"Lech Wałęsa był o krok od utrzymania prezydentury"
- Gdyby dwadzieścia lat temu rząd Hanny Suchockiej nie upadł jednym głosem, a prezydent Lech Wałęsa nie rozwiązał sejmu, polska historia potoczyłaby się zupełnie inaczej – przekonuje w rozmowie z "Wprost" prof. Antoni Dudek, historyk.
10.06.2013 | aktual.: 10.06.2013 12:53
- Mija dwadzieścia lat od rozwiązania sejmu przez Lecha Wałęsę, w wyniku przegłosowania wotum nieufności dla rządu Hanny Suchockiej. To był jeden z kluczowych momentów w dziejach III RP, a wynikł z przypadku. Z tego, że jeden poseł nie dotarł na głosowanie, bo wotum nieufności przeszło właśnie jednym głosem. Dlatego to akurat zdarzenie może być wdzięcznym polem dla tzw. historii alternatywnej. Co by pana zdaniem się stało, gdyby 28 maja 1993 roku sejm nie uchwalił wotum nieufności wobec rządu?
Prof. Antoni Dudek:Jako historyk jestem sceptyczny wobec historii alternatywnej, ale w realiach 1993 roku można rzeczywiście mówić o innym rozwoju wydarzeń. Gdyby rząd Suchockiej przetrwał wtedy i przetrwał potem do końca kadencji, czyli do 1995 roku, stałby się beneficjentem koniunktury gospodarczej. Która właśnie się zaczynała, a pomogła w rezultacie rządzącemu od 1993 roku gabinetowi SLD-PSL.
Rząd Suchockiej wprowadził bowiem podatek VAT, którego efekty były znacznie większe, niż oczekiwano. Stąd w następnych latach były możliwe podwyżki dla sfery budżetowej. A to właśnie brak tych podwyżek był praźródłem wniosku posłów "Solidarności" o wotum nieufności. Rząd rzeczywiście mógł przeżyć to głosowanie, bo spośród ugrupowań go wspierających dwóch posłów ZChN nie zagłosowało – były minister sprawiedliwości Zbigniew Dyka, który się spóźnił na głosowanie i posłanka Bogumiła Boba, która zrobiła to świadomie. W efekcie Lech Wałęsa rozwiązał sejm, a przedterminowe wybory wygrały SLD i PSL.
Gdyby ten rząd dotrwał do 1995 roku, ugrupowania postsolidarnościowe utrzymałyby się przy władzy?
Tego nie wiem. Prawdopodobnie trend był taki, że ugrupowania postsolidarnościowe władzę by i tak straciły. Rząd Suchockiej był wspierany przez osiem partii, które były ze sobą skonfliktowane. Może jedynie ta porażka byłaby mniej dramatyczna. Bo przecież wybory w 1993 roku były gilotyną dla całej rozdrobnionej prawicy. Były to pierwsze wybory, w których obowiązywał 5-procentowy próg wyborczy dla partii i 8-procentowy dla koalicji. To wyeliminowało z kolejnego sejmu wszystkie partie współtworzące rząd Suchockiej, z wyjątkiem Unii Demokratycznej.
Także te, które poparły wniosek o wotum nieufności – Porozumienie Centrum i "Solidarność".
Tak. Ale w efekcie sejm II kadencji z lat 1993-97 był sejmem ewidentnie przechylonym w lewo. SLD w wyborach uzyskało 20 procent głosów, a miało w sejmie blisko 40 procent mandatów. PSL otrzymało podobny bonus. Kiedyś zrobiłem symulacje, co by było, gdyby partie wspierające rząd Hanny Suchockiej wystawiły wspólną listę wyborczą. Wyszło mi, że takie ugrupowanie otrzymałoby prawie 200 mandatów i byłoby silniejsze od SLD. Ponieważ poszli odrębnie, nie dostali nic.
W 1995 roku dochodził jeszcze jeden czynnik. Razem w wyborami parlamentarnymi byłyby prawdopodobnie wybory prezydenckie. Jak by to wpłynęło na wynik tych ostatnich? Lech Wałęsa i tak przegrałby z Aleksandrem Kwaśniewskim czy mógłby utrzymać prezydenturę?
Lech Wałęsa był o krok od utrzymania prezydentury. Gdyby nie słynna debata telewizyjna, szczególnie ta pierwsza, z Aleksandrem Kwaśniewskim, być może by wygrał. Ale szanse Wałęsy w takich połączonych wyborach byłyby akurat mniejsze. Po to przecież Wałęsa na początku 1995 roku obalał Pawlaka, by zrobić premierem Kwaśniewskiego i utrudnić mu wygraną w wyborach prezydenckich.
(...) Trzeba jednak pamiętać, że to właśnie Wałęsa ponosi największą odpowiedzialność za upadek obozu postsolidarnościowego. Dlatego, że nie zrobił po wyborach w 1990 roku tego, co Tadeusz Mazowiecki po przegranych przez siebie wyborach prezydenckich. Mazowiecki stworzył Unię Demokratyczną, którą zagospodarowała lewą stronę obozu postsolidarnościowego. Gdyby Wałęsa po wygranych wyborach skonsolidował obóz swoich zwolenników, to prawdopodobnie miałby najsilniejszą partię lat 90.
Więcej na Wprost.pl