Kto podskoczy Pudzianowi?
Sławę zdobył ciężką pracą nad sobą. Jego siła nie wynika z żadnych znajomości, układów, poglądów politycznych czy koneksji.
21.05.2008 | aktual.: 21.05.2008 15:26
Skąd się bierze medialny fenomen Mariusza Pudzianowskiego, strongmana, który najpierw zasłynął jako najsilniejszy człowiek w Polsce i na świecie (wielokrotnie wygrywał profesjonalne zawody w tej dziedzinie), a teraz podbija serca fanów "Tańca z gwiazdami"? W 11. odcinku VII edycji TVN-owskiego programu znany siłacz wraz z towarzyszącą mu profesjonalną tancerką Magdaleną Soszyńską-Michno zdobył trzecie miejsce i dzięki głosom widzów zakwalifikował się do następnej tanecznej potyczki. Dziś (poniedziałek), gdy ukazuje się ten numer "Przeglądu", wiadomo już, czy przeszedł dalej, ale nawet jeśli tak się nie stało, warto zadać pytanie, dlaczego zawodowy sportowiec, przybywający do telewizyjnego show-biznesu z zupełnie innego świata, okręcił sobie jurorów i widzów wokół palca, choć - jak sam twierdzi - wcale się o to nie starał. "Jakoś tak wyszło", przyznaje w wywiadach. Nasuwa się odpowiedź najprostsza:
Pudzianowski, zwany przez swoich miłośników Pudzianem, nie mizdrzy się do kamery jak co poniektórzy celebrities, nie ma parcia na szkło, jak przyznaje w publikowanej obok rozmowie, cały czas jest sobą. Jak mówi Piotr Gadzinowski, dziennikarz, wiceszef Rady Programowej TVP, "Pudzian jest popularny, ponieważ nie budzi zazdrości w społeczeństwie". - Nie jest osobą, która się wymądrza. Sławę zdobył ciężką pracą nad sobą. Jego siła nie wynika z żadnych znajomości, układów, poglądów politycznych czy koneksji. Nigdy nie wysługiwał się prezydentowi, nie klepał się po plecach z biskupami, nie zabierał głosu w debatach, nie pouczał innych, nie mówił, jak trzeba żyć. Pokazał, że choć jest duży i silny, potrafi także śmiać się z siebie publicznie, czego nikt się po nim nie spodziewał - uważa Gadzinowski.
Dominator z Białej Rawskiej
Mariusz Pudzianowski - nazywany także Dominatorem, Pytonem lub Pankiem - urodził się w 1977 r. w Białej Rawskiej. Jest synem ciężarowca Wojciecha Pudzianowskiego. Sporty siłowe trenuje od 1990 r. W wieku 16 lat wystartował w mistrzostwach Polski w wyciskaniu sztangi leżąc, podczas których ustanowił życiowy rekord 160 kg. Dwa lata później wyciskał już 45 kg więcej. W wieku 20 lat miał już na swoim koncie czterokrotny tytuł mistrza Polski. Przez niecałe siedem lat uprawiał boks, a od 11. roku życia trenuje także karate stylu kyokushin; dziś jest posiadaczem 4 kyu w tej dyscyplinie. Ten styl walki trenowali także Władimir Putin, Sean Connery, David Beckham, a także Ronald Reagan. Zdaniem prof. Wiesława Godzica, medioznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, w świecie dzisiejszej popkultury "każdy dziwoląg, w dobrym znaczeniu tego słowa, ma szansę na popularność", a Mariusz Pudzianowski spełnia tęsknoty przeciętnego Polaka. - W społeczeństwie istnieje kult siły, w tym siły fizycznej, który szczególnie rozwinął się
w Polsce w okresie międzywojennym - mówi prof. Godzic. - Mariusz Pudzianowski wśród siłaczy charakteryzuje się jednak tym, że jest miły, nie wynosi się zanadto i chyba dlatego jest esencją Polaka. Jest kochany przez ludzi, bo jest prawdziwym Polakiem, a skoro większym i silniejszym, uzewnętrznia pewien wątek patriotyczny. Gdy mówi sam o sobie, robi to w sposób sympatyczny, woli, by inni go chwalili - dodaje.
