Krzysztof Panas: jestem po stronie pacjentów
(RadioZet)
„Premier stawia na kolegę”, „Myśliwy z Łodzi, „Wojak ze środowiska” – takie są tytuły w dzisiejszej prasie. Gościem Radia Zet jest szef Narodowego Funduszu Zdrowia Krzysztof Panas – wita Monika Olejnik. Dzień dobry państwu. Przyszedł pan w trudnym momencie – nie do radia, tylko do Narodowego Funduszu Zdrowia. Jest konflikt... Do radia też. Do radia też, tak? Tak, bo jeszcze nie byłem w Narodowym Funduszu Zdrowia, a już przyjąłem pani zaproszenie. Jest konflikt między NFZ a ministrem Sikorskim. Po której pan jest stronie: czy po stronie tych, którzy już są pana podwładnymi, czy po stronie ministra Sikorskiego? Jestem po stronie zdrowego rozsądku i pacjentów. Jestem po rozmowach z ministrem Sikorskim i myślę, że tego konfliktu już nie ma. Jestem natomiast po stronie pacjentów, po stronie tych, którzy nadludzkim wysiłkiem pracują na rzecz pacjentów. Nie może być bowiem takiej sytuacji w zdrowiu, że rośnie składka, a środki na zdrowie są mniejsze niż w roku poprzednim. Trzeba to zmienić. Konflikt jest, Panie
Prezesie. W zeszłym tygodniu był właściwie pucz przeciwko ministrowi Sikorskiemu. Ja mówię o tym pierwszym szczeblu, czyli minister – prezes. Jestem już po rozmowach z panem ministrem Sikorskim i jest wola ze strony ministra, żeby się dogadać w zakresie planu finansowego – bo on jest tu kluczem do tych wszystkich zadrażnień, które są. Jeszcze wczoraj rano minister Sikorski był gościem Radia Zet i bronił swojego planu finansowego. Co pan chce zmienić w planie finansowym ministra Sikorskiego? Przede wszystkim to jest już plan na wysokości ministra Sikorskiego - to jest plan nieprzyjęty po uchwaleniu go przez NFZ. I teraz w gestii ministra jest zmienienie tego planu. Natomiast ja bym chciał, żeby sytuacja poszła w dwóch kierunkach. Po pierwsze, aby zmienić zasadę rozdziału środków na województwa, a więc te środki, które powinny dostać województwa, powinny być minimum takie, jak w roku poprzednim. To jest jedna rzecz i tu trzeba zastanowić się nad tą kluczową częścią tego planu, mianowicie nad rezerwą. Bo można
by się zastawiać, czy nie byłoby rozsądniejszym rozwiązaniem uczynienie rezerwy, która jest wysokością składki na rok przyszły. Nie może być takiej sytuacji, że będziemy mieli mniej pieniędzy przy większej składce. Właśnie. Minister zapowiedział rezerwę 900 milionów, co oznaczałoby w sumie o 300-400 milionów mniej pieniędzy do podziału. I jeszcze wczoraj bronił tej rezerwy i tego pomysłu. Jesteśmy po wczorajszych rozmowach... Czyli minister rezygnuje ze swoich pomysłów? Myślę, że zrobimy tak... Pierwszą rzeczą, jaką muszę zrobić, jak tylko pojawię się w Narodowym Funduszu - a zrobię to zaraz po spotkaniu z panią - to będzie zaproszenie wszystkich dyrektorów wojewódzkich oddziałów Narodowego Funduszu. Musimy usiąść i przez dzień czy dwa dni spisać to wszystko, co - zdaniem dyrektorów - przeszkadza w funkcjonowaniu oddziałów. Również musimy siąść i uzyskać ten konsensus w sprawie finansów, a więc wysłuchać propozycji dyrektorów, porozmawiać z nimi i z tą propozycją pójść do ministra zdrowia. A może nawet
