Trwa ładowanie...
19-12-2011 08:20

Kupują dziewczynki za równowartość kilku tysięcy złotych

"Za talibów kobiety żyły w piekle" - mówi się o Afganistanie. Wyzwolenie miało przyjść wraz z obaleniem islamskiego reżimu przez wojska państw zachodnich. Jednak 10 lat później niewiele się zmieniło. Prawa kobiet pozostają na papierze, a większość z nich wciąż przechodzi niekończącą się gehennę.

Kupują dziewczynki za równowartość kilku tysięcy złotychŹródło: AFP, fot: Shah Marai
d1y38wn
d1y38wn

Wyobraź sobie, że jesteś wart tyle co zwierzę. A może nawet mniej. Nie masz żadnej władzy nad swoim życiem. W każdej chwili możesz zostać sprzedany za kawałek ziemi, kilkadziesiąt owiec, kilka tysięcy złotych. A gdy już zostaniesz sprzedany, nie będziesz miał żadnych praw. Może poza zaspokajaniem seksualnym twojego właściciela w przerwach między sprzątaniem a usługiwaniem mu - w końcu wyłożył za ciebie, na przykład, pięćdziesiąt owiec.

Wyobraź sobie, że nie umiesz pisać ani czytać, bo do szkoły nikt nie chce cię puścić. Albo szkoły dla ciebie po prostu nie ma. A nawet, jeśli jest i pozwolono ci do niej chodzić, masz duże szanse, że zostaniesz po drodze porwany albo zgwałcony, albo jedno i drugie. Jeśli ujdziesz z życiem, twoje problemy dopiero się zaczną.

Twój właściciel będzie bardzo niezadowolony, więc porządnie cię złoi. Robił to już wcześniej, ale teraz, odkąd jesteś hańbą dla siebie, jego i całej rzeszy braci, wujów, dziadków, kuzynów, ma jeszcze większe do tego prawo. Jeśli nie zabije cię od razu, da ci dwie opcje do wyboru: poślubisz swojego oprawcę albo trafisz do więzienia. Ale ty będziesz wiedział, że jest jeszcze jedno wyjście.

Wyobraź sobie, że bierzesz oliwę, naftę albo benzynę i wylewasz na siebie. Zapalasz zapałkę. Twoje ciało błyskawicznie ogarnia ogień. Cierpienie, które przez tyle lat paliło cię od środka, wychodzi na zewnątrz wraz z potwornym bólem, który zadają ci płomienie. Śmierć jest już tak blisko.

d1y38wn

Wyobraź sobie, że jakimś cudem przeżyłeś. Z koszmarnie okaleczonymi duszą i ciałem, po długim i bolesnym leczeniu, wracasz do domu. Wszyscy wiedzą, że to ty, mimo iż nikt nie widzi twoich ran, bo nosisz bezkształtny worek, który zakrywa cię od czubka głowy po palce stóp.

Wyobraź sobie, że jesteś 14-letnią Afganką.

Obcasy, co wodzą na pokuszenie

"Za talibów kobiety żyły w piekle", mówi się o Afganistanie. Prawie dwadzieścia lat temu około 30 studentów szkoły koranicznej (medresy) w Kandaharze skupiło się wokół mułły Mohammada Omara, weterana wojny ze Związkiem Radzieckim. Ubrani w białe szaty i czarne turbany, buntujący się przeciwko rządom Burhanuddina Rabbaniego, szybko stali się najbardziej liczącą się siłą w kraju. Przejmowali kontrolę nad kolejnymi prowincjami, by pod koniec września 1996 roku zdobyć Kabul i utworzyć Islamski Emirat Afganistanu - raj dla wąskiej grupy fanatyków islamskich, piekło dla wielkiej rzeszy kobiet.

Talibowie surowo interpretują prawa koraniczne, więc na liście tego, co "haram" (zakazane) znalazły się m.in. anteny satelitarne, telewizory, odtwarzacze muzyki, stoły bilardowe, szachy, komputery, lakiery do paznokci, petardy, latawce i dziesiątki innych przedmiotów. Mężczyźni musieli nosić takie same brody, jaką miał Prorok, do tego krótkie włosy i turbany. Nie mogli pić, palić, jeść wieprzowiny. Jednak to kobiety najsilniej - i najboleśniej - odczuły rządy mułły Omara.

d1y38wn

Wraz z nastaniem ery talibów dziewczynki zostały wygnane ze szkół, ich matki i starsze siostry z pracy, wszystkie kobiety - z ulic. Odtąd publicznie mogły pojawiać się tylko w niebieskich burkach, zakrywających całe ciało łącznie z twarzą, i w towarzystwie krewnego płci męskiej. Odmówiono im prawa do rozrywki, sportu, podróżowania (jeśli już musiały, to tylko w towarzystwie spokrewnionego mężczyzny). Gdy chorowały, mogły udać się jedynie do lekarza-kobiety a gdy trzeba było przeprowadzić operację, w sali nie mógł pojawić się żaden mężczyzna. W praktyce oznaczało to brak jakiejkolwiek opieki medycznej. Na listę zakazów wciągnięto też noszenie obcasów, odzywanie się publicznie czy głośny śmiech. Wszystko mogło wodzić mężczyzn na pokuszenie. Wyzwolenie miało przyjść wraz inwazją natowskiej koalicji, która obaliła rządy talibów w listopadzie 2001 roku. Dziesięć lat później kobiety mają już jakieś prawa. Jednak w niemal całym kraju obowiązują one tylko na papierze.

Różnicę między Afganistanem rządzonym przez fanatyków a Afganistanem wyzwalanym przez zachodnią koalicję zobrazował w rozmowie z Amnesty International pracownik jednej z lokalnych organizacji pozarządowych. - Za rządów talibów jeśli kobieta poszła na bazar i widać było choćby kawałek jej ciała, mogła zostać wychłostana. Teraz jest gwałcona - stwierdził.

Zgwałcona-uwięziona

Afgańskie sądy ociągają się, gdy mają pochylić się nad wymuszanymi małżeństwami, przemocą wobec dzieci, gwałtem. Wykorzystana seksualnie kobieta, jeśli zbierze dość siły i odwagi, by pójść na policję, usłyszy, że każdy stosunek pozamałżeński jest przestępstwem i wyląduje w Badam Bagh (Migdałowym Ogrodzie), więzieniu dla kobiet w Kabulu. Przed wyrokiem uchroni się tylko, jeśli znajdzie czterech mężczyzn - naocznych świadków gwałtu i przekona ich, by zeznali, że stosunek nie odbył się za obopólną zgodą. W przeciwnym razie grozi jej do 15 lat pozbawienia wolności. Taki właśnie los czekał Gulnaz.

d1y38wn

Dziewczyna miała 19 lat, gdy zgwałcił ją Asadullah Sher Mohammad, mąż jej kuzynki. Kiedy zgłosiła przestępstwo na policję, uwięzieni zostali oboje: ona i jej oprawca. Oskarżona o "cudzołóstwo" i "przestępstwo moralne", miała odsiedzieć 12 lat, gwałciciel - siedem. Za kratkami urodziła mu córkę.

Jej historia mogła potoczyć się tak samo, jak losy tysięcy innych Afganek, ale dzięki filmowi dokumentalnemu "Niesprawiedliwość", jej finał jest inny. Gulnaz wystąpiła w tym dokumencie brytyjskiej reżyser Clementine Malpas i jej historia dotarła do tysięcy ludzi na całym świecie. Pod petycją w jej sprawie pojawiały się setki kolejnych podpisów, a naciski ze strony organizacji międzynarodowych broniących praw człowieka były coraz silniejsze. W końcu prezydent Hamid Karzaj zdecydował, że okaże jej łaskę - jeśli poślubi gwałciciela.

W rozmowie z CNN, Mohammad powiedział, że jeśli Gulnaz wyjdzie z więzienia, zostanie zabita przez jej własną rodzinę. Bo plamę na honorze trzeba zmyć. Gulnaz to rozumiała i zgodziła się na ślub, ale pod dwoma warunkami: siostra Mohammada miałaby ożenić się z jej bratem, a on sam zapłacić obłędny jak na afgańskie warunki posag - 22 tysiące dolarów (ok. 75 tysięcy złotych).

d1y38wn

Jednak 15 grudnia Gulnaz wyszła na wolność - bez żadnych warunków, jak poinformowała jej amerykańska adwokat Kim Motley. - Jest teraz wolna i może wieść normalne życie, bez obaw o dalsze działania prawne (przeciwko niej - red.) - powiedziała adwokat w rozmowie z BBC. - Mam nadzieję, że ta sprawa stanie się precedensem w sprawach innych prześladowanych w Afganistanie kobiet - dodała Motley.

A tych są tysiące. Gehenna bez końca

2433 - tyle aktów przemocy wobec kobiet od kwietnia do listopada naliczyły Afgańska Niezależna Komisja Praw Człowieka (Afghan Independent Human Rights Commission, AIHRC) i Ministerstwo ds. Kobiet. To tylko wycinek wszystkich przestępstw popełnianych każdego dnia na Afgankach.

d1y38wn

Część tych kobiet, które wychodzą z czterech ścian, by opowiedzieć czego doświadczają i jak bardzo cierpią, jest dziś w więzieniu. Wyższy rangą urzędnik w Ministerstwie ds. Kobiet powiedział zespołowi ONZ w Afganistanie, że połowa z prawie 500 osadzonych w kabulskim więzieniu, to skazane za "przestępstwa moralne". A do tych zalicza się ucieczkę z domu, odmowę poślubienia wybranego (najczęściej przez ojca) mężczyzny, wybór narzeczonego niezatwierdzonego przez rodzinę czy "próbę cudzołożenia".

Jedną z takich "cudzołożnic" była 19-letnia Mastura. W więzieniu Badam Bagh wychowuje syna. - Byłam w trzecim miesiącu ciąży, gdy mąż stwierdził, że dziecko nie jest jego i wyrzucił mnie z domu - opowiadała w rozmowie z BBC. - Moja matka złożyła przeciwko niemu skargę, a zamknęli mnie - mówiła.

- W wielu przypadkach kobiety uciekają, bo nie są w stanie już znosić przemocy domowej. Są łapane i zamykane w areszcie na długie lata - uważa Nader Nadery, komisarz AIHRC. - Ucieczka z domu nie jest regulowana w żadnym kodeksie. W takiej sytuacji sięga się do prawa szariatu, a to daje im (wymiarowi sprawiedliwości - red.) wolną rękę - wyjaśnia Nadery.

d1y38wn

Jednak za murami więzienia gehenna kilkuset Afganek się nie kończy. Jak twierdzi pozarządowa organizacja Rethink Afghanistan, kobiety skazane są na łaskę strażników. A ci, jak podaje organizacja, podobno "zmuszają więźniarki do prostytucji".

Seema Samar, dyrektor AIHRC, uważa, że mężczyźni dwa razy zastanowiliby się, nim podniosą rękę na kobietę czy skrzywdziliby ją w inny sposób, gdyby wiedzieli, że kara jest nieuchronna. Jednak prawo nie gwarantuje Afgankom bezpieczeństwa ani sprawiedliwości. Często więc wybierają jedyną, jak im się wydaje, drogę ucieczki.

Ogień, co ugasi ból

Setka kobiet w Kandaharze, kolejna w Helmandzie, ponad 50 w Heracie... Każdego dnia Afganki próbują odebrać sobie życie. Według Ministerstwa ds. Kobiet, udaje się to siedmiu na dziesięć. Trują się, przyjmują końską dawkę opium albo oblewają się olejem naftowym i podpalają. Organizacje walczące o prawa kobiet w Afganistanie, m.in. AIHRC i RAWA (Revolutionary Association of the Women of Afghanistan), wskazują właśnie na samopodpalenia jako najpopularniejszą metodę.

"Zdesperowane, by uciec od przemocy domowej, przymusowych małżeństw i problemów, dziesiątki kobiet w całym Afganistanie każdego roku popełniają samobójstwo poprzez samospalenie", pisze RAWA w jednym z raportów. Organizacja podkreśla jednocześnie, że ogólnie sytuacja w kraju poprawiła się od obalenia rządu talibów, ale dla kobiet różnica jest minimalna. W dalszym ciągu ich życie jest nie do zniesienia, a jedyną drogą ucieczki pozostaje samobójstwo. RAWA prowadzi też kartotekę skrajnej desperacji. Na swojej stronie internetowej organizacja upublicznia zdjęcia koszmarnie poparzonych kobiet. Te, które przeżyły próbę samobójczą dają świadectwa okaleczania psychicznego, seksualnego i fizycznego, których doświadczały każdego dnia.

Dżamila, 20 lat: "Nie wiedziałam, jak skończyć z torturami i codziennym biciem przez mojego okrutnego męża. Więc wylałam na siebie benzynę i podpaliłam się".

