„Lalka” z powielacza
Łódzki Związek Nauczycielstwa Polskiego uznał, że Prus i Reymont to antysemici, i chce ich za to ukarać. Naukowcy zastanawiają się, co padło na mózg związkowcom.
14.02.2008 | aktual.: 14.02.2008 10:03
Niełatwe jest życie małego Polaka. Nie dość, że jego ulubiony teletubiś o mały włos nie został w ubiegłym roku gejem, nie dość, że ukochane smerfy, które właśnie w Europie obchodzą 50. urodziny, okazały się – zdaniem watykańskiego profesora – zakamuflowaną lożą masońską, o czym świadczy najdobitniej czerwona czapeczka Papy Smerfa. Nie dość, że księża na Podhalu, jak też w Bielsku-Białej, pod groźbą mąk piekielnych zakazują właśnie małym i większym Polakom sięgania po ostatnią część Harry’ego Pottera, bo to satanista, okultysta i nicpoń.
Jakby tego było mało, to jeszcze Jadwiga Tomaszewska, wiceprezes zarządu ZNP w Łodzi, z poparciem wielu swoich kolegów, postanowiła właśnie przeczytać „Lalkę” (tę od Bolesława Prusa)
. I potem bardzo się zdenerwować. Brzydkimi słowami, które znalazła w powieści, do której czytania polskich uczniów zmusza się od dziesięcioleci.
Umierałbym ze śmiechu
Jadwiga Tomaszewska skrupulatnie wypunktowała w „Lalce” inwektywy. Punkt pierwszy: „Poszły parchy! Won!”. Punkt drugi: „Jak te kanalie Żydy cisną się”. Następne punkty – jeszcze gorsze.
Na wyliczance wiceszefowa łódzkiego ZNP nie poprzestała. Dziś apeluje do polskich nauczycieli, by zbuntowali się przeciw Prusowi i innym. Żeby zorganizowali wielką i głośną debatę, która przyniesie odpowiedź na istotne dla Polaków pytanie: czy nasza młodzież nie zaraża się antysemityzmem ze szkolnych lektur? W debacie, według Tomaszewskiej, powinni wziąć udział również literaturoznawcy.
– Nie wiem, czy byłbym w stanie debatować, bo umierałbym ze śmiechu – ocenia profesor Jakub Malik, szef Katedry Literatury Pozytywizmu i Młodej Polski na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, znawca twórczości Prusa.
– Doprawdy wystarczy uważnie przeczytać „Lalkę”, by zrozumieć, że twórca największej polskiej powieści realistycznej opisuje jedynie rzeczywistość, która go otacza – wyjaśnia profesor. – Określenia padające w powieści są odzwierciedleniem XIX wiecznego sposobu mówienia o Żydach przez zwykłych ludzi. Na tym właśnie polegał geniusz Prusa, który jak nikt inny potrafił opisać słowem prawdę swoich czasów. To była prawda wielowymiarowa, złożona z wielu głosów i wielu bohaterów, w tym tak niezwykłych i pięknych postaci o żydowskim pochodzeniu jak doktor Szuman czy stary Szlangbaum. Co więcej – zdaniem Jakuba Malika – Prusowi bliżej niż do antysemitów było do syjonistów. Autor „Lalki” uważał bowiem, że Żydom należy się ich państwo, że zasłużyli na swój raj, Syjon lub Izrael.
Tymczasem na czarnej liście Tomaszewskiej znalazł się również noblista Władysław Reymont. Ten od „Chłopów”. To kara za to, że w „Chłopach” wpisał wypowiedź: „Psiakrew, Żydzie, bo cię zakatrupię”. W związku z tym ZNP postuluje, by także Reymonta zweryfikować, a potem przesunąć. W najlepszym razie do lektur nieobowiązkowych. – Chętnie przyznałbym Nobla tym, którzy mają takie pomysły, tyle że Nobla w kategorii nadzwyczajnej obcesowości – mówi profesor Bogusław Dopart, znany badacz literatury z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Odrzucając z kanonu szkolnego Prusa czy Reymonta, twórców, którzy byli nie tylko wybitnymi obserwatorami rzeczywistości, ale też ludźmi o otwartych umysłach, w żadnym wypadku antysemitami, odrzucilibyśmy tym samym nasze dziedzictwo języka i kultury.