Nietypowy strongman
Przed dziewięciu laty Mariusz Pudzianowski wziął udział w pierwszych zawodach Strongman, spopularyzowanych przez regularne transmisje w TVN. Jak sam przyznaje: "W ciągu ostatnich lat zdobyłem w tym sporcie w zasadzie wszystko". I rzeczywiście, trudno nawet zliczyć międzynarodowe sukcesy polskiego strongmana, który już długo dzierży tytuł Najsilniejszego Człowieka Świata. Piotr Gadzinowski przyznaje, że "ten człowiek pokazał, że można uczciwie dojść do kariery i pieniędzy i za to go kochamy". Tę miłość wyrazili widzowie już w pierwszym odcinku "Tańca z gwiazdami" z udziałem Pudzianowskiego, kiedy to otrzymał od sędziów zaledwie 24 punkty, natomiast miłośnicy programu obdarowali jego i jego partnerkę ponadczterdziestosześcioprocentowym poparciem. Niektórzy upatrują w sukcesie Pudziana po prostu sprytny PR. Jak przyznaje dr Marek Skała, politolog i specjalista od wizerunku politycznego, "notowania Pudzianowskiego wyglądają tak, jakby miał jakiegoś genialnego PR-owca, a do tego wielki talent kreacyjny i mnóstwo
szczęścia". - Inaczej byłby już dawno czarnym charakterem - mówi Skała. - Pudzianowski jest uosobieniem marzeń i męskich ("chciałbym tak wyglądać"), i kobiecych ("choć raz być w tych ramionach"). Do tego łamie etykiety ("mięśniak") i schematy obciążające kulturystów ("jak muskularny, to ograniczony umysłowo") - dodaje specjalista i zaznacza, że Pudzian jest "inteligentnym facetem". - Dzięki tej mieszance tworzy się ciekawy wizerunek: najsilniejszy facet świata jest inny niż wszyscy pozostali strongmani. Jest nasz, tak jak Małysz i Kubica - dodaje Skała.
Powinniśmy go serdecznie znielubić
Ten "ludzki" wymiar ma, według Skały, zasadnicze znaczenie. Pudzianowski nie kryje, że siedział w więzieniu za pobicie, ale przyznaje zarazem, że ten epizod nauczył go pokory. Kilka lat później odwiedził zakład karny w Łowiczu, gdzie organizował resocjalizacyjne spotkania dla więźniów, połączone z pokazem treningu siłowego. Założył Szkołę Ochrony Fizycznej Pudzian Academy, która kształci przyszłych pracowników ochrony, a wraz z bratem Krystianem zespół muzyczny Pudzian Band. Występował też gościnnie w serialach telewizyjnych, m.in. w "Na Wspólnej", "Camera Cafe", "Dziki", "Faceci do wzięcia", a także w "Niani". Ostatnio mówi się, że może wcielić się w tytułową postać w czwartej części "Terminatora". Dr Skała: - Kiedy zaczął tańczyć, był traktowany jak dziwadło. A jednak ten wielki facet poradził sobie na parkiecie z wieloma ludźmi show-biznesu. W zasadzie powinniśmy go serdecznie znielubić. Gdyby był "wielki jak brzoza, a głupi jak koza", byłby bardziej do przyjęcia. Tymczasem Pudzian stale przekracza
granice. I dlatego go kochamy, zamiast zwyczajnie, po polsku, znienawidzić. Innego zdania jest Bohdan Tomaszewski, nestor dziennikarzy sportowych, który uważa, że sukces medialny Pudzianowskiego jest wynikiem "przesunięcia się środka ciężkości w stronę banału". - W starożytności też bardzo imponowali siłacze, ale obok tego funkcjonowali filozofowie, poeci, rzeźbiarze, wielka kultura, która chroniła przed banałem - mówi Tomaszewski. - Dziś, choć wciąż mamy Zbigniewa Zapasiewicza, to popularniejszy jest Cezary Pazura. Uważam, że nie idziemy w dobrym kierunku. Dla mnie zwiastunem czegoś lepszego jest Robert Kubica, bo on kultowi siły przeciwstawia warkot motoru, odwagę i szybkość. Formuła 1 to inny świat, w którym tradycja polskiego sportu była dotąd nieobecna, a Kubica to przełamuje. Pudzian jednak, prócz mięśni, ma też dobrze pracującą głowę, wie, gdzie grać, na jakim boisku i w jakiej konkurencji można wykorzystać nie tylko siłę fizyczną, ale i spryt - zaznacza Tomaszewski. Wszyscy nasi rozmówcy zgadzają się
w jednym: Mariusz Pudzianowski jest nie gwiazdką, wykreowaną przez show-biznes, lecz zjawiskowym przykładem na to, że autentyczność, choćby i zawodowego strongmana, może być fascynująca także w sztucznym świecie popkultury; może nawet dlatego, że czyni go trochę bardziej prawdziwym. Zwłaszcza że sam Pudzian deklaruje, iż pstrokaty świat mediów nie jest tak pociągający jak sport, któremu pozostaje wierny.
Przemysław Szubartowicz, Bronisław Tumiłowicz