Kumpel Palikota przejmuje Łazienki
Jacek Czeczot-Gawrak, nowy dyrektor warszawskich Łazienek, to dobry znajomy posła Janusza Palikota, prowadzącego w okolicy muzeum interesy deweloperskie. Gawrak wybrany został przez ministra Bogdana Zdrojewskiego bez żadnego konkursu, mimo że nigdy w życiu nie kierował placówką muzealną.
Dotychczasowy szef Muzeum Łazienki Królewskie, prof. Marek Kwiatkowski, został po 48 latach pełnienia tej funkcji zwolniony przez ministra kultury w nieprzyjemnych (nagonka w mediach, głównie w „Gazecie Wyborczej”) i bardzo dziwnych okolicznościach.
Przypomnijmy: w styczniu 2008 r. prof. Kwiatkowski złożył na ręce ministra pismo, w którym wyraził chęć odejścia na emeryturę. Obaj panowie ustalili, że we wrześniu zostanie powołany nowy dyrektor, wspólnie przez nich wybrany. Na swojego następcę Kwiatkowski zaproponował obecnego wicedyrektora muzeum, Stanisława Żurowskiego – mającego kilkudziesięcioletnie doświadczenie w kierowaniu tego rodzaju placówkami (m.in. w Zakopanem). Bogdan Zdrojewski odrzucił jednak tę kandydaturę, argumentując to, według naszych informacji, brakiem doktoratu u kandydata. – To nieprawda – zaprzecza minister. Tak czy inaczej – niedługo po propozycji prof. Kwiatkowskiego sprawa kontroli nad Łazienkami nabrała niespodziewanego przyspieszenia. Najpierw jeden z ministerialnych urzędników wręczył mu, podczas jego spaceru w Łazienkach, wypowiedzenie z pracy (niezgodne zresztą z kodeksem pracy) – a następnie, 28 sierpnia, ministerstwo ogłosiło nazwisko nowego dyrektora Łazienek.
Wyboru dokonano bez żadnego konkursu, a nominatem okazał się Jacek Czeczot-Gawrak. W kręgach muzealniczych znany przede wszystkim jako handlarz antykami.
Człowiek znikąd
63-letni Jacek Czeczot-Gawrak przedstawia się jako absolwent Wydziału Historii Sztuki na UW (nie ma takiego wydziału na tej uczelni, jest tylko Instytut HS w ramach Wydziału Historycznego) i konserwator. Jak poinformował nas nieoficjalnie jeden z członków Rady Naukowej przy Muzeum w Łazienkach, nowy dyrektor napisał pracę magisterską na temat motywów napoleońskich w malarstwie polskim. Obrona miała się odbyć w 1973 r. Problem w tym, że Czeczot-Gawrak od 1971 r. mieszkał w Anglii i do kraju przyjechał dopiero pod koniec następnej dekady. W jaki sposób dyrektor zdobył więc magisterium?
Portal internetowy Studio Opinii (alfaomega.webnode.com), raczej przychylny nowemu szefowi Łazienek, napisał wprost, że Czeczot-Gawrak skończył historię sztuki, ale nie uzyskał tytułu magistra. Z powodu tych rozbieżności postanowiliśmy poprosić o oficjalną informację na ten temat ministra Zdrojewskiego oraz samego zainteresowanego. Niestety, od żadnego z nich nie uzyskaliśmy wyjaśnienia.
Bez satysfakcjonującej odpowiedzi pozostało także inne pytanie: dlaczego wyboru dyrektora Łazienek – jednego z najważniejszych muzeów w Polsce – dokonano bez konkursu? Jak sprawdziliśmy, procedurę konkursową przeprowadza się przy wyborze dyrektora niemal każdego polskiego muzeum – od pałacu w Wilanowie po Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu. Kandydat na szefa szydłowieckiej placówki musi np. doskonale znać przepisy prawne dotyczące muzealnictwa i posiadać co najmniej dwuletnie doświadczenie zawodowe na stanowiskach związanych z zarządzaniem instytucją kultury; ponadto „pożądane” cechy przyszłego dyrektora to dodatkowe wykształcenie w zakresie muzealnictwa i stopień lub tytuł w obszarze nauk humanistycznych. Wynika stąd jasno, że Jacek Czeczot-Gawrak nie mógłby kierować nawet muzeum w 12-tysięcznym Szydłowcu...
Co na to minister kultury Bogdan Zdrojewski? Odpowiedział nam lakonicznie, że resort „nie ma obowiązku powoływania dyrektora instytucji kultury w drodze konkursu”, a Jacek Czeczot-Gawrak wybrany został „po szerokich, trwających pół roku konsultacjach”.
