Trwa ładowanie...

Lech Wałęsa dla WP: rok globalnych rozdań

Szykują się nam w tym nowym roku zmiany i przetasowania symboliczne i realne na świecie. Światowe przywództwo Stanów Zjednoczonych stoi na zakręcie, a skoro przyroda nie znosi próżni, to takie miejsce chętnie niejeden zajmie. I to symbolicznie już niedługo – podczas Olimpiady. Gospodarze będę mieć wiele do powiedzenia światu, a na dokładkę zasypią nas gradem medali. Zobaczymy, jaką świat ma odpowiedź. Tym bardziej liczy się postawa Europy. Nie możemy oddawać pola. A Amerykanie muszą w tym roku mądrze wybrać.

Lech Wałęsa dla WP: rok globalnych rozdańŹródło: AFP
d2zc5ws
d2zc5ws

Nie jestem pesymistą, choć ten scenariusz ze zmianą – nawet symbolicznie - światowego przewodnictwa jest tyle pesymistyczny, co realny. Ważne rzeczywiście pytania stoją przed USA, bo różnie z roli światowego mocarstwa się wywiązuje. Raz lepiej, raz gorzej. Nie brakuje im też pewnych kłopotów wewnętrznych. A nie da się ukryć, że w naszym, cywilizacji chrześcijańskiej, interesie jest, aby jednak miała się Ameryka w miarę dobrze. Nie tylko symbolicznie, ale też ekonomicznie. Każdy kryzys ekonomiczny za oceanem może mocno się odbić w Europie i w Polsce. Trudno przewidywać personalnie zmianę warty w Białym Domu w 2008, ale pewne jest, że zmiana nastąpi. Przede wszystkim zmiana kierunku. Oby dobra. Także dla świata.

Te nowe rozdania mają jeszcze kilka innych płaszczyzn zgodnie z globalnymi zasadami funkcjonowania świata. Oprócz samej symboliki sporo do powiedzenia ma ekonomia. Czy tego chcemy, czy nie. I tu okazuje się, że jako Europa nie stoi wcale na straconej pozycji. Broni się europejska waluta, a nawet zwycięża ostatnio batalię z wszechwładnym do tej pory dolarem amerykańskim. Niech to jednak nie będzie bratobójcza walka, na której skorzysta ktoś trzeci. Ten mechanizm i sukces Euro pokazuje, jak mocno procentuje jedność, solidarność i współpraca. I dobre narzędzie do tego. Europa traciłaby z roku na rok na światowym znaczeniu bez takiego spoiwa, a tak mamy szanse w wyścigu o przyszły świat. To też szansa dla Polski. Musimy jak najszybciej wprowadzić ten współczesny oręż u nas. Nie oznacza to łatwego zadania i wyrzeczeń, ale w każdym wyścigu wyrzeczenie podejmować trzeba. Chińczycy coś o tym wiedzą. My nie wygramy z nimi ilością, wielkością, samodyscypliną. Ale możemy mieć przewagę w jakości, w sprycie i tradycji.
Nad tymi przewagami powinniśmy pracować i budować właśnie na tym, co nas odróżnia i wzmacnia. Także z Ameryką. Nie przeciw, chociaż w zdrowej konkurencji.

Wcale nie jest w naszym interesie, aby Ameryka słabła. Nie kto inny, ale właśnie Stany gwarantują na świecie równowagę. Nawet, jeśli to robią brzydko, nawet, jeśli mamy wątpliwości co do Iraku czy Afganistanu. Taką cenę tej względnej stabilności musimy płacić. A tak naprawdę to stabilność, jakiej nigdy w dziejach świat nie zaznał. To wysoka cena, ale wolę nie myśleć o cenie bez takiego przywództwa, bez tego ciężaru. Nie od dziś mówię o potrzebie powołania realnej władzy globalnej z legitymacją świata, zanim ktoś zrobi to za nas. Na razie robią to za nas i z nami Stany. Jak będzie dalej? Jak będzie po zmianie warty w USA?

To pytanie też dla nas, Polaków, jak ten ważny sojusz dalej układać. Mamy do Amerykanów naturalną sympatię, czasem z wzajemnością, i to dobrze, ale co z tego wynika. Od lat nie możemy wywalczyć zniesienia wiz, choć to tylko symbol. Powinniśmy powalczyć o znacznie więcej. Jesteśmy im pomocni – też we własnym interesie - ale nie mamy nic poza miłą atmosferą. Może czas równoważyć ten sojusz innymi, mniejszymi, budować lepszą więź w naszym regionie, myśleć lepiej o sąsiadach. Czy kogoś lubimy czy nie, róbmy po prostu dobre interesy, które dają dobrobyt i bezpieczeństwo. I lepszą pozycję wyjściową i - nie oszukujmy się - przetargową – w miłej przyjaźni z USA.

d2zc5ws

Na naszym podwórku też może przechylić się szala przywództwa Rzeczpospolitej. Pomiędzy premierem i prezydentem. Ale to nie tylko nasza lokalna potyczka. Tak to już jest, że lokalizm ma swoje odniesienia globalne. I na odwrót. Co by się nie działo musimy przecież mieć jednolite stanowisko na arenie międzynarodowej. Nie możemy dać nawet sygnału komukolwiek, że u nas są różnice wewnętrzne, bo mniejsi i więksi przyjaciele wykorzystają to na swoją korzyść. Jeśli już, to załatwiajmy takie sprawy we własnym gronie. Jest to nie do uniknięcia, bo wiadomo, że jeden i drugi ośrodek władzy – dla różnych powodów i różnych motywacji – z perspektywy pt. „Wybory 2010” przecież i tak nie zrezygnuje. Są jednak sprawy, w których obie strony muszą się wznieść ponad swoje ambicje i cele! Są do załatwienia ważne sprawy Polski.

I tego życzę Wam i sobie! Polsce. W tym Nowym Roku.

Lech Wałęsa dla Wirtualnej Polski

d2zc5ws
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2zc5ws
Więcej tematów