Kto tu wygrywał, brał Biały Dom. Kluczowy stan dla wyborów przez ostatnie 20 lat
Kto wygra tutaj - w wielkim stanie Wisconsin - ten weźmie Biały Dom - mówią zgodnie Demokraci i Republikanie z Milwaukee. W ostatnich dwóch dekadach się to rzeczywiście sprawdzało. W ostatnim tygodniu kampanii prezydenckiej stan przeżywa prawdziwy najazd polityków.
Wisconsin jest jednym z siedmiu tzw. swing states, czyli stanów, w których ciągle nie ma pewności, który z kandydatów zwycięży, a jednocześnie tym, w którym wyniki zadecydują o losach prezydentury w USA. W ciągu ostatnich 20 lat tylko jeden z kandydatów wygrywał tutaj ze znaczną przewagą, a jednak ostatecznie wygrywał wybory. Był to Barack Obama, który w 2008 roku zdecydowanie wygrał z senatorem Johnem McCainem, a w 2012 roku pokonał Mitta Romneya. W 2016 roku stan "odwrócił się" i padł łupem Trumpa. Miliarder wygrał przewagą poniżej 1 proc. głosów - łącznie nieco ponad 20 tys. głosów.
Podobnie było w 2020 roku. Wtedy jednak mieszkańcy Wisconsin postawili na Joe Bidena, który podobną różnicą głosów pokonał urzędującego prezydenta. Podobnie ma być w tym roku - uważają zgodnie prof. Phillip Rocco i John D. Johnson z wydziału nauk politycznych Marquette University w Milwaukee. Obaj skupiają się w swojej pracy na badaniu zwyczajów i poglądów wyborców z tego kluczowego stanu.
- Wszystko sprowadza się do tego 1 proc. niezdecydowanych - mówi Johnson. - Nasze sondaże nie dają jednoznacznej odpowiedzi, kto wygra. Te wybory są pod kilkoma względami inne niż poprzednie - dodaje. Jakie to różnice?
Jednym z czynników, który odróżnia wybory w 2020 roku, od obecnych jest wyższa frekwencje podczas wcześniejszego głosowania, do czego zachęcają tym razem zarówno Republikanie, jak i Demokraci. W 2020 roku do wcześniejszego głosowania namawiali przede wszystkim Demokraci. Podczas tych wyborów szczególnie dużym zainteresowaniem cieszy się osobiste wcześniejsze głosowanie. Na czym to polega?
Jak wygląda wcześniejsze głosowanie w USA?
- W samym tylko Milwaukee mamy 10 punktów, gdzie można zagłosować przed 5 listopada - tłumaczy Wirtualnej Polsce burmistrz Milwaukee Cavalier Johnson. - Do tej pory (rozmawiamy w piątek 1 listopada rano - przyp. red.) oddano ponad 80 tys. głosów. To już są rekordowe wartości - mówi.
- Lokale pozostają otwarte do niedzieli 3 listopada. Ludzie wkładają swoje głosy do zapieczętowanych kopert, które następnie będą czekać na otwarcie do 5 listopada, pozostając w bezpiecznej lokalizacji. Wtedy dopiero rozpocznie się ich liczenie, które zajmie zdecydowanie dłużej niż podsumowanie wyników z głosów oddanych bezpośrednio we wtorek - podkreśla.
Jak przełoży się na to na ostateczne wyniki? - To właśnie pozostaje tajemnicą. Wcześniej mogliśmy zakładać, że większość z wcześniej oddanych głosów przypadnie Demokratom. Teraz pozostaje to niewiadomą - tłumaczy prof. Rocco.
Frekwencja kluczowa
Drugim z czynników, który może mieć wpływ na wyniki w stanie, jest frekwencja. Czy zatem wysoki lub niski udział w wyborach promuje któregoś z kandydatów? W tym przypadku także nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Obie duże partie zabiegają o to, żeby była jak najwyższa. Zarówno Kamala Harris, jak i Donald Trump nawołują do głosowania. - To, co odróżnia wybory 2020 od obecnych, to znowu zmiana strategii wśród Republikanów. Zdecydowali się oni na ryzykowny krok, żeby docierać do osób, które zazwyczaj nie chodzą na wybory. Często są to ludzie nieufni wobec władz, którzy świadomie nie uczestniczą w elekcji, gdyż nie znajdują w żadnym z kandydatów swojego reprezentanta - tłumaczy John Johnson.
- W Pensylwanii Republikanie zwrócili się nawet do społeczności Amiszów. Także w Wisconsin próbują tej taktyki. Jaki będzie tego rezultat, dowiemy się dopiero, kiedy poznamy wyniki - dodaje.
Demokraci obrali natomiast inną drogę. - Mają świadomość tego, jak wygląda struktura stanu. Dlatego ich działania skupione są na dwóch najliczniejszych hrabstwach stanu: Millwaukee i Dane - mówi prof. Rocco.
- Demokraci w Madison, stolicy stanu, liczą na nawet na 90 proc. głosów. Millwaukee także jest tradycyjnie niebieskie i tu też można się spodziewać wysokiej wygranej Harris. Demokraci próbują jednak także uszczknąć głosy w hrabstwach, w których różnica na korzyść któregoś z kandydatów jest minimalna. To są tzw. hrabstwa WOW (Waukesza, Ozaukee i Waszyngton) - dodaje.
Poranny zwrot
Naukowcy zwracają uwagę na jeszcze jedną rzecz. Fakt, że spodziewana różnica między kandydatami może mieścić się w granicach 20 tys. głosów, powoduje, że spodziewają się oni podobnego efektu jak w 2020 roku.
Pierwsze wyniki w stanie wskazywały na zwycięstwo Donalda Trumpa. Sytuacja zmieniała się na korzyść Joe Bidena dopiero nad ranem, kiedy z Milwaukee spłynęły informacje o głosach oddanych drogą korespondencyjną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Polka o kampanii w USA. "Przed domami stoją tabliczki"
- Sytuacja będzie zapewne wyglądać podobnie w tych wyborach. Te głosy mogą okazać się decydujące - podsumowuje prof. Rocco.
Z Wisconsin Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski