Lekarka nie pomogła pobitemu pacjentowi, mężczyzna zmarł
Karolina J. - 31-letnia lekarka z karetki zostawiła w domu pacjenta z urazami głowy. Mężczyzna zmarł. Kobieta odpowie za narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Biegli stwierdzili bowiem, że gdyby skierowała go do szpitala, pacjent miałby szanse przeżycia.
07.06.2010 | aktual.: 08.06.2010 09:50
Mężczyzna mieszkał z matką w krakowskiej Krowodrzy. 31 maja 2009 r. został pobity. O godz. 20.40 wezwano karetkę, bo poszkodowany pluł krwią. Zespół pogotowia z Karoliną J. zabrał go do szpitala na oddział ratunkowy.
Ponieważ pacjent był pijany, kazano mu poczekać na zrobienie badań. - Wtedy jednak zaczął się awanturować i wyszedł - mówi rzecznik prokuratury Bogusława Marcinkowska.
Około godz. 22 ktoś zobaczył tego mężczyznę na osiedlu. Leżał na ziemi w nienaturalnej pozycji i jęczał. Sąsiedzi kolejny raz wezwali pogotowie, z tą samą lekarką.
- Stwierdziła ona, że mężczyzna jest pijany i kwalifikuje się do izby wytrzeźwień, choć jego matka nalegała, żeby go zabrać do szpitala. Wygląd syna ją niepokoił - opowiada Marcinkowska. Ostatecznie, kobieta wzięła syna do domu. Rano już nie żył. Przyczyną śmierci był krwiak powstały w wyniku pobicia.
Biegli powołani przez śledczych stwierdzili, że Karolina J., mając wiedzę na temat urazów głowy pacjenta, powinna skierować go do szpitala, a nie autorytatywnie stwierdzać, że jest tylko pijany. Poza tym, opuszczenie przez niego szpitala za pierwszym razem nie powinno mieć dla niej znaczenia w dalszym leczeniu.
Lekarka nie przyznała się do winy. Stwierdziła, że nie można pomóc osobie, która od tej pomocy ucieka. Grozi jej do pięciu lat więzienia.
Przeczytaj również w wydaniu internetowym "Polski Gazety Krakowskiej"
NaSygnale.pl: Z zemsty chciał ukraść renault proboszcza