"Leciał by umrzeć z godnością, a potraktowano go gorzej niż psa"
• Śmiertelnie chory 15-latek o imieniu Napu mieszkał z rodzicami w Polsce
• Kiedy jego stan zdrowia uległ pogorszeniu, rodzice postanowili lecieć z nim do rodzinnego domu - Argentyny
• Lot z międzylądowaniem skończył się koszmarem z powodu braku profesjonalnej opieki na lotnisku Heathrow
• Chłopca położono na podłodze z rurką tracheostomijną. Jak twierdzi fundacja "Gajusz" opiekująca się Napu, chłopiec mógł umrzeć
Napu choruje na śmiertelną chorobę neurologiczną, która wciąż postępuje. Rodzina z Polski wraz z chorym synem udała się w podróż do Argentyny, skąd pochodzi chłopiec. Powodem podróży był pogarszający się stan Napu. Rodzice zadecydowali, by chłopiec ostatnie chwile życia spędził w rodzinnym domu w Argentynie.
Lot planowany był już od kilku miesięcy. Rodzice chłopca nie mieli pieniędzy na specjalistyczny transport medyczny. Podróż odbyła się dzięki linii lotniczej, która zafundowała przelot. Wraz z chłopcem lecieli rodzice, rodzeństwo oraz sanitariusz z fundacji "Gajusz", która opiekuje się Napu.
Podczas międzylądowania w Londynie na lotnisku Heathrow przeżyli dramat. Chłopca położono na podłodze i przez trzy godziny nie podawano nawet wody. Na podłodze spędził siedem godzin. Napu wymaga stałej profesjonalnej opieki, dlatego zachowanie obsługi lotniska jest skandaliczne.
Fundacja "Gajusz" opisała zdarzenie na swojej stronie:
Czy to czwarty świat? Nie... To lotnisko Heathrow Airport. Tak pracownicy międzynarodowego portu potraktowali umierające dziecko Pomimo wielomiesięcznych starannych przygotowań nie byli gotowi na nic! Położyli naszego Napu na podłodze na wiele godzin, nie mieli nawet koca, nie wspominając o noszach czy wózku. Przez trzy godziny nie podali wody! Nie potrafili przetransportować dziecka do samolotu, co spowodowało przedłużenie podróży o DOBĘ! Chłopiec z rurką tracheostomijną, PEGiem, w bardzo ciężkim stanie mógł umrzeć z powodu międzylądowania!!!
Samolot do Buenos Aires, w który rodzina maiła wsiąść, odleciał. W środku znajdowały się bagaże całej rodziny wraz ze specjalną żywnością. Pomógł dopiero przedstawiciel linii lotniczych, którymi lecieli. Chłopiec wyleciał do Argentyny następnego dnia. Niestety, z powodu skandalicznych warunków, w których przebywał, rozchorował się.
W związku ze skandalicznym zachowaniem obsługi lotniska, fundacja zamierza podjąć stosowne kroki prawne w imieniu rodziców chłopca.