Społeczeństwo"Lecimy na all excuse me do Huragandy". Steward ujawnia szokujące szczegóły pracy na pokładzie

"Lecimy na all excuse me do Huragandy". Steward ujawnia szokujące szczegóły pracy na pokładzie

Być może jedną z konsekwencji podpisania przez prezydenta ustawy ograniczającej dostęp do alkoholu, będzie zakaz sprzedaży trunków w samolotach. Zapytaliśmy stewarda, co w praktyce będzie to oznaczało dla polskich pasażerów. Poznaliśmy też wstrząsające szczegóły pracy w liniach lotniczych.

"Lecimy na all excuse me do Huragandy". Steward ujawnia szokujące szczegóły pracy na pokładzie
Źródło zdjęć: © Twitter
Marianna Fijewska

Prezydent podpisał ustawę ograniczającą dostęp do alkoholu, która może spowodować, że pasażerowie już nigdy nie kupią piwa, ani drinka na pokładzie samolotu. Dlaczego? Zgodnie z nowelizacją, zezwolenia na sprzedaż alkoholu, ma wydawać wójt gminy. W przypadku sprzedaży w ruchu jest to niewykonalne. Internauci wytykają autorom ustawy błąd i krytykują ich nieuwagę. Być może jednak ta luka będzie miała swoje dobre strony. O to, jak wygląda alkoholowa rzeczywistość na pokładach samolotów czarterowych, zapytaliśmy Wojtka – stewarda z dwuletnim doświadczeniem.

Być może już niedługo pasażerowie nie będą mogli pić w trakcie lotów. Zgadzasz się z tym?

Ja uważam, że na pokładzie nie powinno być w ogóle alkoholu! I zapisz to z trzema wykrzyknikami. W samolotach powinno się zabronić picia, a już na pewno w tych samolotach, którymi latają Polacy. Ale boję się, że zakaz sprzedaży może nie pomóc, bo Polacy notorycznie wnoszą na pokład swój alkohol.

Czyli to Polacy są najbardziej znienawidzonymi pasażerami wśród stewardess i stewardów?

Pracownicy linii w całej Europie najmniej lubią Anglików i Polaków. Z tym, że Anglicy piją i głośno się zachowują, ale nie dotyczy to całego narodu, tylko młodych chłopaków, którzy lecą gdzieś się zabawić. A Polacy piją na umór i piją wszyscy.

Kobiety i mężczyźni? Nie ma różnic?

Trudno w to uwierzyć, ale nie ma. Niedawno leciałem na Kubę. Dwie pasażerki, około 40-stki tak się cieszyły, że zaczynają ferie, że już przed lotem musiały walnąć kilka kielichów. Wszyscy podróżni wchodzili na pokład rękawem, który zawsze obejmuje wejście i kawałek samolotu. Jedna z tych kobiet była tak pijana, że w nie trafiła i walnęła w kadłub. Odrzuciło ją i z hukiem upadła o ziemię. A myśmy nie wiedzieli, jak zachować powagę.

Obraz
© Shutterstock.com

Może tak się bały latać, że musiały sobie wcześniej ulżyć?

To jest największy mit, że Polacy piją, bo się boją. Mam do czynienia z pasażerami, którzy mają lęki i wiesz co? Właśnie oni nigdy nie piją. Jedyny powód picia na pokładzie jest taki, że Polacy chcą wcześniej zacząć wakacje. Jadą na przykład na „all excuse me do Huragandy” (bo zdarza się, że i tak to nazywają) i chcą pohulać te kilka godzin wcześniej.

Nie wpuszczacie ich czasem na pokład?

Tak, niedawno, kiedy wracałem z Meksyku, na pokład chciał wejść tak pijany Polak, że ledwo stał. Nie wpuściliśmy go, a on zasnął w poczekalni na lotnisku. Jego żona była strasznie wściekła. Zabrała mu pieniądze, portfel, wszystko. Zostawia tylko paszport i poleciała z nami. Po godzinie lotu dotarło do niej, że jej mąż leży pijany w trupa na lotnisku w Meksyku i ma tylko paszport. Chciała, żeby pilot natychmiast zawrócił, płakała. A myśmy musieli ją uspokajać, bo nic innego przecież nie mogliśmy zrobić.

Wiesz, jaki był finał tej historii?

Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że facet dostał nauczkę.

Obraz
© 123RF.COM | 123rf

Domyślam się, że Polacy irytują załogę, ale czy stwarzają jakieś realne zagrożenie?

Niestety. Polacy podczas dłuższych lotów ZAWSZE palą w WC. Mają przeróżne sposoby, żeby dymu było jak najmniej, ale nie będę o nich mówił publicznie. Do łazienki pasażerowie wchodzą co dwie minuty, więc bardzo trudno jest zidentyfikować palacza i pociągnąć go do odpowiedzialności. Kiedy wchodzimy do łazienki i czujemy dym, musimy natychmiast odszukać niedopałek. Więc grzebiemy w śmieciach, a kiedy go znajdziemy, zamykamy do butelki z wodą. Gdy nie znajdziemy, musimy zalać cały kosz wodą. Nie dość, że to ohydne, to bardzo niebezpieczne. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak łatwo wywołać pożar na pokładzie samolotu. Przecież to jest zamknięta, sucha przestrzeń. A my mamy tylko małe gaśnice.

Pożar w samolocie to ogromne zagrożenie. Zwłaszcza dla tych, którzy są pijani.

To prawda. Ostatnio leciała taka samotna 50-latka. Coś tam sobie popijała, może miała własny alkohol? Kiedy zaczęliśmy schodzić do lądowania, a ciśnienie w kabinie jeszcze urosło, zrobiła się tak nieprzytomnie pijana, że po wylądowaniu nie była w stanie wstać. Poprosiliśmy obsługę lotniska o wózek dla niepełnosprawnych, żeby ją wywieźć. Wiesz, to z jednej strony śmieszne, a z drugiej – gdyby na pokładzie wybuchł pożar, gdyby była katastrofa, to ona spłonęłaby tam żywcem.

Czy w jakiś sposób sprawdzacie pasażerów, czy nie wnoszą swoich trunków?

Kiedy widzimy butelki z alkoholem, możemy je zabrać na czas lotu. Ale w całej Europie wiedzą, że specjalnością Polaków jest tzw. turbo-cola, czyli cola z wódką, albo raczej wódka z colą. Wtedy nie tak łatwo nam zareagować. Raz miałem na pokładzie takiego śmieszka, który jechał z kolegami. Robił się coraz bardziej czerwony i w kółko popijał tę colę. Mówię –„Proszę pana, muszę powąchać pana butelkę z napojem”. On, że nie. Ja na to, że to nasza procedura, chociaż to oczywiście nieprawda, bo robię to nielegalnie. On naburmuszony dał mi butelkę, ja wącham a tam… zwykła cola. Przeprosiłem, ale wiem, że miał gdzieś schowany swój alkohol, tylko mnie przechytrzył.

Obraz
© Shutterstock.com | volkova natalia

Czy zdarzają się wam agresywni pasażerowie?

Niestety tak. Nie jestem długo w tej branży, a znam już mnóstwo strasznych historii od znajomych. Na przykład mojego dobrego kolegę facet poszarpał na pokładzie za to, że nie chciał mu sprzedać alkoholu.

A Ty, bałeś się kiedyś o swoje bezpieczeństwo?

Bałem się. Raz lecieliśmy do Egiptu, na pokładzie była grupka kolesi. Oczywiście mieli gdzieś pochowany swój alkohol ale nie robili burd. Tylko jeden z nich stawał się coraz bardziej pijany i coraz bardziej agresywny. Szefowa pokładu zabrała mu dwie butelki wina, które miał schowane. Krzyknął na nią: „Ty kur..., oddawaj moje butelki!” Ja wtedy powiedziałem: „Grzeczniej!”, a on: „Wyje...ci?”. A facet wielki jak szafa. Wtedy się przestraszyłem.

Ten mężczyzna poniósł jakieś konsekwencje?

Kapitan wydał komunikat, że jeśli w tym momencie się nie uspokoi, opuści pokład w asyście policji, gdy tylko wylądujemy. Podziałało.

Obraz
© Shutterstock.com

A jak w tym wszystkim zachowujecie się Wy- załoga? Trzymacie pozory elegancji, kiedy w koło dzieją się takie rzeczy?

Oczywiście, bardzo się staramy, żeby nasi pasażerowie tak to odczuwali, ale prawda jest taka, że kiedy nikt nie słyszy plotkujemy i przeklinamy na tych, którzy nas wkurzyli. Piloci to samo – wszyscy myślą, że to ludzie z ogromną inteligencją, a tak naprawdę są po prostu zdrowi i mieli dużo pieniędzy, żeby zapłacić za kurs lotniczy. Oni w kokpicie puszczają sobie muzykę, śpiewają i plotkują. Pamiętam, że jeden z pierwszych pilotów, z którym leciałem, zapytał: „Młody, wiesz, czym się różni kokpit od ci..? Tym, że do kokpitu wchodzą tylko same chu...”. Rozumiesz? Później ten żarcik słyszałem jeszcze kilka razy.

O rany, nic nie jest takie, na jakie wygląda…Chciałbyś na koniec zaapelować do pasażerów?

Pewnie, to niepowtarzalna okazja. Ludzie! Nie chlejcie na pokładzie! Idźcie spać, poczytajcie książkę. To dużo przyjemniejsze, a za pijaństwo możecie drogo zapłacić. Pamiętajcie też, że ciśnienie w samolotach powoduje, że alkohol uderza z dwukrotną siłą. Dwa piwa to cztery. Cztery to osiem. Nie ryzykujcie.

Obraz
© Fotolia | WP.PL
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (584)