Dla Doparta pomysły ZNP są nawet nie tyle obcesowe, ile groźne. – Pachną ideologią, patologią społeczeństwa zamkniętego, w którym nie ma miejsca na wolną wymianę myśli i słów – dodaje naukowiec. – Świadczą też o braku elementarnej świadomości, czym jest literackie poznawanie świata i na czym opiera się powieściowa narracja.
Dla was igraszka
Związek Nauczycielstwa Polskiego postanowił tymczasem zamienić słowa w czyny. Nie zamierza jeszcze wyjść na barykady, na razie pracuje nad pismem do szefa MEN, w którym będzie się domagać usunięcia z lektur szkolnych nie tylko Prusa i Reymonta, ale także – być może – innych antysemitów. W tym Zygmunta Krasińskiego i Williama Szekspira. Tego od „Hamleta”. I „Kupca weneckiego”, który przesycony jest antysemityzmem. I „Makbeta”, w którym wiedźma wymienia język Żyda jako składnik piekielnej receptury.
– Takie akcje i apele sprawiają, że uczniom usuwa się grunt spod nóg – oburza się doktor Tomasz Ochinowski, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Wszystko staje się względne, także kultura, w której się kształtują. Nie ma w niej już pewnych wartości ani autorytetów. Wczoraj zły i głupi był Gombrowicz, niebezpieczny i podstępny Brzechwa, dziś jest Prus, a jutro kto?
Ochinowski chętnie zadedykowałby ZNP sparafrazowany przez siebie cytat z biskupa Krasickiego: „Dorośli, źle się bawicie. Dla was to igraszka, nam chodzi o życie”.
Mike’owi Urbaniakowi, redaktorowi portalu Forum Żydów Polskich, pomysły ZNP nie tyle kojarzą się z Krasickim, ile z koncepcjami Ewy Sowińskiej, rzeczniczki praw dziecka, tej od teletubisiów gejów. Tej samej, której publicysta „The Washington Post” przyznał niedawno brązowy medal w swoim prywatnym konkursie na Idiotę Roku 2007.
– Może powinien już teraz nominować ZNP do kolejnej edycji? – zastanawia się Urbaniak. Ale zauważa też, że pomysły dorosłych mogą przynieść jeszcze jeden bardzo niebezpieczny skutek: – Mogą sprawić, że „antysemityzm” stanie się słowem wytartym, wyzutym z prawdziwego znaczenia. Okazać się może, że w sytuacji, kiedy będziemy mieć do czynienia z prawdziwą nienawiścią wobec Żydów albo każdej innej nacji, młodzi ludzie prawdziwego zła już nie zauważą. Bo wcześniej zrobiono im wodę z mózgu. Bo nie dano im w szkole szansy do czytania ważnych, choć nie zawsze jednoznacznych książek, a potem do mądrej i rzeczowej dyskusji nad nimi.
Ukradkiem, pod kołdrą
Psycholog Tomasz Ochinowski ma jednak nadzieję, że mali i nieco więksi Polacy zachowają się mądrzej niż dorośli. – Młodzi są ciekawi świata i tak łatwo nie da się im wcisnąć kitu, nawet opakowanego w górnolotne frazesy – zapewnia. – Sami potrafią oddzielić ziarno od plew. A poza tym owoc zakazany zawsze lepiej smakuje. Może zatem rzeczywiście powinniśmy zakazać polskiej młodzieży czytania „Lalki” i „Chłopów”?
A potem przypatrywać się, jak z wypiekami na twarzy młodzi Polacy ukryci przed czujnym okiem belfra czytają Prusa, Reymonta i Szekspira. Z egzemplarzy odbitych na powielaczu.
Anna Szulc