Lech Wałęsa cofnął pozew wobec Lecha Kaczyńskiego
Lech Wałęsa cofnął pozew wobec Lecha Kaczyńskiego za określenie historycznego lidera "Solidarności" mianem agenta SB o kryptonimie Bolek. Cofnięcie pozwu nastąpiło 13 kwietnia. Proces musiałby i tak być umorzony wobec śmierci Prezydenta w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia.
Sąd Apelacyjny w Warszawie miał rozpatrywać odwołanie prezydenckiego prawnika od decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie, który w grudniu 2009 r. nie odrzucił pozwu Wałęsy. Sąd okręgowy oddalił wniosek prezydenckiego prawnika o odrzucenie pozwu uznając, że fakt, iż prezydent RP podlega odpowiedzialności w sprawach karnych przed Trybunałem Stanu, nie wyklucza jego odpowiedzialności cywilnej. Ponadto sąd uznał, że pozwanym "jest osoba fizyczna, a nie prezydent jako organ sprawujący władzę".
Ten precedensowy proces między byłym a obecnym Prezydentem RP ruszył w listopadzie 2009 r. Wniosek o odrzucenie pozwu, bez merytorycznego badania sprawy, złożył z uwagi na "niedopuszczalność drogi sądowej" pełnomocnik L. Kaczyńskiego mec. Rafał Kos. Podkreślał on, że za działania w związku ze swą funkcją prezydent może odpowiadać tylko przed TS, a nie przed sądem.
Pełnomocnik Wałęsy mec. Ewelina Wolańska mówiła, że inkryminowana wypowiedź nie należy do urzędowych funkcji prezydenta, za których naruszenie mógłby odpowiadać on przed TS. - To nie był wywiad ściśle polityczny; to był prywatny pogląd pana Lecha Kaczyńskiego na temat pana Wałęsy - dodała. Mec. Kos replikował, że "pozwany - podejmując opisane w pozwie zachowania - działał nie jako osoba prywatna, lecz jako organ państwa, Prezydent RP". - Sprawa jest prosta. Pozew został wycofany z powodów prawnych. Proces nie może się przecież toczyć z powodu śmierci pozwanego, czyli Prezydenta Lecha Kaczyńskiego - powiedziała pełnomocnik Wałęsy, Ewelina Wolańska.
W grudniu 2009 r. sędzia Anna Falkiewicz-Kluj podkreśliła, że zgodnie z konstytucją prezydent odpowiada przed TS w przypadku naruszenia ustawy zasadniczej, innej ustawy bądź popełnienia przestępstwa. - Nie obejmuje to jednak wykonywania przez sądy powszechne wymiaru sprawiedliwości w zakresie spraw cywilnych, a w tym możliwości dochodzenia przez prezydenta roszczeń przeciw innym osobom, jak również możliwości dochodzenia takich roszczeń przeciw prezydentowi - uzasadniała. Sąd podkreślił, że przed Trybunałem Stanu nie jest możliwe dochodzenie roszczeń cywilnych.
- Gdyby więc przyjąć koncepcję, że osoba prezydenta w ogóle nie odpowiada przed sądami powszechnymi, bo przysługuje jej całkowity immunitet, to uznalibyśmy, że osoba ta w ogóle nie odpowiada cywilnie. Prowadziłoby to w konsekwencji do uznania, że prezydenta nie można pozwać np. o rozwód z jego winy, alimenty, o wydanie rzeczy czy zapłatę długu - mówiła sędzia. - W państwie prawa, jakim jest Rzeczpospolita Polska, nie jest możliwe, w ocenie sądu, absolutne wyłączenie odpowiedzialności żadnej osoby, nawet jeżeli tą osobą jest prezydent - podkreśliła.
- Powoływane przez stronę pozwaną postanowienie sądu o odrzuceniu pozwu dotyczące kwestii, gdy Lech Wałęsa jako prezydent został pozwany przez Jarosława Kaczyńskiego miało miejsce w 1995 r. ta data świadczy o tym, że nie miały wówczas zastosowania przepisy ustawy o Trybunale Stanu obowiązujące w chwili obecnej - dodała sędzia. J. Kaczyński mówił, że skoro on nie mógł przed laty wytoczyć procesu prezydentowi Wałęsie, to teraz podobnie sąd powinien postąpić w sprawie wytoczonej przez Wałęsę.
Przedmiotem pozwu był wywiad Lech Kaczyńskiego z czerwca 2008 r. dla Polsatu. Rozmowa dotyczyła mającej się wtedy ukazać książki historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa", którzy napisali, że w pierwszej połowie lat 70. Wałęsa miał być agentem gdańskiej SB. Na słowa dziennikarki, że Wałęsa jest naszym autorytetem i nie należy atakować go w taki sposób, Lech Kaczyński odparł, że "demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda, nawet jeżeli jest trudna". Dopytywany, czy Wałęsa był agentem "Bolkiem", odparł, że wie o tym niezależnie od lektury książki, której jeszcze nie czytał.
Wałęsa wiele razy zaprzeczał, by był "Bolkiem". Jego pozew o ochronę dóbr osobistych wnosił, by prezydent odwołał swe słowa - jako niezgodne z prawdą - na antenie Polsatu między godz. 21 a 22. Ponadto pozew formułował żądanie "zaniechania takich wypowiedzi w przyszłości" oraz zapłaty Wałęsie przez Lecha Kaczyńskiego 100 tys. zł zadośćuczynienia. W pozwie przytoczono wyrok Sądu Lustracyjnego z 2000 r., w którym za prawdziwe uznano oświadczenie lustracyjne Wałęsy, że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL.