Krzaklewski pyta o inwigilację "S"
Były przewodniczący NSZZ "Solidarność"
Marian Krzaklewski chce wiedzieć, czy związek był inwigilowany po
jego wyborze na szefa "S" w 1991 roku. Stawia też pytanie, czy
sprawa może mieć związek z inwigilacją prawicy przez UOP w latach
1992-93.
Po ujawnieniu przez sztab kandydata na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza sprawy domniemanego agenta w "Solidarności", Krzaklewski stawia publiczne pytania.
Pyta m.in., czy jeśli inwigilacja "S" miała miejsce, to czy była to kontynuacja inwigilacji prowadzonej przez SB i inne służby specjalne do końca 1989 roku wobec niego, czyli jeszcze pół roku po powstaniu rządu Mazowieckiego - taka informacja jest w teczce Krzaklewskiego w Instytucie Pamięci Narodowej. I czy ma to związek z tajemniczym wymazaniem nazwisk wszystkich TW śledzących jego, których dane zniszczono (lub utajniono) na początku 1990 roku. Sprawa prowadzona była przez prokuraturę IPN i po przekazaniu do prokuratury w Gliwicach zakończyła się stwierdzeniem faktu przestępstwa, ale została umorzona z powodu przedawnienia przestępstwa - przypomina b. lider "S".
Krzaklewski chciałby się też dowiedzieć, czy jeśli inwigilacja "S" miała faktycznie miejsce, to czy agent był jeden, czy było ich więcej i czy wiedza zgromadzona w jej trakcie była wykorzystana do podejmowania konkretnych działań wobec związku lub jego przewodniczącego, i czy w jakimś określonym zakresie trwa do dzisiaj. Pyta też o inicjatorów i wykonawców inwigilowania "S", o osoby publiczne tj. polityków w okresie 1980-2005 oraz o znane opinii publicznej z nazwiska osoby związane ze służbami specjalnymi, zarówno z okresu PRL jak i III RP, które były w to zaangażowane.
B. przewodniczący "Solidarności" zarzucił ponadto kandydatowi na prezydenta Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, że ze sprawy agenta w "S" robi "instrument kampanii wyborczej".
Dlaczego Włodzimierz Cimoszewicz, gdy dowiedział się o tym (rok 1995 lub 1996), nie podjął jakichkolwiek kroków, żeby to ujawnić, na przykład, dlaczego nie powiadomił o tym poszkodowanych przez inwigilację, którzy na tej podstawie mogli zainicjować procedury sądowe umożliwiające wyjaśnienie tej sprawy - pyta. I dodaje: Robiąc to teraz, Cimoszewicz pokazuje, że czyni to instrumentem kampanii, a nie w imię praw człowieka i dobra państwa demokratycznego.
Do sprawy odniósł się także rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność" Dariusz Wasielewski. Przypomina to sytuację, w której złapano człowieka za rękę, a on dla odwrócenia uwagi woła "łapać złodzieja" - powiedział Wasielewski, komentując żądanie Włodzimierza Cimoszewicza odtajnienia przez premiera Marka Belkę dokumentacji związanej z rzekomym umieszczeniem przez UOP agenta w "Solidarności". Zdaniem rzecznika związku, jest to ze strony Cimoszewicza "cyniczna gra".
Wasielewski dodał, że informacja o domniemanym umieszczeniu w kierownictwie "S" agenta UOP nie jest nowa i pisały już o niej wcześniej "Trybuna" i "Gazeta Polska". Związek nie będzie w tej sprawie nic rozstrzygać. Od tego są odpowiednie służby - zaznaczył.
Wskazywany przez media jako agent UOP b. asystent Mariana Krzaklewskiego był widziany 31 sierpnia w gdańskiej hali "Olivia" na ostatnim, uroczystym zjeździe "Solidarności" z okazji 25-lecia powstania związku - podają źródła zbliżone do związku.