Lech Wałęsa: musimy zagłosować "tak", by nas dzieci nie przeklęły
Ja jestem przekonany, że jednak to pokolenie - rzeczywiście biedne, zmęczone, obite, ale ono musi jeszcze się na wyżyny podnieść i zagłosować na "tak", żeby przyszłe pokolenia nas nie wyklęły, że nie wyczuliśmy epoki - powiedział w Sygnałach Dnia były prezydent RP Lech Wałęsa.
04.06.2003 | aktual.: 05.06.2003 09:52
Czy wyobraża Pan sobie taki scenariusz, że nie będzie tej frekwencji wymaganej, by referendum było ważne, czyli 50% plus 1...?
Lech Wałęsa - No to Parlament zadecyduje.
Wtedy Parlament się tym zajmie, ale przyzna Pan, że wtedy ta ranga decyzji, ten mandat to jest już coś innego. To jednak nie społeczeństwo, nie ogół zdecyduje, tylko politycy.
Lech Wałęsa - Dlatego będą dodatkowe kolizje, dodatkowe wymiany rządów i wybory, i tak dalej. No, może to nawet w pierwszym okresie źle będzie wyglądało, ale w drugim może lepiej dobierzemy jednak. I dlatego tutaj się nic nie może stać. Dobrze to zostało ustawione, tylko że, no, smak będzie inny, a Polska potrzebuje dzisiaj nadziei, potrzebuje wiary w siebie, a nie walki bezsensownej. I dlatego lepiej, gdyby jednak społeczeństwo widząc, co się dzieje, że musimy to zrobić, żebyśmy nie robili niepotrzebnej roboty.
Czy "tak" w referendum to jest ta właśnie nadzieja, którą możemy wlać w siebie?
Lech Wałęsa - Nie ma innego rozwiązania. Jeśli zostawimy ten krok następnemu pokoleniu, które nie będzie miało Ojca Świętego, nie będzie miało zwycięstwa "Solidarności" nad komunizmem... Przecież oni nie będą mieli argumentów. Oni nas przeklną, że nie wyczuliśmy epoki, w której żyliśmy. I dlatego ja jestem przekonany, że jednak to pokolenie - rzeczywiście biedne, zmęczone, obite, ale ono musi jeszcze się na wyżyny podnieść i zagłosować na "tak".
Dziś będzie Pan w Krakowie, Panie Prezydencie, na takim spotkaniu środowisk katolickich "Polska w Unii Europejskiej - wartości, tradycja i ideały". Z czym idziemy do tej Unii Europejskiej?
Lech Wałęsa - Proszę pana, no, idzie epoka i teraz pytania są wielkie. Ja jeżdżę dużo po świecie i po Europie i często zadaję pytania: "No dobrze, Europa, ale jaki system ekonomiczny? Jaki system polityczny?". To, z czym dzisiaj mamy do czynienia - i z politycznymi systemami, i ekonomicznymi, to były systemy, zamykały się w granicach państw. Natomiast kiedy granice znosimy, powiększamy, to to wszystko musi ulec zmianie. Jeśli chodzi o system ekonomiczny - nie wytrzyma kapitalizm XXI wieku w tym wydaniu. Trzeba co najmniej w moim przeliczeniu trzy razy powiększyć ilość kapitalistów. I pytanie jest, jak to zrobić, dlatego, że potrzebna jest większa własność, żeby ludzie wiedzieli, że to jest mój zakład, że strajkować to nie można, że złożenie przez antyglobalistów i innych i bicie miasta czy roztrzaskiwanie ulic to nie może być, bo to jest moje. A więc jeśli na fali tego populizmu, demagogii, który dzisiaj wygrywa i to wszędzie, w całej Europie, jeśli nie powiększymy ilości kapitalistów, no to nie przeżyjemy
ekonomicznego XXI wieku.
A z polityką jest podobnie - jeśli będzie tak, że do jednego miasteczka z całego świata zbierze się tysiące ludzi i oni będą przeciw, a mogą być prezydentami, mogą być posłami, mogą zmieniać, mogą swoją mądrość przepisywać na systemy, nie robią tego, a rozbijają miasta. Musi być w każdej ordynacji napisane: Człowieku, jeśli nie chcesz być prezydentem, możesz nie korzystać z demokracji, ale wtedy nie masz prawa do protestu, nie masz prawa przeszkadzać tym, którzy to robią, bo ty też możesz robić, tylko nie chcesz. Jesteś leń, nie chce ci się składek płacić, nie chcesz na zebrania chodzić, nie chcesz programu budować, a na ulicy rozbijasz. To nie jest demokracja. To po pierwsze.
Po drugie: systemy i kadry muszą być ze szkół wyższych. To szkoły mają przygotować programy, a nie ulica. To szkoły mają w pierwszym rzędzie przygotować kadry, a nie ulica. Ulica mogła być, kiedy nie było możliwości, kiedy nie można było się organizować, kiedy byliśmy zamknięcie w krajach, w granicach, to ulica mogła coś tam robić. Jedno państwo się zawaliło, to drugie pozostało. Dzisiaj przy globalizacji, przy kontynentalizacji nie można dopuścić, by ulica rozwiązywała problemy. To trzeba będzie oskarżać szkoły, uniwersytety, że nie przygotowały kadr. Co z tego, że mamy fachowców, jak oni będą porozbijani na ulicach? A więc ważniejsza sprawa jest te wielkie problemy... uczyć i szkolić, niż te drobne, które mogą okazać się bez sensu.
Rozmawiali Rozmawiali Krzysztof Grzesiowski i Wiesław Molak