Nominacja z Palikotem w tle
Zaraz po ogłoszeniu nominacji na stanowisko dyrektora Łazienek Czeczot-Gawrak udzielił „Rzeczpospolitej” wywiadu, w którym bezpardonowo zaatakował prof. Kwiatkowskiego za rzekome doprowadzenie muzealnego kompleksu do ruiny. Nominat ministra Zdrojewskiego popisał się przy tym olbrzymią ignorancją, twierdząc np., że ranga Łazienek została zdeprecjonowana przez cara, który otworzył je dla szerokiej publiczności (tymczasem park udostępnił mieszkańcom Warszawy sam król Stanisław August Poniatowski)
, czy utrzymując, że Łazienki wyszły bez szwanku z II wojny światowej (co jest jeszcze bardziej kompromitującą pomyłką, bo podczas okupacji Pałac na Wodzie został przez hitlerowców spalony). Dlaczego osoba, która nie zna nawet podstawowych faktów z historii Łazienek, została powołana na stanowisko dyrektora tej unikatowej placówki?
Wszystko wskazuje na to, że o nominacji dokonanej przez Bogdana Zdrojewskiego zadecydowały względy pozamerytoryczne. Jak ustaliła „GP”, dobrym znajomym nowego dyrektora Łazienek jest poseł PO Janusz Palikot. Obu panów łączą od wielu lat interesy. Na stronach internetowych firmy Czeczota-Gawraka (o nazwie „The Studio: Architectural and Interior Design”) znajdujemy np. projekty bramy wjazdowej do Polmosu Lublin, „biblioteki win” (z fotografią posła Palikota), domu „na południu Polski” (posła Palikota) czy wreszcie projekt butelki wódki „Palikotówki”. Okazuje się więc, że obecny p.o. dyrektora Łazienek nie zna historii słynnego zespołu pałacowo-ogrodowego i nigdy w życiu nie pracował w muzeum, ale jest za to stałym klientem Janusza Palikota.
W nominacji Czeczota-Gawraka może jednak chodzić o coś więcej niż o załatwienie mu „po znajomości” wpływowego stanowiska. W „portfolio” firmy Czeczota-Gawraka znajdujemy bowiem także projekt... zabudowy rezydencjonalnej wokół Łazienek, m.in. przekształcenia architektonicznego Domu Pułku Huzarów (ul. 29 Listopada 5) – zabytku będącego własnością lubelskiej spółki „29 Listopada”. Firma ta należy do Polmosu Lublin, a jej prezesem jest Zbigniew Borowy – bliski współpracownik Janusza Palikota, członek zarządu Polmosu i były członek rady nadzorczej spółki Ozon.
Podejrzane ruchy wokół zabytku
Dom Pułku Huzarów – dawny budynek koszarowy wzniesiony na początku XX wieku – został przez miasto sprzedany w latach 90. prywatnemu inwestorowi. Gdy kilka lat temu nabyła go powiązana z Januszem Palikotem spółka „29 Listopada”, budynek wart był około 12 mln zł. Kierownictwo lubelskiej firmy chciało ów zabytkowy, położony blisko Łazienek obiekt przebudować na apartamentowiec, by sprzedać go po znacznie wyższej cenie (według naszych wyliczeń, nieruchomość mogłaby być wtedy warta nawet dwa razy więcej). Na żadne rozbiórki ani przebudowy nie wyrażał jednak zgody prof. Marek Kwiatkowski, mimo że do zmiany stanowiska – jak twierdzi profesor – namawiali go różni prominentni ludzie.
Dziś wiemy, że spółka Polmosu nie zrezygnowała ze swoich zamiarów. W sierpniu 2008 r., gdy miejsce prof. Kwiatkowskiego w Łazienkach zajmował już Jacek Czeczot-Gawrak, Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków został poproszony o wydanie specjalistycznej opinii w sprawie planowanych „inwestycji” w Domu Pułku Huzarów. Jak dowiedziała się „GP” – zmiany proponowane przez firmę „29 Listopada” polegają na nadbudowie istniejącego budynku, dobudowaniu dwóch oficyn i rozbiórce części budynków wchodzących w skład zabytku. O konieczności „uzgodnienia decyzji warunków zabudowy” terenu przy ul. 29 Listopada powiadomione też zostało Muzeum Łazienki Królewskie. Czy nowy dyrektor placówki – biznesowy znajomy Janusza Palikota – będzie sprzeciwiał się „modernizacji” budynku równie stanowczo jak prof. Kwiatkowski?
Można w to wątpić – tym bardziej, że wokół całej sprawy panuje dziwna zmowa milczenia. Gdy współpracownicy Marka Kwiatkowskiego odkryli nieformalne powiązania Czeczota-Gawraka z posłem Palikotem, wystosowali list otwarty do minister ds. korupcji Julii Pitery. Zawierał on dokładny opis korupcjogennych związków posła z nominatem ministra Zdrojewskiego. List podpisany przez kilkudziesięciu pracowników Łazienek złożony został na ręce redaktora naczelnego „Dziennika” – Roberta Krasowskiego. Ten po kilku dniach odmówił zamieszczenia go na swoich łamach. Zdesperowani muzealnicy złożyli więc swoje pismo w warszawskim biurze poselskim Julii Pitery. Minister po upływie dwóch tygodni stwierdziła jednak, że jest posłanką z okręgu płockiego i nie ma obowiązku zajmować się sprawami warszawskimi (!).
