Lekarz kontra przeciwnik szczepionek. To ochrona czy narażanie zdrowia?
Szczepić czy nie szczepić? To pytanie zadaje sobie wielu rodziców. I z roku na rok coraz większa liczba z nich rezygnuje z farmakologicznej ochrony swoich pociech. Lekarze przestrzegają przed epidemią chorób zakaźnych, a przeciwnicy atakują, że szczepionki mogą doprowadzić nawet do śmierci dziecka.
Krakowski radny Łukasz Wantuch chce skłonić rodziców do szczepienia dzieci. Złożył projekt uchwały, zgodnie z którym do publicznych przedszkoli byłyby przyjmowane tylko te dzieci, których opiekunowie przedstawią zaświadczenie o szczepieniach.
Przeciwnicy szczepionek przekonują, że nie można zmusić rodziców do tego, by farmakologicznie chronili swoje dzieci przed chorobami zakaźnymi. - Obowiązek szczepień wręcz zniechęca ludzi do ich stosowania. Gdyby nie było nakazu, więcej osób by się na nie zdecydowało - mówi WP Krzysztof z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „Stop NOP”. Nie chce podać nazwiska, żeby nie narażać się na kary finansowe za to, że nie szczepi 4,5 rocznego syna.
Stowarzyszenie przekonuje, że nie jest przeciwne szczepionkom, a jedynie w pełni informuje rodziców o ich skutkach. - Lekarze tego nie robią, dlatego ostrzegamy, że u dzieci może wystąpić tzw. odczyn poszczepienny. Od zwykłego zaczerwienienia, po zapalenie ucha środkowego, padaczkę, autyzm, a nawet „śmierć łóżeczkową” - mówi przeciwnik szczepień. Stowarzyszenie przyznaje, że to rodzice zgłaszają takie powikłania, a organizacja nie jest w stanie ich zweryfikować.
- Przypadki powikłań są bardzo sporadyczne. Jeżeli dzieje się coś złego, to zazwyczaj zaczerwienienie wokół miejsca, gdzie igła weszła w skórę. Leki przechodzą wiele badań i kontroli, to niemożliwe, by powodowały śmierć. Nie ma potwierdzenia, że wywołują autyzm czy inne ciężkie choroby, wymieniane przez niektórych rodziców - mówi WP dr Beata Szadkowska-Opasiak, internista.
Jak wynika z oficjalnych danych, w Polsce na 800 tys. dzieci rocznie powikłania po szczepionce ma około tysiąca. Są to najczęściej obrzęki i zaczerwienienia wokół miejsca ukłucia. Tylko 8-10 przypadków jest poważnych.
Przeciwnicy szczepionek uważają, że leki ochronne są bardzo szkodliwe, ponieważ zawierają związki rtęci. - W latach 80. szczepionka była ważna kilka dni. Jeśli w tym czasie jej nie użyto, była niszczona. Teraz lek konserwuje się związkami rtęci, stąd długa data ważności. Ale to truje organizm - mówi Krzysztof z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „Stop NOP”. Lekarz potwierdza, że niektóre leki zawierają związki rtęci. - Ale są to minimalne ilości, które nie wpływają na zdrowie. To mit - mówi dr Szadkowska-Opasiak.
Stowarzyszenie skupiające przeciwników szczepionek przekonuje, że leki nie są skuteczne, ponieważ zaszczepione osoby też mogą zachorować. - Są badania potwierdzajace, że szczepionka na grypę ma tylko 30 proc. skuteczności - argumentuje Krzysztof. Ale lekarz jest innego zdania. - Skuteczność szczepionek to ok. 95-98 proc. Ale, co ważne, zaszczepiona osoba dużo łagodniej przechodzi chorobę i nie ma powikłań - mówi internista.
Krzysztof z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach nie szczepi swojego 4,5 rocznego syna. - Skuteczniejsze jest zwykłe mycie rąk, właściwa higiena oraz zdrowe odżywianie - mówi. Lekarze popierają takie metody, ale w połączeniu z lekami ochronnymi.
Magda Kazikiewicz, Wirtualna Polska