Kto jest winien niskiej frekwencji
Goście Niedzielnego Salonu Trójki zgodzili się, że należy zrobić wszystko, by frekwencja wyborcza w Polsce była w przyszłości coraz większa. W zeszłotygodniowych wyborach parlamentarnych do urn poszło niewiele ponad 40% dorosłych Polaków.
02.10.2005 | aktual.: 02.10.2005 17:57
Według Bronisława Komorowskiego z Platformy Obywatelskiej, niska frekwencja wynika z tego, że nie wykorzystano szansy, którą dawało połączenie wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Według niego, na wzrost frekwencji wpłynęłyby z pewnością głosowanie przez Internet i przeprowadzenie dwudniowego głosowania.
Jerzy Szmajdziński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej zwrócił natomiast uwagę, że na frekwencję wpłynął styl uprawiania polityki. Jego zdaniem, połączenie wyborów prezydenckich i parlamentarnych nic by nie zmieniło. Dodał, że problem tkwi też w edukacji obywatelskiej.
Według szefa gabinetu prezydenta - Waldemara Dubaniowskiego, na frekwencję wpływa natomiast coraz większa alienacja od polityki. Jego zdaniem, ludzie mają przeświadczenie, że ich głos nic nie zmieni.
Izabela Sierakowska z Socjaldemokracji Polskiej oceniła natomiast, że przez niską frekwencję jej ugrupowanie nie dostało się do Sejmu. Zarzuciła też mediom, że w kampanii faworyzowały tylko niektóre ugrupowania.
Zdaniem Marka Jurka z Prawa i Sprawiedliwości, ludzie mają prawo nie głosować. Przyznał jednak, że niska frekwencja jest problemem i teraz partie, które wygrały wybory, muszą przekonać obywateli do swojego programu.