Krystyna Łybacka: bierni obserwatorzy też są winni

W tej klasie nie ma ani jednego człowieka, który nie ponosiłby części odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Nawet jeżeli był tylko biernym obserwatorem. Bo to też jest wina - powiedziała minister Krystyna Łybacka, gość Salonu Politycznego Trójki.

09.09.2003 | aktual.: 09.09.2003 10:40

Jolanta Pieńkowska: Pani minister, rada pedagogiczna toruńskiego technikum zdecydowała, że 6 uczniów znęcających się nad swoim nauczycielem zostanie wydalonych ze szkoły. 2 będzie karnie przeniesionych do innej szkoły. 4 dostanie nagany. To są pani zdaniem wystarczające kary?

Krystyna Łybacka: To są kary niewątpliwie dość surowe. W katalogu kar, jakie można zastosować wobec uczniów. Wobec tych wydalonych to jest najsurowsza kara. Ja przypominam, że ponadto toczy się postępowanie karne. To jest jeszcze inny rodzaj odpowiedzialności, któremu oni podlegają również. Natomiast ja ciągle zadaję pytanie, czy to jest już cała klasa? Ponieważ dla mnie bierni obserwatorzy takiego wydarzenia też w jakimś sensie ponoszą odpowiedzialność i są winni.

Jolanta Pieńkowska: Więc pytanie, czy dla przykładu nie należało usunąć ze szkoły wszystkich?

Krystyna Łybacka: Może usunąć ze szkoły, to nie. Pewnie nie wszyscy w równym stopniu uczestniczyli w tych wydarzeniach. Ale jest jeszcze cała gama innych kar. Zastosowano je w różnym stopniu wobec tych uczniów. Ja jeszcze raz tylko powtarzam. W tej klasie nie ma ani jednego człowieka, który nie ponosiłby części odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Nawet jeżeli był tylko biernym obserwatorem. Bo to też jest wina.

Jolanta Pieńkowska: Pani minister, jak odbiera pani to, że uczniowie, czy biorący udział w tym zajściu, czy biernie się mu przyglądający nawet dziś, w rozmowach z dziennikarzami, mówią, że świetnie się bawili. Nie czują żadnej skruchy, niczego takiego?

Krystyna Łybacka: Dla mnie to jest szokujące. I to oznacza, że między nauczycielami, a uczniami od dawna nie było kontaktu. Że ci uczniowie nie byli rozpoznani, nie byli rozpoznani w swoich postawach wobec rzeczywistości, nie byli rozpoznani być może w narastającej w nich agresji.

Jolanta Pieńkowska: A może było przyzwolenie nauczycieli na takie zachowanie?

Krystyna Łybacka: Ja nie wiem, nie wykluczam. Ale w tej chwili toczy się drugie postępowanie. Postępowanie, które przeprowadza rzecznik dyscypliny kuratorium, który musi ustalić stopień winy nauczycieli. Ponieważ dla mnie jest rzeczą prawie niemożliwą, żeby o tej sytuacji nauczyciele nie wiedzieli. Ponadto...

Jolanta Pieńkowska: We wczoraj wydanym oświadczeniu nauczyciele zaprzeczają, że wiedzieli o czymkolwiek. Rodzice mówią, że nauczyciele doskonale wiedzieli.

Krystyna Łybacka: Jeżeli okazałoby się, że nauczyciele wydali oświadczenie, które jest nieprawdziwe, to pogrąża ich zupełnie. Tak zwykła przecież techniczna sprawa. Jeżeli w tej klasie działy się te sceny, które oglądaliśmy na tym szokującym filmie, to przecież na korytarzach z tej klasy musiał dochodzić jakiś hałas, wrzawa. W tej klasie nie mogło być normalnej ciszy, jaka jest na lekcji. Czyli nie jest możliwe ukrycie tego faktu. Druga rzecz, ten nauczyciel po jednej lekcji wrócił do pokoju nauczycielskiego, nie mówiąc nic nikomu. Pytanie dlaczego. Ponownie wrócił do tej klasy. To oznacza, że albo bał się o tym powiedzieć, albo wiedział, że kiedy powie, to i tak nie uzyska pomocy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)