Krok od tragedii? Julia Przyłębska o sytuacji na dworcu kolejowym
Prezes Trybunału Konstytucyjnego zmierzyła się z pytaniami o łatkę "kucharki" oraz znajomość z Jarosławem Kaczyńskim. Prawniczka ujawniła także groźną sytuację z jednego z dworców kolejowych.
W obszernej rozmowie z portalem interia.pl Julia Przyłębska zapewnia, że "jest możliwe" iż jeszcze w tym roku Trybunał Konstytucyjny zajmie się projektem ustawy o majątku polityków. Dokument leży w biurze przy alei Szucha od blisko dwóch lat.
- Często długo oczekujemy na stanowiska uczestników postępowania. Pojawiają się też inne obiektywne okoliczności uniemożliwiające rozpoznanie sprawy w wyznaczonym wcześniej terminie. Z zewnątrz może to wyglądać na przeciąganie spraw przez TK, tymczasem bardzo często powody są czysto proceduralne lub niezależne od sędziów Trybunału - tłumaczy przewlekłość postępowań sędzia Przyłębska.
Prawniczka skarży się także na niemieckie media, które w przeszłości nie opublikowały wywiadu z nią oraz jej mężem (ambasadorem RP w Berlinie - red.), a także ujawnia pewną sytuację, która miała zajść na dworcu kolejowym.
Zobacz też: Mocne słowa Julii Przyłębskiej. Jest reakcja. "Nie mamy pani płaszcza i co pani nam zrobi?"
- Z jednej strony publikuje się zdjęcia uroczych rodzin polityków opozycji, opowiada o modnych żonach, a mnie na dworcu podczas prywatnej podróży niemalże wpycha pod pociąg razem z towarzyszącą mi wnuczką, tylko po to, aby dziennikarz TVN mógł przez kolejne dni komentować brak otwartości prezesa TK na rozmowy z dziennikarzami - mówi w wywiadzie Przyłębska.
Znajomość z prezesem? "Czy wszystko musimy sprowadzać do polityki?"
Dalej precyzuje, że gdy wsiadała do pociągu "ekipa telewizyjna miała tak napierać, że miały problem z bezpiecznym wejściem do środka". - Tłumaczyłam, że jestem z dzieckiem i prosiłam, by nie pytać mnie teraz o TK, bo peron na dworcu to nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy. Nic nie docierało (...). Już następnego dnia w mediach społecznościowych ukazało się zdjęcie mojej wnuczki i nawet nie zadbano, by zamazać twarz dziecka - wyznała.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego została zapytana o to, jak radzi sobie z łatką "bycia kucharką", co było pokłosiem wywiadu prezesa PiS, który ujawnił, że jada obiady w domu Julii Przyłębskiej. - To wystawia jak najgorsze świadectwo opozycji i części mediów wspierających opozycję. Pokazuje brak argumentów, nienawiść, ale i bezsilność w ataku - ocenia prawniczka.
Przyłębska nie chciała odpowiedzieć, kiedy po raz ostatni widziała się z Jarosławem Kaczyńskim. Stwierdziła, że pytanie zawiera tezę, iż "nie powinna się spotykać ze znajomymi i przyjaciółmi, bo jestem prezesem Trybunału Konstytucyjnego".
- Czy naprawdę wszystko musimy sprowadzać do polityki i towarzyszącego jej sporu? A może te zarzuty biorą się stąd, że nasi krytycy nie wyobrażają sobie, że można siedzieć do późnej nocy i dyskutować o problemach metafizycznych, o byciu bytu, który dokonuje się w nicościowaniu nicości. Tu akurat Heidegger. O tym, czy jesteśmy rozmową, czy nie. Że można czytać jeszcze nieopublikowaną, najnowszą powieść przyjaciela i dyskutować o życiu, o ostatnim obejrzanym filmie czy wspólnie słuchać muzyki, a o innych mówić z szacunkiem - mówi Przyłębska.