"Ksiądz Rydzyk może mu udzielić poparcia"
Były minister sprawiedliwości rozpoczął bój o swoją pozycję w partii i o kształt Prawa i Sprawiedliwości. W sobotę podczas debaty z Pawłem Zalewskim z Platformy Obywatelskiej na 5. urodzinach Salon24.pl mówił jasno o tym, że PiS musi się zmienić. Nie kwestionował pozycji Kaczyńskiego, ale wprost twierdził, że jeśli ta partia nie zmieni sposobu zarządzania, to ugrzęźnie na zawsze w opozycji.
24.10.2011 | aktual.: 24.10.2011 09:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Co ciekawe, sam Ziobro zmienia swój wizerunek. Z ostrego fightera skoncentrowanego na jednej dziedzinie, przeradza się w znacznie bardziej stonowanego, choć stanowczego polityka mówiącego o wielu sprawach. Nie wiem, czy to wynik pobytu w Brukseli, czy osoba partnera w debacie - Pawła Zalewskiego, z którym Ziobro najwyraźniej się lubi, sprawiły, że dyskusja obu panów z konkurencyjnych partii w niczym nie przypominała agresywnych walk kogutów znanych nam z TVN24.
Okazuje się, że wywiad Tadeusza Cymańskiego dla "Wprost", który był zapisem prywatnej rozmowy, a nie autoryzowanym tekstem, nie był tylko wypadkiem przy pracy. Spora grupa polityków w PiS zdała sobie sprawę, że znalazła się w ślepej uliczce. Uznali, że jeśli Jarosław Kaczyński nie zmieni sposobu zarządzania partią, to spędzą resztę swojego politycznego życia w ławach opozycji.
W poniedziałek Zbigniew Ziobro atakuje dwoma wywiadami. W "Uważam Rze” apeluje, by wrócić do źródeł PiS: "Przy niekwestionowaniu pozycji prezesa Kaczyńskiego możliwe jest poszerzenie oferty Prawa i Sprawiedliwości. Powrót do korzeni, bo przecież nasza partia zaczynała jako wielonurtowa. Było miejsce i dla liberała gospodarczego Kazimierza Marcinkiewicza, który obecnie wyfrunął w przestrzenie dalekie od polityki. Było miejsce dla konserwatystów socjalnych, jak śp. profesor Lech Kaczyński czy właśnie Tadeusz Cymański, było miejsce także dla tradycjonalistów narodowych, takich jak Marek Jurek. To się opłacało!” .
Jak wiemy polityka prezesa PiS powodowała, że chcący, czy nie chcący z jego partii odszedł nie tylko Kazimierz Marcinkiewicz, czy Radosław Sikorski, ale Paweł Kowal, Elżbieta Jakubiak, Ja Filip Libicki, Paweł Zalewski, Marek Jurek. W pewnym momencie odeszli także Kazimierz Michał Ujazdowski, Ludwik Dorn, Jarosław Sellin, którzy dziś powrócili, ale ciągle są na marginesie.
Ziobro, któremu wielu wieszczy los innych wyrzucanych wypowiada się też w "Naszym Dzienniku”: "Nie można zabetonować partii i zadusić dyskusję po porażce. (...) Trwanie i samozadowolenie to byłaby zła taktyka, która mogłaby spowodować w przyszłości spadek poparcia i kolejne porażki”.
Czy głowa Ziobry zostanie ścięta? Myślę, że nie. Dlaczego? Bo on znacznie lepiej niż jego poprzednicy przygotował się do wewnątrzpartyjnej walki. Od dawna budował armię ludzi z całej Polski, którzy mogliby go w trudnej sytuacji poprzeć. W tej kampanii on i związani z nim politycy objeżdżali Polskę i wspierali wybranych przez siebie polityków.
Nawet jeśli Jarosław Kaczyński chciałby się pozbyć Ziobry, to będzie to dla niego bardzo trudne. Istnieje bowiem poważne ryzyko, że wyrzucony, albo tylko doprowadzony do ściany polityk, wezwie swoich zwolenników i wszystkich niezadowolonych rozczarowanych wynikiem i sposobem zarządzania partią przez prezesa i utworzy nową partię. Nie jest wykluczone, że poparcia Ziobrze udzieliłby ksiądz Rydzyk, a jego błogosławieństwo to kilka procent głosów.
Jarosław Kaczyński jest politykiem niezwykle sprawnym i bardzo sprytnym. Ale rośnie mu konkurent. Konkurent, który ma wiele cech przywódczych, ogromne ambicje, determinacje i spryt. Czeka nas bardzo ciekawa rozgrywka.
Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski