Ktoś zhakował syreny alarmowe strażaków OSP. Seria fałszywych alarmów

Syreny zaczynają wyć. Strażacy przybiegają do remizy, ale alarm okazuje się fałszywy. Nie ma zgłoszenia o pożarze czy wypadku. Już w kilku województwach doszło do serii zagadkowych fałszywych alarmów, którymi nękani są druhowie Ochotniczych Straży Pożarnych.

Ktoś zhakował syreny alarmowe strażaków OSP. Seria fałszywych alarmów
Źródło zdjęć: © East News | Lukasz Kalinowski
Tomasz Molga

19.10.2019 | aktual.: 19.10.2019 14:50

W czwartek rano odezwała się syrena alarmowa w OSP w Glinojecku (woj. mazowieckie). Strażacy będący na dyżurze otrzymali powiadomienia na telefony. Kiedy stawili się w jednostce okazało się, że alarm jest fałszywy. W rzeczywistości u oficera dyżurnego nie było zgłoszenia o pożarze czy wypadku, do którego miałaby wyjechać jednostka OSP Glinojeck.

- To już trzeci taki fałszywy alarm w ciągu miesiąca. Czy ktoś wie, o co może chodzić? - zapytał jeden z druhów na portalu Ochotniczych Straży Pożarnych. Jak się okazuje serie podobnych alarmów nękały OSP również w województwach opolskim i podlaskim. Prawdopodobnie ktoś potrafi zhakować system powiadamiania o alarmie jednostek OSP. Wysyła fałszywy sygnał do syreny.

- Potwierdzam, że wyjaśniamy sprawę trzech fałszywych alarmów, jakie otrzymała OSP Glinojeck. Serwis sprawdził, że samo urządzenie alarmowe pracuje prawidłowo. Wyjaśniamy w jaki sposób pojawił się sygnał alarmowy - mówi WP mł. kpt. Damian Kołpaczyński z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ciechanowie.

Fałszywe alarmy w OSP. Pojawiają się w całej Polsce

Fałszywe alarmy pojawiają się w jednostkach OSP włączonych do Krajowego Systemu Ratownictwa Gaśniczego. Działa on w ten sposób, że oficer dyżurny z powiatowej komendy zawodowej straży po otrzymaniu zgłoszenia o pożarze, czy wypadku drogowym może szybko skierować do akcji najbliższą jednostkę OSP. Sygnał alarmowy do syreny OSP jest przekazywany drogą radiową. W tym samym czasie strażacy otrzymują na telefony sms z informacją: pożar, wypadek, powódź, inne zdarzenie.

Strażacy podejrzewają, że haker to tak naprawdę zdolny radiooperator, który jest w stanie przechwycić taki sygnał. Następnie używa go do aktywowania syren OSP. - Fałszywe alarmy są uciążliwe. Syreny wyją, wzbudzają niepokój mieszkańców. Nasi druhowie są niepotrzebnie odrywani od obowiązków zawodowych. W tym samym czasie, ktoś może naprawdę potrzebować pomocy i będzie na nią dłużej czekał - mówi nam strażak z Podlasia.

Wyjące syreny OSP. Trudno ocenić skalę zjawiska

Według nieoficjalnych informacji w jednym przypadku jednostka OSP powiadomiła o fałszywych sygnałach Urząd Komunikacji Elektronicznej. Radiowego hakera, udało się namierzyć i został ukarany grzywną. Strażacy z OSP narzekają że są osamotnieni z problemem. Brakuje im fachowej wiedzy na temat działania tego systemu. Za bezpieczeństwo tzw. selektywnego alarmowania odpowiadają komendy wojewódzkie straży pożarnej. Nikt nie analizuje skali zjawiska w całej Polsce.

Do największego sabotażu systemu alarmowego strażaków doszło w 2017 roku w Dallas w Stanach Zjednoczonych. Radiowy haker przejął wówczas kontrolę nad 156 syrenami alarmowymi, wywołując wielokrotnie alarmy w całym regionie. Doszło do paraliżu centrum zarządzania kryzysowego. Mieszkańcy wpadli w panikę i dzwonili na linie alarmowe. Po incydencie wprowadzono nowe zabezpieczenia, które miały zapobiec podobnym przypadkom w przyszłości.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
syreny alarmoweospstrażacy
Zobacz także
Komentarze (33)