Lawina we Włoszech. 38-letni mężczyzna przeżył, bo wyszedł na chwilę z budynku. W hotelu została jego żona i dzieci
Lawina zasypała hotel w Apeninach w środkowych Włoszech. Trwa akcja ratownicza. Jedna z ocalałych osób przeżyła, bo wyszła na chwilę do samochodu. To 38-letni kucharz Giampaolo Parete. - Moja żona i dwoje dzieci zostało w hotelu - powiedział ratownikom. Ich los nie jest znany. W budynku w momencie katastrofy było 30 osób.
- Uratowałem się, bo wyszedłem po coś do samochodu. Straciłem wszystko. W hotelu została moja żona Adriana i dwoje dzieci: sześcioletnia Ludovica i ośmioletni Gianfilippo - powiedział "Corriere Della Sera" 38-letni latek, który był na zimowych wakacjach z żoną, córką i synem. To najprawdopodobniej on wysłał do służb i wiadomość za pośrednictwem komunikatora internetowego: "Ratunku, umieramy z zimna!".
Lawina zeszła na hotel w masywie Gran Sasso we Włoszech, są ofiary
Spod gruzów hotelu, na który zeszła lawina w środkowych Włoszech, wydobyto ciało pierwszej ofiary. Prowadzący akcję ratunkową mówią o około 30 osobach zaginionych.
W hotelu na wysokości 1200 m n.p.m. w masywie Gran Sasso w Apeninach w momencie zejścia lawiny było 30 osób. 22 gości, w tym również dzieci i ośmiu pracowników. Uratowano dwie osoby. Stan jednej z nich jest poważny, ale nic nie zagraża jej życiu. 38-letni mężczyzna pierwszy wzywał przez telefon pomocy, mówiąc o ogromnej tragedii. Pod gruzami budynku została jego żona i dwoje dzieci.
Do sytuacji we Włoszech odniosło się już polskie MSZ. - W związku z trzęsieniem ziemi we Włoszech Ambasada RP w Rzymie pozostaje w kontakcie z lokalnymi władzami i na bieżąco monitoruje sytuację. W chwili obecnej nie mamy informacji o poszkodowanych obywatelach polskich - powiedziało Wirtualnej Polsce biuro rzecznika Prasowego MSZ.