Lech Wałęsa dla WP.PL: mam nadzieję, że dotrze hasło "Białoruś, obudź się!"
Z dumą i nadzieją wręczyłem nagrodę swojego imienia na ręce pani Natalii Pinczuk przyznanej białoruskiemu opozycjoniście Alaksandrowi Bialackiemu. Z dumą, że czynię to jako obywatel wolnej i demokratycznej Polski, o którą walczyliśmy tak, jak walczą dziś Białorusini. Z nadzieją, że i oni dożyją wolnej i demokratycznej Białorusi. Tak też spłacam nasz polski dług wdzięczności dla tych, którzy przed laty nas wspierali. To dzięki nim my
może wspierać innych o wolność walczących.
Jeden tylko miałem problem, jak naszym białoruskim przyjaciołom wytłumaczyć uliczną demonstrację pod hasłem „Obudź się, Polsko”. Bo jak wyjaśnić ludziom, którzy cierpią w wiezieniach, którzy walczą o najmniejsze choćby skrawki wolności, że w wolnej i demokratycznej Polsce na ulicach uprawia się politykę i szermuje hasłami takimi, jak wolność i prawda. Takimi zachowaniami nie dajemy najlepszego świadectwa o nas samych, posuwając się do zachowań, które z demokracją niewiele mają wspólnego.
Na twarzach domorosłych rewolucjonistów, których nie widziałem 30 lat temu w walce, nie było widać tej dumy z naszej wolności i naszego zwycięstwa. I nie mówię wcale o tych zwykłych ludziach, którzy idą za takim wezwaniem. Oni mają prawdziwe codzienne problemy, mogło im się w życiu nie udać. Mówię o tych, którzy takie problemy i frustracje ludzkie podpalają i wykorzystują politycznie. Oni nie proponują mądrych rozwiązań, lepszych koncepcji. Oni nie mają argumentów. Jedyny ich argument to wzniosłe hasła i szumne uliczne zapowiedzi. Nie chcą widzieć, że w wolnej i demokratycznej Polsce - to też podważają - najprostszym sposobem walki politycznej, takim o którym marzy Aleksandr Bialacki i jego przyjaciele, to kartka wyborcza. Gdyby tu był, pewnie by powiedział do demonstrantów: „Kochani, zobaczcie gdzie jesteście, macie wolność, macie nieprawdopodobne możliwości w swoim kraju, a wy, co?! Trwonicie Wasze wielkie Solidarnościowe zwycięstwo, tracicie energię na pochody i polityczne zadymy. Weźcie się do roboty,
korzystajcie z wolności, lepiej wybierajcie i szukajcie lepszych rozwiązań”. Niech mi wybaczy, nasz przyjaciel Aleksandr, że wchodzę w jego myślenie, ale jego mądrość i walka takie słowa podsuwają.
Aleś Bialacki walczy o wolność od lat i czyni to możliwymi sposobami, rozumiejąc uwarunkowania. Wie, że potrzeba wielkiej pracy, obudzenia ducha. Wie, że trzeba zarazić swoich rodaków marzeniem o wolności, bo żadnemu narodowi narzucić wolności się nie da. I za taką pracę płaci wysoką cenę, doznaje prześladowań, karany jest więzieniem. Nie poddaje się i nie wyzbywa się nadziei o wolności i demokracji w swojej ojczyźnie. Wolności i demokracji, którą dziś u nas tak łatwo się podważa.
W świetle takich losów i takiej walki nadzwyczaj cyniczne, a nawet śmieszne są te niby/rewolucje organizowane przez demagogów i populistów, spóźnionych na prawdziwą rewolucję, nie zdających sobie sprawy z tego, jak łatwo można podpalić kraj. A cel widać jeden - przejęcie władzy, dorwanie się do pańskiego stołu, nie patrząc na koszty. Brak w tym odpowiedzialności za państwo w trudnym momencie. Brak powagi i zrozumienia, także dla błędów naszego młodego demokratycznego państwa, które jednak nie bez trudów idzie jakoś do przodu. Brak koncepcji lepszych rozwiązań. A słychać tylko hasła dobre na czasy walki, aktualne raczej w takich krajach, jak Białoruś. Ale problem w tym, że żadnemu z tych odważnych dziś na ulicach Warszawy, nie starczyłoby odwagi, żeby wykrzyczeć je ramię w ramię z Alesiem Bialackim na ulicach Mińska. Tu odwaga rewolucyjna najczęściej się kończy, a w walce zostają nieliczni. Jestem więc dumny, że Białorusinom przypomnieliśmy, że jesteśmy z nimi. I mam nadzieję, że tam dotrze hasło "Białoruś,
obudź się!".
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski