Krwawy zamach w Burkina Faso - co najmniej 23 zabitych z 18 państw. Wśród ofiar nie ma Polaków. W tym samym czasie na północy kraju porwano dwoje Australijczyków
• Co najmniej 23 osoby z 18 państw zginęły w ataku dżihadystów w Burkina Faso
• Wśród ofiar nie ma Polaków
• Tymczasem na północy kraju porwano dwoje Australijczyków
• Nie wiadomo, czy uprowadzenie ma związek z zamachem w stolicy
16.01.2016 | aktual.: 16.01.2016 18:08
Co najmniej 23 osoby z 18 państw zginęły w ataku dżihadystów na hotel i kawiarnię w Wagadugu, stolicy afrykańskiego państwa Burkina Faso - podały źródła bezpieczeństwa. Zginęło też czworo napastników. Wśród ofiar nie ma Polaków. Tymczasem na północy Burkina Faso uprowadzono dwoje Australijczyków - lekarza i jego żonę. Na razie nie wiadomo, czy uprowadzenie ma związek z atakiem terrorystycznym w stolicy.
Uwolniono z hotelu "Splendid" o kawiarni "Capuccino" 126 osób, w tym co najmniej 33 rannych. Zamachowcy to dwie kobiety i dwaj mężczyźni. Wśród ewakuowanych był minister pracy Clement Sawadogo.
Wcześniej podawano, że w zamachu zginęło 20 osób, a 15 zostało rannych. Taką informację przekazał dyrektor szpitala w Wagadugu Robert Sangare.
- Nasze służby konsularne są w kontakcie z ambasadą Francji w Burkina Faso oraz naszym konsulem honorowym. Aktualnie nie ma informacji o ewentualnych poszkodowanych polskich obywatelach - powiedział Rafał Sobczak, dyrektor Biura Rzecznika Prasowego w MSZ. Podkreślił, że według aktualnych informacji w ataku dżihadystów nie ucierpieli Polacy.
Jak mówił Sobczask, aktualne pozostaje ostrzeżenie MSZ ws. podróży do Burkina Faso. - MSZ odradza wyjazdy do tego kraju. Obywatelom polskim przebywającym w Burkina Faso lub planującym podróż do tego kraju zaleca się bieżące monitorowanie sytuacji bezpieczeństwa, zachowanie ostrożności, unikanie zgromadzeń publicznych, bezwzględne stosowanie się do zaleceń władz miejscowych oraz dokonanie zgłoszenia podróży w systemie Odyseusz - powiedział Sobczak.
W akcji antyterrorystycznej uczestniczyli oprócz sił rządowych również wojskowi francuscy, stacjonujący w pobliżu Wagadugu w ramach walki przeciwko dżihadystom w krajach Sahelu. Jak podaje agencja Reutera, byli oni "wspomagani radą i wsparciem przez oficera USA".
Do zamachu doszło o godz. 19.45 czasu lokalnego. Terroryści zaatakowali położony w dzielnicy biznesowej sześciopiętrowy hotel luksusowy hotel ze 147 pokojami oraz pobliską kawiarnię. Oba miejsca są chętnie odwiedzane przez cudzoziemców.
- Za zamachem stoi regionalna grupa Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu (AQIM) - twierdzą eksperci z Instytutu SITE, który zajmuje się całodobowym śledzeniem aktywności grup terrorystycznych w internecie.
Z wiadomości opublikowanej po arabsku przez użytkownika konta "Muzułmanie Afryki" na Telegramie wynika, że zamachowcy wtargnęli do hotelu przez restaurację. - Bojownicy zapewnili w rozmowie telefonicznej, że poległo wielu "krzyżowców", którzy są wrogami islamu - napisano w niej.
Agencje przypominają, że jest to pierwszy atak terrorystyczny w Burkina Faso. Pod koniec listopada 2015 r. odbyły się w tym kraju pierwsze demokratyczne wybory parlamentarne i prezydenckie, które zakończyły rozpoczęty pod koniec 2014 r. proces transformacji ustrojowej w Burkina Faso. W wyniku fali protestów obalono wtedy rządzącego od 27 lat prezydenta Compaore.
Tymczasem w sobotę władze Burkina Faso poinformowały, że dwoje Australijczyków, lekarz i jego żona, zostali uprowadzeni w nocy z piątku na sobotę na północy tego kraju, niedaleko granicy z Mali.
Nie wiadomo, kto dokonał porwania. Na razie nie jest też jasne, czy ma ono jakiś związek z atakiem na hotel w Wagadugu - informuje agencja Reutera
Muzułmanie stanowią 61,6 proc. mieszkańców Burkina Faso (ogółem 18,9 mln mieszkańców), chrześcijanie - 22,5 proc., a 15,4 proc. to wyznawcy religii plemiennych.
Czytaj więcej: Krwawy atak w stolicy Burkina Faso