spotkać się z dyrektorami wspólnie z ministrem zdrowia i tą drogą próbować namówić ministra na zmianę. Ten plan, który jest, jest planem, który daje ośmiu oddziałom mniejsze środki przy wzroście kosztów leczenia. Myślę, że przy tym zakresie świadczeń jest to rzeczywiście plan trudny do zaakceptowania. Czyli to był zły plan? Myślę, że tam nastąpiło pewne przekłamanie informacyjne. Tak przynajmniej wynika z rozmów z panem ministrem. Pan minister wyraził opinię o planie i potem ta opinia stała się tak jakby planem... Nie, nie, to nie była opinia o planie. Wczoraj rozmawialiśmy z panem ministrem rano i mówił, że to był plan. Był plan. Ale jeżeli przyjmiemy, że był to plan, to pan minister nie stoi na stanowisku takim, że nie możemy tego planu zmienić. Był plan, bo pana zastępca pan Manicki, nie wiem czy pan przyjmie jego dymisję, jak to będzie wyglądało? Rada przyjmuje. Rada przyjmuje. Powiedział, że plan nadany przez ministra jest nie do zaakceptowania, dlatego podał się do dymisji. Pani redaktor, ja myślę, że
końcówka tygodnia upłynie nam na rozmowach z dyrektorami. Chciałbym, żeby był przy tym obecny również pan minister i tutaj jest konsensus, bo taka deklaracja ze strony ministra jest. Czy ma pan już pomysły, kim będą pana zastępcy? Wie pani, po pierwsze mam wolny etat zastępcy do spraw medycznych, bo myślę, że dymisja prezesa Manickiego zostanie przyjęta, taka jest jego wola i nie sądzę... nie znam innych decyzji. A gdyby zmienił decyzję i chciał powrócić? Ja rozpocząłem rozmowy z ministrem na temat kandydata na to stanowisko, bowiem to jest tak, że wnosi prezes, ale po akceptacji ministrów kierunkowych, w tym przypadku ministra zdrowia. Dzisiaj odbędą się rozmowy z kandydatem. Jeżeli minister zdrowia go zaakceptuje, to myślę, że byłoby dobrze, gdyby rada powołała go w piątek. Jeszcze wracając do rezerwy, minister zdrowia tłumaczył wczoraj na antenie Radia Zet swój pomysł na rezerwy tym, że szpitale, które mają więcej pacjentów, są bardzo dobrymi placówkami specjalistycznymi, muszą mieć więcej pieniędzy niż
szpitale, które są też duże, ale nie mają dobrych specjalistów. Czy to jest dobry pomysł według pana? To jest pomysł dobry. Generalnie on zasadza się na takim oto fakcie, że pieniądz musi pójść za pacjentem. I to pacjent powinien wydeptać ścieżkę i pacjent powinien zdecydować, które szpitale są i jakie mają kontrakty. Natomiast kwestia rozwiązania finansowego zabezpieczenia. Rezerwa jest też moim zdaniem dobrym rozwiązaniem, to jest kwestia wysokości tej rezerwy. Przecież rezerwa to też środki, które zostaną przeznaczone na leczenie, tylko w innym trybie i w innym czasie. No ale właśnie przeciwko takiemu pomysłowi protestowali dyrektorzy NFZ? Protestowali przeciwko wysokości. Myślę, że protest wziął się przede wszystkim z faktu, że część Kas Chorych otrzymała mniej środków. I w moim pojęciu to nie byłoby dobre rozwiązanie. Słyszał pan o porozumieniu zielonogórskim? Nie, nie słyszałem. Porozumienie zielonogórskie to jest stowarzyszenie zrzeszające kolegia lekarzy rodzinnych z województw wielkopolskiego,
opolskiego, lubuskie i dolnośląskiego – czytam z Trybuny – podjęło decyzję, że nie przystąpi do konkursu ofert NFZ na przyszły rok? Jaka jest sytuacja w zdrowiu, pani doskonale wie i pacjenci wiedzą, wszyscy to doskonale wiemy. Natomiast myślę, że decyzje są na bazie tych faktów, które były. Spróbujemy te fakty pozmieniać, rozmowy rozpocząć, spróbujemy zachęcić wszystkich do tego, aby podjęli kontraktowanie. I żeby wzięli udział w konkursie? I żeby wzięli udział w konkursie. I kiedy ma ruszyć konkurs? To jest kolejny termin, ale po rozmowach, które wczoraj były z ministrem zdrowia i premierem dzisiejszy dzień powinien być dniem, kiedy się rozpocznie konkurs. Nawet, jeżeli założenia do konkursu, jeżeli sam konkurs, mówiąc kolokwialnie, nie jest doskonały, to będziemy go zmieniać w trakcie. I myślę, że powinniśmy rozpocząć kontraktowanie. A co z tymi szpitalami, które już nie mają pieniędzy w tym roku i nie przyjmują pacjentów? To jest tak, że te pieniądze muszą się znaleźć... Ale skąd? Jeżeli jest taka