Gulsoom,19 lat: "Przez dwa lata mój mąż traktował mnie jak zwierzę".

Hatifah, siostra Fatonah: "Mąż bił ją przez 13 lat. Za każdym razem, gdy się z nią widziałam, miała nowego siniaka albo ranę".

Fatonah: "Wybrałam życie moich dzieci ponad własne".

Takich świadectw, jakie złożyły bohaterki reportażu "Marie Claire" z 2004 roku, do dziś są dziesiątki. "Kobiety ogarnęła epidemia samopodpaleń. W kraju, gdzie głos kobiet jest ledwo słyszalny, podpalenie samej siebie jest rozpaczliwą próbą zwrócenia uwagi, jedyną drogą, by wykrzyczeć całemu światu, że życie jest nie do zniesienia".

Jednak nie tylko przemoc domowa i rodzinne awantury stoją za próbami samobójczymi. Według dr Fouzia, dyrektor Departamentu ds. Spraw Kobiet, do desperackiego kroku popychają Afganki także katastrofalne warunki ekonomiczne, w jakich wiele z nich żyje.

Organizacja UNIFEM przez rok przeprowadzała wywiad wśród 50 tysięcy kobiet, owdowiałych w wyniku trwającej dekadę wojny. Co druga z nich wyznała, że poważnie myślała o samobójstwie, a 65% stwierdziło, że śmierć to jedyna ucieczka od skrajnej nędzy.

"Byłam warta 50 owiec"

Jest jeszcze jeden cierń, który rani kobiety Afganistanu - małżeństwa przymusowe. To już nie są małżeństwa aranżowane, gdzie rodzina płaczem, prośbą i groźbą próbuje wymusić na parze młodej, by się pobrali, bo tak będzie najlepiej dla wszystkich, a już na pewno dla rodzinnego budżetu. W Afganistanie 10-, 12-letnia dziewczynka przechodzi z rąk do rąk. Najpierw jest własnością ojca (albo ojczyma), by później stać się własnością męża. Jedną z tych tragicznych historii opowiada film "Sprzedana".

Bohaterką tego wstrząsającego dokumentu Nimy Sarvestaniego jest 16-letnia Sabere z Mazar-e-Sharif. Kamera towarzyszy jej w czasie batalii o uzyskanie rozwodu. Po śmierci męża matka Sabere musiała wydać się za jego brata - takimi prawami rządzi się Afganistan. W przeciwnym razie wylądowałaby na ulicy i umierała powoli w skrajnej nędzy. Z obecnym mężem, Abdulem, też klepie biedę, ale ma dach nad głową i co do garnka włożyć. Tułają się jednak od domu do domu, bo 16-letnia Sabere uciekła od męża, który kupił ją sześć lat wcześniej i bił tak, że poroniła czworo dzieci.

Rodzina chce też chronić Farzenah, 12-letnią siostrę Sabere, która sama o sobie mówi: "Byłam warta 50 owiec". Tyle zapłacił za nią 70-letni przyszły mąż.

Los dziewczynek dzieli, według nieoficjalnych szacunków (oficjalnych nie ma w Afganistanie od 30 lat), 60%-80% Afganek. Zdaniem Sarvestaniego, odsetek może być nawet większy. - Właściwie tylko w stolicy możliwym jest, by dziewczyna sama sobie wybrała męża - mówi reżyser. Za rogatkami Kabulu, czyli tam, gdzie kończy się władza rządu Karzaja, a zaczynają talibów i przywódców plemiennych, dziewczynki wydawane są za mąż bez ich zgody, a nawet wiedzy. Ich mężowie często mogliby być ich ojcami lub dziadkami, bo żeby kupić żonę, trzeba się dorobić.

- Wszystkie nasze problemy wynikają z analfabetyzmu - mówi Sabere.

Sam Sarvestani zwraca uwagę na fakt, że do Afganistanu płyną miliardy dolarów. Ale przez 10 lat "interwencji", NATO nie wybudowało ani jednej szkoły.

Aneta Wawrzyńczak dla Wirtualnej Polski

Już w przyszłym tygodniu wywiad z Nimą Sarvestanim, reżyserem filmu "Sprzedana", tylko w Konflikty.wp.pl

d1y38wn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1y38wn
Więcej tematów