, napomniany publicznie przez rektora Uniwersytetu "Viadrina", panią Gesine Schwan za nieprawidłowe akcentowanie (na pierwszej sylabie) nazwiska zaproszonej na posiedzenie Ireny Lipowicz, ćwiczył kilkakrotnie w czasie ponad trzygodzinnego posiedzenia właściwe rozkładanie akcentu. Nauczyłem się, chociaż nadal muszę ćwiczyć - stwierdził z dumą Wissmann pod koniec spotkania.
Nieznajomość polskiego
Kwestia nieznajomości języka polskiego w Niemczech była jednym z wielu problemów poruszanych w czasie posiedzenia poświęconego podsumowaniu pierwszego roku po rozszerzeniu UE na Wschód. Kwestia języka jest główną przeszkodą w rozwoju polsko-niemieckich stosunków - powiedziała Schwan, od ubiegłej jesieni pełnomocniczka niemieckiego MSZ ds. współpracy z Polską. Lipowicz jest jej odpowiedniczką po stronie polskiej.
Schwan zwróciła uwagę na dotyczącą nie tylko języka "asymetrię" w polsko-niemieckich stosunkach. Polacy wiedzą więcej o Niemczech i częściej mówią po niemiecku, niż odwrotnie - podkreśliła. Zamykanie katedr polonistycznych na niemieckich uczelniach to "fatalny sygnał" - dodała. Ograniczenia dotyczą m.in. mającego długą tradycję wydziału polonistyki na berlińskim Uniwersytecie im. Humboldta.
Premier Saksonii Georg Milbradt przyznał, że w jego landzie więcej osób uczy się języka hiszpańskiego, niż języków krajów sąsiadujących z Saksonią - Polski i Czech. To przykre, ale Niemcy spoglądają raczej na Zachód - zauważył. Najzdolniejsza młodzież nie wiąże swojej przyszłości z niemiecko-polskim pograniczem, lecz marzy o tym, by wyjechać do USA - dodał premier.
Restrykcje wobec pracowników
Uczestnicy dyskusji nie byli zgodni co do konieczności utrzymywania na niemieckim rynku pracy restrykcji dla pracowników z Polski. Przedstawiciel Federalnego Związku Przemysłu Niemieckiego Bernhard Welschke apelował o jak najszybsze zniesienie ograniczeń. W Niemczech zabraknie w najbliższej przyszłości fachowców. Jeżeli polscy specjaliści zaaklimatyzują się w Irlandii czy Wielkiej Brytanii, to nie będą chcieli po kilku latach, gdy zniesiemy ograniczenia, przyjechać do Niemiec - argumentował.
Zdaniem premiera Saksonii w wyniku przenoszenie się niemieckich firm do krajów sąsiednich w jego landzie likwidacji uległo wiele miejsc pracy. Dotyczy to szczególnie stanowisk nie wymagających wysokich kwalifikacji. Do ludzi, którzy stracili pracę, nie przemawiają hasła, że Unia Europejska jest gwarantem pokoju w Europie, lub że ogólny bilans rozszerzenia jest pozytywny - podkreślił Milbradt. Dodał, że politycy muszą zatroszczyć się o ludzi, którzy przegrali na skutek rozszerzenia Unii. W przeciwnym wypadku nastroje w regionach nadgranicznych jeszcze pogorszą się - ostrzegł.
Popyt na Polaków
Polscy pracownicy są po prostu dobrzy - powiedziała Lipowicz, wyjaśniając popyt na polskich fachowców. Dodała, że obowiązkiem elit politycznych jest wskazywanie obywatelom prawdziwych przyczyn zjawisk negatywnych i przeciwstawianie się populistycznym hasłom. Wznoszenie barier w dostępie do rynku pracy szkodzi i Niemcom i Polsce - podkreśliła.
Przedstawiciel Centrali Niemieckich Związków Zawodowych (DGB) Stefan Beck potwierdził, że poparcie dla rozszerzenia UE "dramatycznie" spada. Niemcy obawiają się taniej konkurencji z krajów środkowoeuropejskich, obchodzenia przepisów o swobodnym świadczeniu usług oraz przenoszenia się firm do krajów sąsiednich. Dodał, że niemieccy związkowcy współpracują ze związkami polskimi i czeskimi, poszukując wspólnie rozwiązań problemów wynikających z rożnicy w poziomie płac i zabezpieczenia socjalnego.
Jacek Lepiarz