Który bandyta jest zły?
3 tys. nielegalnych automatów do gry odkryły polskie służby skarbowe od lutego do listopada. Ponieważ właściciele maszyn nie odprowadzali należnego podatku, Skarb Państwa tracił na każdym automacie 75 euro miesięcznie. Tylko w Małopolsce wykryto 419 niezarejestrowanych tzw. jednorękich bandytów. Barmani z krakowskich lokali, gdzie stoją takie maszyny, zaprzeczają jakimkolwiek związkom z hazardem.
Pracownicy barów twierdzą, że "bandyci" służą tylko do zabawy i że nie wypłaca się wygranych. Według Ministerstwa Finansów, takie wyjaśnienia często są zwykłym oszustwem.
Zdaniem resortu, automaty tylko udają zabawki. Wygrane wypłaca personel lokali, a cały proceder jest pogwałceniem przepisów karno-skarbowych. - Tylko do lipca bieżącego roku wpłynęło do małopolskich urzędów skarbowych 61 spraw, które wiązały się z nielegalnymi automatami do gry - informuje Michał Wierzchowski, rzecznik Izby Skarbowej w Krakowie.
Automaty to hazard dla niezamożnych. Do kasyna trzeba iść z poważną kwotą, a maszyna zadowoli się pięciozłotówką. Zwykle jednak potrzebna jest cała garść monet. Ta forma hazardu może uzależnić tak samo, jak poker czy ruleta. Do "Krakowskiej" zgłosił się już mężczyzna, który popadł w długi przy automatach. - Nie można od nich uciec. Są w mieście i poza nim. Stoją niemal w każdym lokalu - opowiadał młody motorniczy tramwaju.
Sprawdziliśmy wczoraj pięć przypadkowo wybranych knajpek w Krakowie. W trzech stali jednoręcy bandyci. W każdym przypadku naklejka informowała, że nagrody nie są wypłacane. W dwóch barach zetknęliśmy się jednak z zachowaniami, które mogły świadczyć o nielegalnym uprawianiu hazardu.
Czy to była wygrana?
Chłopak z ogoloną głową, który korzystał z automatu w krakowskiej dzielnicy Podgórze, przez ok. 20 minut przegrał kilkadziesiąt złotych. - Może maszyna się otworzy - mówił. W slangu graczy słowa te oznaczają nadzieje na wygraną.
W kolejnym barze, który znajduje się w pobliżu centrum miasta, młoda kobieta okupowała niszę przy drzwiach. Zaparła się nogą o automat, plecami o ścianę. W tej pozycji wrzucała monety i naciskała przyciski. - Czy tu można wygrać? Nie wiem, o co panu chodzi - stwierdziła spłoszona i natychmiast opuściła lokal.
Kobieta w różowej kurtce zajęła miejsce przy drugim automacie. W ciągu kilkunastu minut trzykrotnie rozmieniała banknoty, by móc przedłużyć grę. Wreszcie zaczepiła barmana i wskazała ręką automat. Pracownik dał jej monetę. - Ja nie wypłaciłem wygranej. Rozmieniałem tylko pieniądze - tłumaczył.
Uczciwa gra
Krakowska Izba Skarbowa zezwoliła 15 spółkom na legalne używanie tzw. automatów o niskich wygranych. Firmy te mogą prowadzić działalność w 1058 punktach handlowych, gastronomicznych i usługowych. Rozpatrywane są 4 kolejne wnioski, które dotyczą 152 punktów. Procedura może trwać do 6 miesięcy.
ŁUG