Ledwo uszła z życiem po tym, jak zaatakował ją...
Rozzłoszczony wielki kangur zaatakował 94-letnią Phyllis Johnson w mieście Charleville w stanie Queensland na północnym wschodzie Australii. Starsza pani broniła się miotłą - napisał dziennik "The Independent" w swym wydaniu internetowym.
29.07.2011 | aktual.: 29.07.2011 08:02
Posiniaczona pani Johnson została zabrana do szpitala, gdzie powiedziała dziennikarzom, że kangur zaatakował, gdy wieszała pranie i rzucił się na nią torując sobie z determinacją drogę przez rozwieszone ubrania. - Myślałam, że mnie zabije - poskarżyła się staruszka, która - choć powalona przez zwierzę na ziemię - zdołała doczołgać się do domu, a jej syn wezwał pomoc.
Według zeznań policjanta, kangur musiał być dwukrotnie spryskany gazem pieprzowym, zanim zrezygnował z zaatakowania przedstawicieli prawa. Odstraszony gazem agresor uciekł, ale został złapany przez pilnujących dzikich terenów strażników i odstawiony do weterynarza.
Napastnik to samiec z gatunku kangurów olbrzymich (czerwonych) największych torbaczy na świecie i największych ssaków Australii. Wyprostowany samiec ma ponad dwa metry wysokości, waży około może osiągnąć 90; może też być agresywny. Młode samce walczą ze sobą "boksując się", stosując zapasy i w ostateczności kopiąc potężnymi tylnymi nogami, podparłszy się ogonem.
Kangury rzadko atakują ludzi, a sierżant Stephen Perkins, szef policji w Charleville powiedział, że nigdy nie słyszał o takim, którego trzeba by odstraszać gazem pieprzowym.