Dodajmy, że Julia Pitera nie odpowiedziała również na pytania skierowane do niej przez „GP”. Podobnie zachował się poseł Palikot, który zignorował wysłany przez nas e-mail i nie odbierał naszych telefonów (choć wcześniej spytał SMS-em, kto dzwoni). W firmie „29 Listopada” usłyszeliśmy z kolei, że jej szef Zbigniew Borowy nie wie, czy wart kilkanaście milionów złotych Dom Pułku Huzarów... wciąż jest własnością spółki.
Deweloperzy już czyhają
Gdy nie wiadomo, o co chodzi, sprawa rozbija się o pieniądze. Łazienki i tereny wokół parku są niezwykle atrakcyjnym terenem inwestycyjnym. Prof. Marek Kwiatkowski często opowiadał o różnych formalnych i nieformalnych propozycjach składanych mu przez deweloperów. Chodzi głównie o dwa fragmenty kompleksu pałacowo-ogrodowego.
Pierwszy to tzw. teren szklarni przy ulicy Parkowej. Starają się o jego pozyskanie najwięksi europejscy deweloperzy. I nie ma się czemu dziwić – najdroższy apartament w nowym budynku (postawionym na gruzach zburzonych kamienic) po drugiej stronie ulicy osiągnął cenę 20 mln zł. Co ciekawe – spółka Parkowa Łazienki dostała na swoją inwestycję 1,4 mln zł pożyczki od lubelskiego Polmosu...
Drugim, jeszcze atrakcyjniejszym terenem jest tzw. folwark, czyli kilka hektarów za Pałacem Myślewickim, gdzie w pobliżu kilku zabytkowych obiektów architektonicznych znajdują się biura muzealne i baza techniczna służb Łazienek. Ów folwark od wielu lat był solą w oku inwestorów, którzy twierdzili, że do obsługi parku można wynająć firmy zewnętrzne, a folwark zniszczyć i wybudować na nim coś innego. Prof. Kwiatkowski powstrzymywał jednak zapędy deweloperów, prowadząc równocześnie działania mające na celu przywrócenie tym fragmentom zespołu należnego im miejsca.
Niestety, kroki podjęte przez nowego dyrektora Łazienek wskazują, że wstrzymywany przez Marka Kwiatkowskiego plan oderwania tych terenów doczeka się wkrótce realizacji. Jedną z pierwszych decyzji Czeczota-Gawraka było np. oddanie budyneczku biurowego (miała tam siedzibę księgowość) niezależnemu od Łazienek Muzeum Łowiectwa. Ponadto nowy dyrektor nakazał z kolejnych budynków przenieść administrację do Podchorążówki, gdzie dotychczas było Muzeum Wychodźstwa Polskiego. Tak jakby chciał odciąć folwark od reszty parku i potem, jako niepotrzebny, oddać inwestorom. A pamiętajmy, że w przypadku terenu wchodzącego w skład Łazienek w grę wchodzą już nie dziesiątki, lecz setki milionów złotych.
Czy minister popełnił przestępstwo?
Bogdanowi Zdrojewskiemu bardzo zależało na wprowadzeniu znajomego Janusza Palikota do Łazienek. Nie zawahał się przy tym, naszym zdaniem, złamać procedur, a być może nawet popełnić przestępstwa. W jaki sposób?
Zespół Pałacowo-Ogrodowy Łazienki Królewskie to muzeum, w którym zgromadzono około 3500 obiektów o bezcennej wprost wartości. Odpowiedzialny jest za nie osobiście dyrektor muzeum. Zmiana na tym stanowisku musi się zatem odbyć z poszanowaniem procedur, zapewniających przejęcie wszystkich zabytków i obiektów przez nowego zarządcę. Innymi słowy: powinna zostać przeprowadzona inwentaryzacja ze spisem z natury, zakończona protokołem zdawczo-odbiorczym. Nic takiego nie miało jednak miejsca.
Prof. Kwiatkowski pismem z 6 października zwrócił na to uwagę ministrowi Zdrojewskiemu. Dwa dni później otrzymał – datowane o dziwo na 29 września – pismo, że ma do 10 października przekazać komplet dokumentacji (nie określono jakiej) oraz gabinet nowemu dyrektorowi. Przypomnijmy więc, że nieco wcześniej, zaraz po „wejściu” do Łazienek, Jacek Czeczot-Gawrak, łamiąc przepisy, urządził sobie biuro w Pałacu Myślewickim w salach, gdzie jest (a może już tylko była) ekspozycja muzealna. „GP” dotarła do świadków, którzy widzieli, jak nowy dyrektor wynosił z tegoż pałacu w Łazienkach jakiś pakunek, przypominający zawinięty w papier obraz. Zdarzyło się to w sobotę 18 października, około godziny 17. Czy minister Bogdan Zdrojewski może mieć pewność, że nie był to któryś z obiektów muzealnych?
Ludwik Maciejewski, Grzegorz Wierzchołowski