Kruczkowski: kieruję się chęcią ratowania ZPB
Uznawany przez władze w Mińsku za prezesa Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Tadeusz Kruczkowski powiedział na konferencji prasowej w Grodnie, że jego postępowanie jest podyktowane chęcią ratowania organizacji.
Według niego, milicja weszła w nocy ze środy na czwartek do siedziby ZPB w Grodnie, ponieważ otrzymała informacje, że z budynku wynoszone są jakieś rzeczy.
Kruczkowski, który spotkał się z dziennikarzami w grodzieńskiej siedzibie ZPB, uważa, że wyznaczony przez starą Radę Naczelną na 27 sierpnia zjazd związku pozwoli wyjaśnić sytuację wokół organizacji. Zapowiedział, że nie zamierza na tym zjeździe kandydować na stanowisko prezesa. Trzeba dać szansę nowym ludziom - podkreślił.
Kruczkowski ostro skrytykował jednego z założycieli i byłego prezesa związku Tadeusza Gawina. Oświadczył, że Gawin zawarł swego czasu sojusz z nacjonalistami białoruskimi, nie uznającymi nawet mniejszości polskiej. Stał też - według niego - za grupą działaczy, którzy organizowali marcowy zjazd ZPB.
Zjazd ten, na którym przewodniczącą ZPB wybrano Andżelikę Borys, władze białoruskie uznały za nielegalny i nakazały jego powtórzenie. Kruczkowski poskarżył się, że odsunięto go całkowicie od organizacji zjazdu, którego wyniki uznają władze w Warszawie.
Kruczkowski powiedział, że nadal ma dobre kontakty z "niektórymi polskimi politykami". Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie dziennikarzy, o których polityków chodzi.
Ponownie zaprzeczył oskarżeniom, że nie rozliczył się z 1,5 mln zł, które ZPB miał otrzymać w darze z Polski. Powtórzył, że trwają ataki na niego i że w styczniu spalono mu samochód. Zarzucił polskim mediom, że nie dopuszczają go do głosu.
Przed siedzibą Związku Polaków nadal trwała pikieta, licząca ok. 20 osób.
Wydarzenia wokół ZPB spotkały się z ogromnym zainteresowaniem polskich mediów. Z białoruskiej prasy kryzysem wokół Związku Polaków interesują się głównie przedstawiciele lokalnych gazet z Grodna.