"Kto podjął tę decyzję, miał zamiar zabijać" - 3 zabitych
W stolicy Bahrajnu zginęło trzy osoby, a ponad 230 odniosło obrażeniaManamie po operacji policji, która nad ranem siłą zlikwidowała obóz antyrządowych demonstrantów na Placu Perłowym. Funckjonariusze użyli gazów łzawiących i kul gumowych. Obecnie wprowadzane są nowe środki bezpieczeństwa. Na ulicach widać wojsko. - Ktokolwiek podjął decyzję o ataku (...) miał zamiar zabijać - powiedział jeden z opozycyjnych parlamentarzystów.
17.02.2011 | aktual.: 17.02.2011 15:26
Bahrajńska armia podejmie wszelkie konieczne środki, żeby zapewnić bezpieczeństwo i porządek publiczny - oświadczył rzecznik MSW. Wojsko nakazało ludności, by unikała centrum stolicy Bahrajnu, Manamy.
W związku z sytuacją w Bahrajnie na wieczór zwołano nadzwyczajne spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw Zatoki Perskiej.
W trwających od poniedziałku demonstracjach, zainspirowanych wydarzeniami w Tunezji i Egipcie, zginęło w Bahrajnie co najmniej pięć osób. Jak poinformował opozycyjny deputowany, w wyniku operacji na Placu Perłowym zginęło co najmniej trzech demonstrantów, a około 60 zaginęło. Jest wielu rannych.
Na ulicach Manamy gaz... i wojsko
Na placu, gdzie krzyżują się główne arterie komunikacyjne Manamy, zebrały się w środę setki manifestantów, którzy chcieli stworzyć centrum długotrwałych protestów podobne do placu Tahrir w Kairze. W czwartek nad ranem policja użyła pałek, gazu łzawiącego i gumowych kul przeciwko nocującym na placu ludziom.
Po brutalnej akcji policyjnej plac jest niemal całkowicie pusty. Pozostały na nim porzucone namioty i koce. W powietrzu czuć było gaz łzawiący. Według relacji Reutera zauważono również odjeżdżające kolejne karetki pogotowia.
Świadkowie informowali, że na jednej z głównych ulic w centrum Manamy widać było kilkanaście czołgów i wojskowe ciężarówki, a w kierunku Placu Perłowego zmierzało około 50 wozów opancerzonych. Wzdłuż ulic rozstawiono policyjne punkty kontrolne, a sam Plac Perłowy został ogrodzony drutem kolczastym.
Zdaniem przywódcy głównego opozycyjnego bloku szyickiego, szturm policji w centrum Manamy był aktem "prawdziwego terroryzmu". - Ktokolwiek podjął decyzję o ataku na protestujących miał zamiar zabijać - powiedział Abdul Dżalil Chalil, członek parlamentarnej grupy Al-Wifak.
- Byłem tam. Mężczyźni uciekali, ale kobiety i dzieci nie mogły biec tak łatwo, część jest wciąż na placu - relacjonował inny członek Al-Wifak Ibrahim Mattar.
Na razie nie ma dokładnych informacji o rannych, ale do szpitali trafiły dziesiątki ludzi z poważnymi ranami i problemami z oddychaniem wywołanymi przez gaz łzawiący. Przed głównym stołecznym szpitalem zebrało się około 200 ludzi.
Główny opozycyjny blok szyicki Al-Wifak oświadczył, że opuści bahrajński parlament - poinformował w czwartek jeden z deputowanych. Blok ten posiada 18 mandatów w liczącej 40 miejsc Izbie Reprezentantów.
Dzień wcześniej grupa Al-Wifak zawiesiła swoje członkostwo w parlamencie i zażądała uchwalenia nowej demokratycznej konstytucji Bahrajnu. - Nie chcemy państwa wyznaniowego. Pragniemy obywatelskiej demokracji, w której naród jest źródłem władzy a do tego potrzeba nowej konstytucji - oświadczył sekretarza generalny grupy Szejk Ali Salman.
Protesty w Manamie rozpoczęły się w poniedziałek z inicjatywy internautów, którzy wezwali na Facebooku do reform społecznych i politycznych.
Zapora przed Iranem
Bahrajn, gdzie znajduje się dowództwo i główna baza V Floty USA, uważany jest przez swoich sojuszników - Arabię Saudyjską i Stany Zjednoczone - za zaporę przed wpływami szyickiego Iranu w regionie.
Szyicka większość w Bahrajnie, stanowiąca ok. 70% ludności, uskarża się, że jest dyskryminowana przez rządzącą dynastię sunnicką.