Krwawy zamach w Pakistanie
Około 45 osób zginęło rano w mieście Multan, w środkowym Pakistanie,
w wyniku wybuchu dwu bomb, podłożonych na zgromadzeniu miejscowych
sunnitów. Około 100 osób zostało rannych. Stan 50 lekarze określili jako bardzo poważny.
Zdaniem pakistańskiej policji, atak ma podłoże religijne. W ubiegłym tygodniu w podobnym zamachu na meczet szyitów na wschodzie kraju zginęło 31 osób.
Przed szpitalem w Multanie, gdzie umieszczono rannych, zebrało się około dwu tysięcy sunnitów, głośno oskarżających szyitów o zamach.
Policja twierdzi, że tuż po zakończeniu trwającego całą noc zgromadzenia sunnitów, w momencie gdy wierni zaczęli rozchodzić się do domów, eksplodowały dwie bomby.
Pierwszy śmiercionośny ładunek podłożono w samochodzie-pułapce na zatłoczonym placu, na którym odbywał się wiec upamiętniający pierwszą rocznicę śmierci skrajnego religijnego przywódcy sunnickiego Azima Tarika. Silna eksplozja rozerwała pojazd, w którym umieszczono bombę. W dwie minuty później eksplodowała druga bomba, ukryta na motocyklu.
Zdaniem policji, nie były to zamachy samobójcze.
Zamach był najprawdopodobniej konsekwencją trwających od dawna w Pakistanie waśni religijnych między sunnicką większością, a stanowiącymi ok. 18 procent ludności szyitami.
Wybuch w Multanie nastąpił w tydzień po zamachu bombowym na społeczność szyicką w mieście Sialkot na wschodzie Pakistanu, gdzie bombę podłożono w meczecie wypełnionym modlącymi się wiernymi szyickimi. 31 osób poniosło tam śmierć, w tym zamachowiec - samobójca, a kilkadziesiąt innych zostało rannych, z tego wiele ciężko.