PolskaLech Wałęsa: ta książka powinna zostać zmielona

Lech Wałęsa: ta książka powinna zostać zmielona

Krakowski sąd uznał, że spółka Arcana - wydawca książki Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia" - częściowo naruszyła dobra osobiste córki b. prezydenta Anny Domińskiej. Po wyroku sądu Lech Wałęsa powiedział, że książka w 90% zawiera kłamstwa i powinna zostać zmielona.

Lech Wałęsa: ta książka powinna zostać zmielona
Źródło zdjęć: © PAP

19.03.2010 | aktual.: 19.03.2010 13:17

Sąd częściowo uznał powództwo i stwierdził, że do naruszenia dóbr Anny Domińskiej doszło poprzez wpisy w kalendarium książki dat o zarejestrowaniu i wyrejestrowaniu Lecha Wałęsy jako TW SB.

Sąd nakazał wydawcy przeproszenie w ciągu miesiąca córki Wałęsy, usunięcie wpisów w kalendarium w przyszłych wydaniach książki po uprawomocnieniu się wyroku oraz wpłatę 5 tys. zł na rzecz Fundacji "Sprawni Inaczej" w Gdańsku.

Anna Domińska (z domu Wałęsa) żądała od wydawcy opublikowania przeprosin w mediach za zawarte w książce "inwektywy i kłamstwa" na temat swojego ojca. Jak podnosiła, wydana przez spółkę Arcana książka "Lech Wałęsa. Idea i Historia" narusza jej uczucia, wyrażające się szacunkiem i miłością do ojca oraz jej poczucie godności osobistej. Chciała także zakazu druku, rozpowszechniania i sprzedaży komu innemu praw do książki Zyzaka. Domagała się również, aby wydawca za jej krzywdę i cierpienia moralne zapłacił 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji "Sprawni Inaczej" w Gdańsku.

Według niej, książka "Lech Wałęsa. Idea i Historia", oparta na obronionej w czerwcu 2008 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Zyzaka, narusza jej uczucia, wyrażające się szacunkiem i miłością do ojca oraz jej poczucie godności osobistej, rozpowszechnia inwektywy i oszczerstwa dotyczące Wałęsy, wnosząc w ten sposób do sfery publicznej kłamliwe informacje na jego temat.

Córka Wałęsy: mój ojciec nigdy nie był "obszczymurkiem"

Jak podnosiła w pozwie, nawiązując do sformułowań i określeń zawartych w książce, jej ojciec nie jest ani nigdy nie był "obszczymurkiem", nie jest ani nigdy nie był "miałki intelektualnie", ani "nigdy nie był PRL-owskim agentem SB, TW Bolek czy też jakimkolwiek innym agentem", o czym mówi prawomocne orzeczenie Sądu Lustracyjnego.

Sąd uznał, że roszczenie powódki jest w części uzasadnione. Powołał się na szczególną więź emocjonalną i rodzinną, łączącą ją z ojcem i stwierdził, że wydanie książki, w której znajdują się fakty godzące w dobre imię ojca, godzi także w dobra Anny Domińskiej.

Za fakt niezgodny z prawdą uznał sąd wpisane w kalendarium daty zarejestrowania Lecha Wałęsy i wyrejestrowania z rejestru "czynnych agentów SB", "podczas gdy wyrok sądu lustracjnego oczyścił Lecha Wałęsę z tych zarzutów". Zdaniem sądu, "autor książki jako historyk w pracy naukowej powinien przynajmniej przytoczyć to orzeczenie i odnieść się do niego".

- Z treści książki nie wynika, by zapoznał się z tym orzeczeniem. Uznać zatem należy, że autor książki podał w kalendarium nieprawdziwy fakt dotyczący Lecha Wałęsy, a strona pozwana wydała tę książkę zawierającą nieprawdziwe fakty, krzywdzącą niewątpliwie i godzącą w dobra Lecha Wałęsy i jego córki - podał sąd w uzasadnieniu wyroku.

Co do pozostałych epitetów i określeń, które podnosiła córka Wałęsy w pozwie, sąd uznał, iż nie spełniają one przesłanki naruszenia dobra osobistego, ponieważ zostały umieszczone w dopuszczalnym kontekście sytuacyjnym, jakim jest biografia Lecha Wałęsy. "Praca naukowa dopuszcza takie działanie, bowiem celem biografii jest w miarę pełne przedstawienie opisywanej postaci zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym świetle. Autor ma prawo powołując się na źródła opisywać zebrane materiały" - stwierdził sąd. Wałęsa: tylko tyle?

- Tylko tyle? - zapytał dziennikarzy w Gdańsku Lech Wałęsa, zapoznawszy się z treścią wyroku sądu. - Tam 90% rzeczy jest kłamliwych, wymyślonych, po prostu wymyślonych. Czy można bezkarnie wymyślać jakieś fantazje? - pytał b. prezydent. Powiedział, że jego zdaniem książka powinna zostać "całkowicie zmielona albo pokazywana, jak nie należy pisać".

B. prezydent przyznał, że przeczytał tylko fragmenty książki Zyzaka. Jak wyjaśnił, sprawa w krakowskim sądzie nie była jego inicjatywą. - Ja nawet radziłem im zostawić to. Mówiłem: czy nie macie innej roboty, ale dzieci są dorosłe i mają prawo. Ja nie kontroluję tego - powiedział b. prezydent.

Dodał, że gdy ukazała się książka, czekał, że nie córka, ale paru ludzi się obudzi i powie, że nie można czegoś takiego robić. - Ja rozumiem wolność, ale takie pomawianie, takie obrażanie, to ma swoją górną granicę i tu została ona przekroczona. Ale ja się nie będę tłumaczył, nie będę walczył, jak ludzie nie walczą, to ich sprawa - powiedział prezydent.

Wałęsa wyznał dziennikarzom, że nie sądził, iż krakowski proces zakończy się wygraną. - Myślałem, że to jeszcze nie czas na zwycięstwo, ale okazało się, że młodzież ma lepsze pomysły - powiedział i dodał, iż jest pozytywnie zaskoczony, że już dziś można liczyć na opanowanie się co niektórych.

"Apelacja będzie prosta"

Po wyroku mec. Ryszard Raźny, pełnomocnik pozwanej spółki Arcana powiedział, że wyrok jest wewnętrznie sprzeczny. "Książka obraża dlatego, że ojciec powódki jest uznany za agenta, a nie obraża, kiedy rzeczywiście tam zwroty, nad którymi można się zastanawiać, czy nie są obraźliwe. Jest pytanie, na ile orzeczenie sądu może zamknąć badania naukowe - dodał mec. Raźny i zapowiedział, że "apelacja będzie prosta".

Natomiast mec. Ryszard Rydiger, reprezentujący Annę Domińską, powiedział, że chodzi o zaznaczenie w szerokim kontekście publicznym, że pewne fakty, które są nieprawdziwe, nie mogą być podnoszone, albo nie można im nadawać przymiotu naukowości. Jak stwierdził, "jest zmęczony, ale zadowolony" z wyroku, a decyzję o ewentualnej apelacji podejmie po konsultacjach z klientką.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)