Kurator nie odpowie
Rzecznik odpowiedzialności zawodowej kuratorów odmówił wszczęcia postępowania wobec kurator rodzinnej, która zajmowała się sprawą małżeństwa N., podejrzanego o zabójstwo czworga swych dzieci. Ich zwłoki znaleziono pod koniec kwietnia w beczkach w mieszkaniu w centrum Łodzi.
09.06.2003 | aktual.: 09.06.2003 14:16
Decyzja rzecznika o odmowie wszczęcia postępowania wpłynęła do Sądu Okręgowego w Łodzi. Jak powiedział rzecznik odpowiedzialności zawodowej kuratorów Marek Ruta, "nie było podstaw, aby przeciwko pani kurator wszcząć takie postępowanie".
Z tą decyzją nie zgadza się prezes łódzkiego Sądu Okręgowego, która skierowała wniosek o wszczęcie czynności, wyjaśniających w sprawie działania kuratora i sędziego rodzinnego.
"Prezes sądu zamierza zaskarżyć tę decyzję do sądu dyscyplinarnego kuratorów" - poinformowała Grażyna Jeżewska z biura prasowego sądu. Dodała, że w tym tygodniu ma zapaść decyzja, czy zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne wobec sędzi, która zajmowała się rodziną N. Od dłuższego czasu przebywa ona na zwolnieniu lekarskim.
29-letni Krzysztof i o rok starsza Jadwiga N., podejrzani o zabójstwo swych dzieci, mieli od siedmiu lat ograniczoną władzę rodzicielską i ustanowionego kuratora.
W 1997 r. mężczyzna został skazany na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu za znęcanie się nad jednym z synów. Dzieci na kilka miesięcy - na czas sądowego postępowania - trafiły wtedy do domu dziecka. Kurator rodzinny powinien odwiedzać taką rodzinę co najmniej raz w miesiącu, ale - jak ustalono - od września 1999 roku nie miał z nią kontaktu, bo nie mógł jej zastać w mieszkaniu.
Okazało się też, że na początku 2000 roku, kurator wystąpił do sądu o umieszczenie po raz kolejny dzieci w domu dziecka. Rodzice nie stawiali się na posiedzenia i nie odbierali wezwań, sąd rodzinny postanowił jednak nie zmieniać tego środka zapobiegawczego.
To właśnie budzi największe wątpliwości prezes Sądu Okręgowego w Łodzi, która uznała, że na pewnym etapie działania sądu i kuratora były "za mało energiczne".
Wcześniej do popełnienia błędów i niedociągnięć w związku z tą sprawą przyznała się policja. Chodziło m.in. o poszukiwania przez niemal dwa lata ojca dzieci, ściganego listem gończym, i opieszałość w przesłaniu odpowiedzi policji na pisma dotyczące dzieci, kierowane przez sąd i szkołę.
Pod koniec kwietnia w szafie w mieszkaniu małżeństwa N. przy ul. Radwańskiej w Łodzi policja znalazła szczelnie zamknięte beczki, w których ukryte były zwłoki czwórki dzieci.
Rodzicom przedstawiono zarzuty zabójstwa dwóch bliźniaków w wieku pięciu lat (zamordowanych prawdopodobnie w 1999 roku) i dwóch noworodków - obojga płci. Zarzucono im też usiłowanie zabójstwa 11- letniej córki - jedynego dziecka, które przeżyło. Obojgu rodzicom grozi dożywocie.