L.Miller chce zaostrzenia kursu wobec Kościoła
"Nowa Trybuna Opolska" publikuje obszerny
wywiad z byłym premierem Leszkiem Millerem. Premier przyznaje, że
mimo nagłośnienia afery Rywina nie zerwał koleżeńskich stosunków z
Adamem Michnikiem. "Spotykamy się w domach, na mieście, w
zależności od nastroju" - mówi.
Obaj panowie podczas tych spotkań "pomstują" na IV RP. "Kaczyńscy będą coraz bardziej izolowani na arenie międzynarodowej" - przewiduje Miller.
Były premier przekonuje, że lewica powinna zaostrzyć kurs wobec Kościoła. "Dziś, by przebić się do mediów trzeba mówić efektownie, agresywnie lub przynajmniej dowcipnie. Powtarzam Olejniczakowi i Napieralskiemu, że popełnili błąd, odcinając się od wypowiedzi Joanny Senyszyn, będącej parafrazą słów Jana Pawła II. Zraziliśmy do siebie nasze środowisko, a żadnego innego nie pozyskaliśmy" - mówi.
Na pytanie dziennikarza, czy posłanka Senyszyn "nie przeholowała", były premier odpowiada: "Co to, nie wolno się powoływać na papieża? A może PiS ma o tym decydować, kto może? Nie można być tak uległym wobec prawicy i kleru".
"I kto to mówi?" - wtrąca dziennikarz - "Pan, który był superuległym premierem wobec Episkopatu".
"Najważniejszym celem mojego rządu było wejście do Unii Europejskiej, co się wiązało z referendum unijnym" - tłumaczy Miller. "Nie mogłem tworzyć kolejnych frontów walki, które by osłabiały możliwość zwycięstwa. Rozmawiałem z papieżem i z jego otoczeniem w Watykanie wielokrotnie. Wiedziałem, jakie jest stanowisko Jana Pawła II, to słynne zdanie: +Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej+. Ale na wynik referendum w Polsce miał wpływ miejscowy proboszcz, a nie papież z Watykanu. Nie mogłem iść na żadne zwarcie z Kościołem" - mówi.
Miller podkreśla w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską", że teraz, gdy już jesteśmy w UE, lewica powinna jasno wyrażać swoje poglądy. (PAP)