Lekarze uniewinnieni od zarzutu popełnienia błędu w sztuce
Sąd Okręgowy w Legnicy w procesie apelacyjnym uniewinnił troje lekarzy od zarzutu popełnienia błędu w sztuce i doprowadzenia do kalectwa 67-letniej kobiety. Od wyroku przysługuje jedynie kasacja, którą zapowiedziała pokrzywdzona kobieta. Kasacji nie wykluczył także prokurator.
29.11.2005 | aktual.: 29.11.2005 10:58
Tym samym legnicki sąd utrzymał w mocy wcześniejszy wyrok Sądu Rejonowego w Złotoryi uniewinniający dwoje lekarzy oraz zmienił postanowienie tegoż sądu w stosunku do trzeciej lekarki i ją także uniewinnił.
Pokrzywdzoną w sprawie jest Anastazja Sajewicz, która w styczniu 2001 roku trafiła do szpitala w Złotoryi i była tam leczona na zapalenie oskrzeli. Podano jej leki, które na krótko poprawiły jej stan zdrowia. Po kilku dniach pacjentka zaczęła jednak uskarżać się na ból ręki, jej drętwienie i uczucie chłodu. Gdy stan kobiety nagle się pogorszył, przewieziono ją do kliniki we Wrocławiu. Tamtejsi specjaliści wykryli zator naczyń krwionośnych prawej ręki i musieli ją amputować.
Przed sądem odpowiadali za błąd w sztuce: chirurdzy Ewa F., która była lekarzem prowadzącym, Stanisław F. oraz ówczesna ordynator oddziału wewnętrznego, Stanisława S., skazana w pierwszym procesie na grzywnę i roczny zakaz pełnienia stanowiska ordynatora. Apelację wniosła właśnie ona, a także prokurator i oskarżycielka posiłkowa - pokrzywdzona kobieta.
Sąd Okręgowy w Legnicy uznał we wtorkowym wyroku, że zachowanie oskarżonych lekarzy pozostawiało wprawdzie wiele do życzenia, ale to za mało, aby przypisać im odpowiedzialność karną.
Sędzia Paweł Pratkowiecki uzasadniał, że do skazania oskarżonych niezbędne było udowodnienie, że gdyby 29 stycznia 2001 r. przeprowadzili u pacjentki stosowne badania, to znacznie zmalałoby lub nie istniałoby niebezpieczeństwo powstania zatoru naczyń krwionośnych ręki. Tymczasem z opinii obu zespołów biegłych wynika, że nie można wykluczyć, (...) że sam zator mógł powstać dopiero w dniu 30 stycznia, czyli w dniu przewiezienia kobiety do Wrocławia. Oznaczałoby to, że istnieje prawdopodobieństwo, iż nawet gdyby oskarżeni przeprowadzili specjalistyczne badania i 29 stycznia zachowali się tak, jak tego wymagał wzorzec dobrego lekarza, to i tak nie stwierdziliby wówczas zatoru, a co za tym idzie nie wdrożyliby działań, które mogłyby uchronić pokrzywdzona przed niebezpieczeństwem jego powstania - wyjaśnił sędzia.
Dodał, że te "wątpliwości (...) rozstrzygane muszą być na korzyść oskarżonych". Dlatego niewątpliwie negatywna ocena zachowania oskarżonych, które było niezgodne z zasadami etyki, to jednak zbyt mało, żeby im przypisać odpowiedzialność karną - stwierdził sędzia.
Zostałam kaleką, a teraz słyszę, że lekarze są bez winy - powiedziała rozżalona Anastazja Sajewicz, a jej syn zapowiedział kasację od wyroku.
Prokurator Mariusz Zieliński podkreślając, że postępowanie lekarzy było nieprawidłowe, a świadczy o tym chociażby fakt, że najlepiej stan pokrzywdzonej pacjentki znała pielęgniarka, zapowiedział, że prokuratura zwróci się o uzasadnienie wyroku. Gdy poznamy pisemne motywy postanowienia, wtedy zdecydujemy, czy wnieść kasację - powiedział prokurator.
Jak powiedział syn pokrzywdzonej, w postępowaniu cywilnym jego matka uzyskała odszkodowanie od ubezpieczyciela i szpitala - w sumie ok. 250 tys. zł. Orzeczono także wypłacanie jej renty.
Jak wyjaśnił prokurator, odpowiedzialność karna i cywilna to dwie różne sprawy i nie ma sprzeczności w obu wyrokach - przyznającym odszkodowanie i uniewinniającym lekarzy.