Lawina pod Rysami: "Opiekun nie zawinił"
Rodzice tyskich licealistów, którzy zginęli w zeszłym roku w lawinie pod Rysami, nie obarczają winą za śmierć swoich dzieci opiekuna wyprawy. Przed Sądem Okręgowym w Katowicach trwa druga rozprawa w procesie 60-letniego Mirosława Sz., nauczyciela geografii w tyskim liceum, który prowadził młodzież w góry w styczniu ubiegłego roku. Podczas tragicznej wyprawy w Tatry zginęło osiem osób.
Przesłuchani dotąd świadkowie to rodzice tragicznie zmarlych licealistów. Większość z nich nie obciążała winą za tragedię Mirosława Sz. "Chcę oświadczyć, że nie rościmy sobie żadnych pretensji do pana Mirosława" - powiedział przed sądem ojciec jednej z ofiar.
Mirosław Sz., któremu prokuratura stawia zarzut nieumyślnego przyczynienia się do katastrofy, nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Podczas pierwszej rozprawy oskarżony po odczytaniu aktu oskarżenia przez kilka godzin składał wyjaśnienia i odpowiadał na pytania sądu. Dziś po zakończeniu składania wyjaśnień sąd zaplanował rozpoczęcie przesłuchań świadków. Nauczycielowi grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Do tragedii doszło 28 stycznia ubiegłego roku. Lawina porwała członków Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion" działającego przy I LO w Tychach. Był to najtragiczniejszy wypadek w historii polskich Tatr.