Kto stoi za zamachem w Bostonie? Film
Ameryka rzuciła wszystkie siły by schwytać sprawców poniedziałkowego zamachu w Bostonie. Pociągnięcie ich do odpowiedzialności zapowiedział prezydent USA Barca Obama. Na razie nie ma jednak żadnych informacji o tym kto mógł podłożyć ładunki wybuchowe, a eksperci i media gubią się w domysłach.
16.04.2013 | aktual.: 16.04.2013 08:21
Jak poważnie amerykańskie służby traktują zagrożenie kolejnymi zamachami terrorystycznymi mogli się przekonać mieszkańcy Nowego Jorku, który dosłownie kilka minut po eksplozjach w Bostonie postawił na nogi niemal cała swoją policję, w której przynajmniej 1000 funkcjonariuszy jest specjalnie przygotowanych do działań antyterrorystycznych. Wielu Nowojorczyków pamiętających zamach na World Trade Center widząc dziesiątki samochodów policyjnych, na Times Square, funkcjonariuszy z bronią automatyczną w strategicznych punktach miasta jak dworce i ważne stacje metra, mówiło, że wszystko to przypomina im wydarzenia z 11 września 2001 roku.
Choć skala zamachu w Bostonie była nieporównywalnie mniejsza, odpowiedź Ameryki ma być ostra i zdecydowana. Do schwytania sprawców skierowano ogromne siły poczynając od lokalnej policji w Bostonie, poprzez specjalne komórki antyterrorystyczne, na FBI skończywszy.
Na razie nie ma jednak żadnych informacji, czy wiarygodnych przypuszczeń kto mógł brać udział w zamachu. Rozważane są najrozmaitsze warianty. Eksperci nie wykluczają udziału międzynarodowej organizacji terrorystycznej, jak również grupy działającej wewnątrz USA. Kluczowa dla sprawy będzie analiza materiałów wybuchowych, czy też urządzeń, które zostały do tego użyte. Wiadomo, że oprócz dwóch bomb, które eksplodowały, policja w Bostonie znalazła jeszcze dwa inne ładunki i zdołała je unieszkodliwić.
Eksperci podkreślają, że wybuchy były skoordynowane, a miejsce zamachu wybrano tak, by spowodować możliwie największa liczbę ofiar i nadać mu jak największy rozgłos. Wszystko to może wskazywać, że za atakiem stało jakieś ugrupowanie terrorystyczne, a nie pojedyncza osoba.
Do prób zamachów, za którymi stały osoby sympatyzujące z terrorystami lub nienawidzące Ameryki dochodziło już w przeszłości. 1 maja 2010 roku 30-letni mieszkaniec stanu Connecticut, urodzony w Pakistanie obywatel USA Faisal Shahzad, chciał zdetonować na Times Square w Nowym Jorku wykonane przez siebie ładunki wybuchowe, ukryte w zaparkowanym samochodzie. Bomby zostały odpalone ale nie eksplodowały. Dzięki szybkiej reakcji ulicznych sprzedawców, którzy zauważyli podejrzany dym i zawiadomili policję udało się na czas je unieszkodliwić. Shahzada aresztowano na lotnisku JFK, na pokładzie samolotu, którym próbował odlecieć do Dubaju. Przyznał się do zamachu i ujawnił, że był szkolony w Pakistanie.
Jak podał dziennik "New York Times" powołując się na anonimowego informatora policja w Bostonie przesłuchała w miejscowym szpitalu jednego z rannych, który w popłochu uciekał z miejsca wybuchu. Nie wiadomo jednak czy miał on cokolwiek wspólnego z atakiem, czy był przypadkową ofiarą.
O tym, że śledczy nie mają wystarczającej wiedzy o zamachu mogą świadczyć między innymi powtarzane w amerykańskich mediach apele do świadków, którzy byli na miejscu i mogliby wnieść coś do sprawy, bo dzwonili z informacjami na specjalnie uruchomiony numer telefonu. Osobną linie przeznaczono dla bliskich chcących uzyskać informacje o ofiarach.
Wybuchy w Bostonie mogą mięć poważne konsekwencje polityczne. Część prawicowych mediów krytycznych wobec prezydenta Baracka Obamy, podkreśla, że to co się stało na finiszu bostońskiego maratonu to pierwszy udany zamach terrorystyczny na ziemi amerykańskiej od 9/11, który wskazuje, że zawiódł system prezentacyjny, a walka z terroryzmem daleka jest od zakończenia.
Wiadomo już także, że w związku z zamachem przełożona została konferencja prasowa grupy kongresmanów mających we wtorek ogłosić szczegóły opracowywanej od wielu miesięcy reformy imigracyjnej, która ma otworzyć drogę do uzyskania amerykańskiego obywatelstwa ok. 11 mln nielegalnych imigrantów mieszkających w USA. Dziennik "Washington Post" poinformował, że politycy zdecydowali się na to, że gdyż uważają, że cała uwaga powinna być teraz skierowana na wyjaśnienie zamachu w Bostonie.
Specjalnie dla WP.PL Tomasz Bagnowski