Trwa ładowanie...
dzgbocb
18-03-2005 19:55

Kropiwnicki miał prawo ujawnić nazwisko agenta

Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki miał prawo ujawnić publicznie, przekazane mu przez IPN jako pokrzywdzonemu, nazwisko osoby, która donosiła na niego Służbie Bezpieczeństwa - uznał Sąd Okręgowy w Łodzi. Orzeczenie nie jest prawomocne.

dzgbocb
dzgbocb

Zdaniem sądu, działał on w imię prawdy historycznej i w interesie społecznym.

Sąd oddalił pozew, który przeciwko Kropiwnickiemu złożyła wdowa po znanym łódzkim działaczu opozycyjnym Andrzeju M. Zarzuciła ona Kropiwnickiemu, że naruszył dobre imię jej męża, nazywając go "klasycznym donosicielem SB" i podając bezprawnie do publicznej wiadomości jego nazwisko.

Krystyna B. (nie nosi nazwiska zmarłego męża Andrzeja M.) domagała się od Kropiwnickiego przeprosin i wpłacenia 20 tys. złotych na cele społeczne.

We wrześniu 2002 roku lider ZChN Jerzy Kropiwnicki zapoznał się w IPN ze swoją teczką i nazwiskami osób, które na niego donosiły. Byli wśród nich etatowi pracownicy SB i dwaj działacze opozycji związani m.in. z "Solidarnością". Kropiwnicki podał te nazwiska - w tym Andrzeja M. - w rozmowie z dziennikarką jednej z łódzkich gazet. Ukazanie się artykułu wywołało poruszenie w łódzkim środowisku dawnych działaczy opozycji.

dzgbocb

Wdowa po Andrzeju M. pozwała prezydenta Łodzi, zarzucając mu naruszenie czci i dobrego imienia jej męża. Jej zdaniem, Kropiwnicki nie miał prawa upubliczniać nazwisk uzyskanych w IPN, bowiem są one ujawniane tylko do wiadomości osób bezpośrednio zainteresowanych. Według niej, akta SB mogły być preparowane i nazwisko jej męża mogło się znaleźć w nich celowo.

Sąd uznał, że pozwany czerpał informacje o Andrzeju M. z dokumentów IPN, a Instytut po przeanalizowaniu tych dokumentów przez historyków, archiwistów nie miał wątpliwości co do identyfikacji agenta "Wacława" i przypisania Andrzeja M. do tego kryptonimu.

Gdyby IPN miał jakiekolwiek wątpliwości, taka nota identyfikacyjna informatora w ogóle by się nie ukazała, tym bardziej, że Instytut ponosi odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną poprzez udostępnienie dokumentów, które nie zostały w sposób prawidłowy zweryfikowany - mówiła sędzia Barbara Kubasik.

Przypomniała, że występujący w tej sprawie świadkowie m.in. Stefan Niesiołowski i Andrzej Ostoja-Owsiany nie mieli też najmniejszej wątpliwości, że Andrzej M. był agentem "Wacławem". Istotnym dowodem była opinia biegłego grafologa, który uznał, że na jednej z notatek jest podpis własnoręczny Andrzeja M. jako "Wacława". Mając na uwadze całość materiału dowodowego sąd uznał, iż pozwany te zarzuty sformułował zgodnie z rzeczywistością - argumentowała sędzia.

dzgbocb

Zdaniem sądu, mógł on ujawnić publicznie takie informacje, bowiem w ustawie o IPN nie ma zakazu posługiwania się przez osoby pokrzywdzone informacjami uzyskanymi z dokumentów Instytutu. Dodatkowo sąd uznał, że pozwany działał w imię prawdy historycznej i w interesie społecznym, a te dobra trzeba ocenić wyżej od dóbr osobistych strony powodowej. Sąd uznał, że działając w interesie społecznym pozwany nie działał bezprawnie - dodała sędzia.

Cieszę się, że żyję w kraju, w którym można mówić o czasach przeszłych prawdę, w którym można bohatera nazwać bohaterem, a płatnego donosicielem, płatnym donosicielem - tak skomentował orzeczenie sądu Jerzy Kropiwnicki.

Krystyna B. określiła orzeczenie sądu jako "niesprawiedliwe", "niezgodne z faktami". Zapowiedziała złożenie apelacji.

dzgbocb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dzgbocb
Więcej tematów