PolskaLasek: gdyby w Smoleńsku był zamach, raport komisji miałby jedną stronę

Lasek: gdyby w Smoleńsku był zamach, raport komisji miałby jedną stronę

Gdyby doszło do zamachu, raport komisji badającej katastrofę smoleńską liczyłby najwyżej jedną stronę - mówił Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, członek tzw. komisji Millera. Podkreślał, że wypadków lotniczych nie bada się w świetle kamer.

Lasek: gdyby w Smoleńsku był zamach, raport komisji miałby jedną stronę
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak

Lasek, obecny przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wziął udział w spotkaniu z udziałem cywilnych i wojskowych ekspertów. Przypomnieli ustalenia komisji Millera. Odpowiadali też na pytania dotyczące m.in. prezentowanej przez parlamentarny zespół ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M hipotezy, że w Smoleńsku doszło do zamachu.

"Raport byśmy zakończyli na pół strony"

Lasek przypomniał, że opublikowany w lipcu 2011 r. raport końcowy komisji Millera powstał po to, by wydać zalecenia profilaktyczne dla lotnictwa. - Wynik prac komisji - z całym szacunkiem dla wszystkich - nie jest skierowany do społeczeństwa. Wynik prac komisji jest skierowany do ludzi lotnictwa - tych, którzy dbają o bezpieczeństwo, wykonując loty pasażerskie czy wojskowe - podkreślił Lasek.

- Badanie wypadków lotniczych nigdy nie jest prowadzone w świetle kamer. Powinno być prowadzone w zaciszu laboratoriów badawczych, na miejscu zdarzenia i z reguły tak jest, że tego typu działania nie są specjalnie nagłaśniane - powiedział Lasek.

Ubolewał, że milczenie członków komisji, którzy przez półtora roku nie wracali do tematu katastrofy, przyczyniło się do tego, że według sondaży jedna czwarta Polaków wierzy, że w Smoleńsku doszło do zamachu. - Jakby to był zamach, to by dla nas nie było tam pracy. Raport byśmy zakończyli na pół strony, może na jednej stronie, bo tu nie ma absolutnie możliwości zadziałania jakiejkolwiek profilaktyki - podkreślił. Przypomniał, że komisja Millera po analizie zapisów rejestratorów pokładowych, śladów na miejscu katastrofy i szczątków rozbitego samolotu nie znalazła niczego, co by wskazywało na eksplozję materiałów wybuchowych.

Pytany, czy spotka się z zespołem Macierewicza, Lasek po raz kolejny powiedział, że nie będzie rozmawiał z politykami. - Badanie wypadków lotniczych jest po pierwsze odseparowane od polityki. Niestety, zespół parlamentarny jest złożony z samych polityków. Z żalem muszę to też stwierdzić, że ostatnie wypowiedzi pana prof. Wiesława Biniendy i pana dr. Kazimierza Nowaczyka (specjalistów zespołu Macierewicza) bardziej przypominają manifest polityczny niż wypowiedzi ekspertów. Proszę sobie obejrzeć końcówkę filmu pani Anity Gargas - powiedział Lasek.

"Odpowiedzi - w internecie"

Przewodniczący PKBWL zapowiadał wcześniej, że w styczniu może zacząć działać zespół ekspertów, który wyjaśniałby opinii publicznej kwestie związane z wypadkiem. Ma on przypominać ustalenia komisji Millera oraz proces, który doprowadził do wyciągnięcia przez nią takich, a nie innych wniosków. Odpowiedzi na pytania osób, które mają wątpliwości co do przebiegu katastrofy, miałyby pojawiać się na specjalnej stronie internetowej.

- Będziemy tę stronę prowadzili, mam nadzieję, przez najbliższych kilka miesięcy. Chciałbym, żeby to było do zakończenia pracy przez prokuraturę - powiedział Lasek.

W grudniu Lasek mówił m.in., że czeka na opinie prawników, którzy mieliby zatwierdzić tryb działania zespołu oraz odpowiedzieć na pytanie, czy eksperci mieliby dostęp do materiałów komisji, które po zakończeniu jej prac, w lipcu 2011 r., trafiły do archiwum. W zeszłym tygodniu Lasek mówił, że eksperci doszli do wniosku, że mogą pracować bez dostępu do materiałów archiwalnych.

W ubiegłym tygodniu Lasek powiedział też, że zespół działa nieformalnie od dłuższego czasu. - Na razie jest to zespół społeczny, inicjatywa oddolna - wyjaśniał.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1851)