Lekarze będą strajkować, a podwyżki dostaną pracownicy NFZ?
Sejmowa Komisja zdrowia pozytywnie zaopiniowała projekt zmiany planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na 2007 r., mimo dużych kontrowersji w związku z zapisem o planowanym wzroście wynagrodzeń pracowników NFZ. Część posłów podkreślała, że w świetle możliwych strajków lekarzy domagających się wzrostu wynagrodzeń podwyżki w Funduszu są nieetyczne.
Jak wyjaśniła wiceprezes Funduszu Dorota Puka, projekt zakłada wzrost wynagrodzeń w NFZ dla zatrudnionych w tej instytucji lekarzy (zajmują się kontrolowaniem wykonania świadczeń medycznych) i informatyków. Chodzi o 9-procentowy wzrost, co oznaczałoby zwiększenie pozycji "wynagrodzenia" w budżecie NFZ o 26 mln 375 tys. zł. Puka wyjaśniła, że ewentualne podwyżki są możliwe w związku z nadwyżką przychodów ze składek ZUS.
Według Puki, zatrudnieni w NFZ lekarze mają II stopień specjalizacji i zarabiają średnio ok. 3 tys. zł, co więcej - nie mogą pracować w żadnym innym miejscu, np. nie mają możliwości prowadzenia prywatnych gabinetów. Tymczasem - jak argumentowała - lekarze w szpitalach uzyskują miesięcznie ok. 4,5 tys. zł (tłumaczyła, że to dane ze strony internetowej Ministerstwa Zdrowia). Przekonywała, że lekarze nie chcą pracować w Funduszu i wielu z tej pracy rezygnuje. Fundusz chciałby zatrudnić we wszystkich oddziałach dodatkowo 205 lekarzy (obecnie pracuje w sumie ok. 300), a także 117 informatyków.
"Nie będzie kogo kontrolować"
Krzysztof Grzegorek (PO) sprzeciwił się przedstawionemu przez wiceprezes NFZ porównaniu wysokości pensji lekarzy w Funduszu i w szpitalach. Jak tłumaczył, ok. 4,5 tys. zł lekarz w szpitalu może otrzymać, jeśli poza normalnym trybem pracy bierze dyżury medyczne. W efekcie - pracuje znacznie dłużej niż lekarze zatrudnieni w normalnym, 40-godzinnym tygodniowo trybie w Funduszu.
Beata Małecka-Libera (PO) mówiła, że jest zaskoczona takim postulatem władz Funduszu. Jej zdaniem, zwiększona będzie liczba zatrudnionych i "dobrze opłacanych" lekarzy w NFZ, a nie będzie kogo kontrolować, bo medycy masowo wyjeżdżają do pracy za granicę z powodu niskich pensji w polskich szpitalach.
Ewa Janik (SLD) pytała, jak możliwe jest planowanie podwyżek w administracji w obliczu strajku lekarzy o wyższe pensje. Nikt nie potrafi powiedzieć, skąd wziąć pieniądze na podwyżki dla lekarzy w przyszłych latach, a tymczasem są pieniądze na wyższe wynagrodzenia w Funduszu - mówiła.
Z krytycznymi opiniami w tym zakresie nie zgodził się Czesław Hoc (PiS). Przekonywał, że kadry medycznej w Funduszu rzeczywiście brakuje, a konieczne jest uszczelnienie systemu związanego z wykonywaniem świadczeń zdrowotnych.
"100% więcej korzyści niż strat"
Podobną opinię wyraził Mieczysław Walkiewicz (PiS). Według niego w opolskim oddziale Funduszu w ubiegłym roku dzięki dodatkowemu zatrudnieniu kilku lekarzy-specjalistów, którzy kontrolowali system, udało się go uszczelnić i zaoszczędzić. Było 100% więcej korzyści niż strat - mówił.
Ewa Janik zgłosiła wniosek o pozytywne zaopiniowanie projektu, poza punktem o wzroście wynagrodzeń. Z kolei Małgorzata Stryjska (PiS) zgłosiła wniosek o pozytywne zaopiniowanie całego planu. Posłowie głosowali nad tym drugim wnioskiem jako pierwszym - i przyjęli go.
Projekt zakłada również m.in. zwiększenie w sumie o ponad 26 mln kwoty na kontynuację programu profilaktyki i wczesnego wykrywania rak szyjki macicy i raka piersi, a także zwiększenie w oddziałach wojewódzkich o 300 mln zł nakładów na świadczenia zdrowotne.
Teraz projekt trafi do ministra zdrowia.