Kto mówi o krzywdzie Niemców, powinien pamiętać o ich winie
Jeśli Niemcy myślą o Centrum Przeciwko Wypędzeniom, to powinni eksponować w nim dokumenty, obrazujące skalę poparcia dla polityki Hitlera ze strony rodzin niemieckich, które po przegranej przez Niemcy wojnie zostały wypędzone z Pomorza - twierdzi szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej Witold Kulesza.
01.09.2003 | aktual.: 01.09.2003 16:58
Ten, kto mówi o krzywdzie Niemców, powinien pamiętać, jakie wydarzenia poprzedziły ich wygnanie - dodał Kulesza. "W Centrum powinny znaleźć się informacje, ile rodzin wypędzonych, wywieszało w latach wojny, w swych domach flagi ze swastyką w dniu urodzin Hitlera, ilu członków tych rodzin należało do NSDAP, a także ile dzieci należało do Hitlerjugend - takiej rady udzieliłbym jako polski prokurator" - powiedział Kulesza.
Profesor Witold Kulesza przypomniał, że - liczące dwanaście tysięcy członków - specjalne komanda egzekucyjne zwane "selbstschutz", złożone z Niemców zamieszkałych na Pomorzu, wymordowały w ciągu 3 miesięcy po wybuchu wojny wiele tysięcy polskich sąsiadów, by uczynić te tereny "czystymi etnicznie". Między innymi w miejscowości Góra Jodłowa zginęło z rąk członków rodzin niemieckich 60.000 Polaków, głównie inteligencji. Są to dane z prowadzonego w Polsce śledztwa - powiedział szef pionu śledczego IPN.
Kulesza podkreślił, że w Centrum Przeciwko Wypędzeniom powinny znaleźć się także wszystkie dokumenty, zawierające założenia nazistowskiej polityki eksterminacji "podludzi" - jak określano Polaków w ówczesnych dokumentach niemieckich, uzasadniających agresję przeciwko Polsce.