"Langenort" zostaje w porcie
Załoga holenderskiego statku aborcyjnego
"Langenort" zrezygnowała z planowanego na poniedziałkowe
popołudnie wyjścia w morze z portu we Władysławowie.
"Statek chciał wyruszyć w rejs o godzinie 13. Kiedy nasza ekipa weszła na pokład, aby dokonać odprawy granicznej, załoga 'Langenorta' zrezygnowała z opuszczenia portu ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne" - powiedział rzecznik prasowy Morskiego Oddziału Straży Granicznej kmdr Grzegorz Goryński.
Według kapitana portu we Władysławowie Kazimierza Undro, pogoda jest "względna", chociaż kilka jachtów chcących płynąć z portu w zachodnim kierunku, w związku z zapowiedzią silnego wiatru, zrezygnowało z wyjścia w morze.
Na polecenie prokuratury władysławowska policja rozpoczęła w poniedziałek przesłuchania załogi statku. Są one związane z prowadzonym od piątku prokuratorskim postępowaniem przygotowawczym w sprawie "przechowywania zakazanych w Polsce tabletek wczesnoporonnych w celu wprowadzenia ich do obrotu".
"Czy te osoby zostaną dzisiaj przesłuchane wszystkie, czy też w ciągu kilku dni, jest to sprawa techniczna policji" - powiedział szef Prokuratury Rejonowej w Pucku, Witold Niesiołowski. Zapowiedział też przesłuchanie kolejnych świadków w związku z toczącym się postępowaniem.
Prokuratura podejrzewa, że niedozwolone w Polsce środki wczesnoporonne Cytotec i Mifegyne, które były na pokładzie "Langenorta", wprowadzono do obrotu na terenie naszego kraju podczas rejsu jednostki w ubiegły czwartek.
Kiedy statek powrócił do portu we Władysławowie po pierwszym, czwartkowym rejsie, okazało się, że na pokładzie jest o 12 mniej tabletek wczesnoporonnych Mifegyne, a także ubyło innych farmaceutyków. W sobotę "Langenort" po raz drugi wypłynął w rejs poza polskie wody terytorialne. Tym razem w czasie rejsu ubyły cztery tabletki Mifegyne.