potrzeba, że pacjent był, wykonano świadczenie, uznano to za konieczne. Myślę, że będziemy rozmawiać dzisiaj, ja jeszcze nie znam sytuacji finansowej NFZ na tyle, aby mówić o szczegółach. Ale na pewno będziemy szukać środków. Może to będzie rezerwa, może będziemy myśleli o innych rozwiązaniach. Ale słyszał pan, w ilu miejscach jest taka sytuacja, że pacjentów się nie przyjmuje, bo limity są wyczerpane? Tak. To wie pani, jest bardzo tragiczna sytuacja. Jeżeli się uznaje, że pacjent powinien być przyjęty, to trzeba go leczyć, a z drugiej strony trzeba zrozumieć, że na to wszystko muszą być środki. Stąd jest to doraźne działanie, które musimy w najbliższym czasie załatwić i niejako uspokoić sytuację. Aneksami? Z aneksowaniem są związane różne opinie – jakoby ustawa o Narodowym Funduszu... Nie pozwala. Nie pozwala. Może będziemy renegocjować kontrakty, zobaczymy. Muszę mieć chwilę czasu, żeby zaproponować jakieś rozwiązanie. A dlaczego pisze o panu prasa, że premier stawia na kolegę? Chyba tylko dlatego, że
jesteśmy z tej samej partii, z tej samej opcji politycznej. A jak pan z tej samej partii, z tej samej opcji politycznej ocenia Mariusza Łapińskiego? Moją rolą jest myślenie przede wszystkim o tym, co będzie... Ale też trzeba patrzeć na to, co zrobiono, prawda? Naturalnie. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to co będzie zależy od tego, co było. Bo uregulowania ustawowe, bo te zmiany, które nastąpiły w zakresie finansowania służby zdrowia. Jedna rzecz jest w moim pojęciu pewna, że intencje były dobre. Natomiast chyba dzisiaj jest taki czas, że trzeba korzystać z doświadczeń tego systemu, który był.... Naprawdę intencje Mariusza Łapińskiego były dobre, Panie Prezesie? Ja myślę, że trudno posądzić lekarza o to, że miał złe intencje w stosunku do potencjalnych pacjentów. To już jako lekarz mówię, że to chyba nie byłoby możliwe. Natomiast chcę wyraźnie powiedzieć, że trwa dyskusja, czyli powinniśmy skorzystać z doświadczeń funkcjonowania dotychczasowego systemu i zaproponować zmiany. Arogancja, pycha,
samouwielbienie – tak powiedział o panu szef łódzkiej Unii Wolności? Czy ja wyglądam na takiego, Pani Redaktor? Właśnie przyglądam się panu i... Wie pani, szef Unii Wolności, Witold Rosat, bo pewnie o nim pani mówi... Tak. Jest lekarzem, zresztą lekarzem, który nigdy nie praktykował i być może jakieś złe wewnętrzne samopoczucie powoduje pewną opinię, natomiast ja mogę zapewnić, że nie mam takich cech w swoim charakterze. Czy pułkownik Krzysztof Panas wprowadzi wojskowy dryl w NFZ-ecie? Trochę wojskowa przeszłość rzutuje na sposób bycia, sposób funkcjonowania, ale to raczej w tym pozytywnym znaczeniu. Lubię porządek, lubię czyste biurko, lubię mieć czas dla pracowników, rozmawiać z nimi... A jak będą się buntować, to będzie pan ich wyrzucał? Wie pani, spróbuję być konsygnacyjnym najpierw, a zobaczymy, co będzie dalej. Dziękuję bardzo.