L. Wałęsa dla WP: martwię się, że szczęście się odwróci
Szczególnie w radosnych chwilach przypominam sobie słowa starego rabina, którego kiedyś spotkałem. Powiedział wtedy do mnie, a miałem jakieś zmartwienie, sprawy nie szły najlepiej, - "Ty się nie martw, kiedy jest źle, bo zawsze przyjdzie dobrze. Ty się martw, kiedy jest dobrze, bo musi przyjść źle".
I sam nie wiem, co mam myśleć, kiedy ostatnio prawie każdego dnia odbieram nagrody i czytam sondaże popularności polityków, wskazywane powody dumy Polaków, symbole naszej Ojczyzny na świecie. Zawsze jestem w czołówce. Blisko pierwszego miejsca. Nigdy nie przywiązywałem wagi do tego, do zaszczytów. Nigdy nie zabiegałem o popularność, o punkty procentowe. I często na tym przegrywałem w krótkich biegach czy w sondażach sympatii.
W dłuższej perspektywie okazuje się, że wygrywam. Zawsze mówiłem, że jestem długodystansowiec. Przypominam sobie jednak w takich chwilach słowa rabina. Tak robię i teraz, tym bardziej – i na szczęście - Internauci są równo podzieleni na moich zwolenników i przeciwników. To mnie bardzo cieszy. Chociaż wolałbym jednomyślność. Zwłaszcza w sprawach oczywistych, które muszę ciągle prostować, wyjaśniać. I tak będę robił do skutku aż nie przekonam demokratycznie każdego. Za zaufanie większości dziękuję. Będę robił dalej swoje.
I to chyba nawet w tym samym, czasem ostrym i nieładnym, stylu. Znów mi zarzucono, publicznie w telewizji, że nie wypada stosować pojęć takich, jak dureń czy psychole. A ja znów odpowiedziałem – Tak, nie wypada, ale ja je stosuję tylko w odpowiedzi, tylko, gdy ktoś nadepnie mi na odcisk. Wtedy stosuję Stary Testament – oko za oko, ząb za ząb. Nie mogłem inaczej zareagować, gdy usłyszałem od Prezydenta RP, że zdradziłem ideały „Solidarności”. Czasem muszę mocniej zareagować, żeby było to skuteczne. Tak też było w przypadku psycholi, kiedy to wypowiadałem i pisałem w trosce o sprawy wiary, w tym przypadku związane z Radiem Maryja i politykiem Rydzykiem.
I najwyraźniej to działa, bo rodacy mi ufają, widzą w tym ostrym działaniu sens. W czasach, kiedy wszystko jest dość rozmyte, raczej ładne, niewyraźne, mocniejsze słowa dają sie zauważyć. Powodują dyskusję, a może nawet pozytywne działanie. I za takie oceny dziękuję, a urażonych przepraszam. Też na przyszłość. Postaram się nie zawieść, choć obiecałem w poniedziałek w telewizji, że teraz ze wzmocnionym sercem będę łagodniejszy. Mogę obiecać, ale niczego nie gwarantuję. Przepraszam więc już na wyrost. To tyle interpretacji nad sukcesami i zadowoleniem własnym. Znów ktoś mi zarzuci próżność. A to nie o to chodzi.
Bardziej mnie cieszy, że wspólnie, jako naród, mamy coraz więcej powodów do dumy. Polacy są rozpoznawalni na świecie, mamy świetnych sportowców, możemy być dumni. Już nie tylko historycznie, za zasługi dla świata, ale i w dziedzinach współczesnych, masowych. Polak, były premier Buzek ma szansę na przewodniczenie w Unii Europejskiej, a my mamy szansę odgrywać w Europie mocną i skuteczną rolę. Naprawdę duża szansa przed nami, może nawet złote lata. Skończmy więc zawiści, podkopywanie, pokazujmy naszą dumę i nasze możliwości. Skończmy z różnymi konkurencyjnymi politykami zagranicznymi – z Pałacu Prezydenckiego i rządu, bo to niczemu nie służy, tracimy wiarygodność, a poważni partnerzy nie wiedzą, z kim rozmawiać. Widać dużą skuteczność rządu na tej arenie, idźmy więc tym tropem. Do Polaków świat należy. Uwierzcie, widzę to wszędzie, gdzie jestem na świecie!
No i nie zapominajmy o prawdzie starego rabina. Nigdy nie możemy się zachłystywać sukcesami, bo to odbije się czkawką. Róbmy swoje i patrzmy do przodu bardziej niż do tyłu.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski